„Gotham”: sezon 2, odcinek 3 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Po fatalnym starcie "Gotham" prezentuje w miarę przyzwoity odcinek – pozbawiony wad poprzednich, za to z całkiem nieźle zakreśloną fabułą i nieirytującymi postaciami.
Po fatalnym starcie "Gotham" prezentuje w miarę przyzwoity odcinek – pozbawiony wad poprzednich, za to z całkiem nieźle zakreśloną fabułą i nieirytującymi postaciami.
Chciałbym powiedzieć, że „Gotham” wraca na odpowiednie tory, ale cóż… gdyby był chociaż jakiś wyznacznik tego, jak ten serial powinien wyglądać. Był moment pod koniec pierwszego sezonu, w którym zaczął powoli tworzyć się interesujący klimat podciągany przez rozwijaną przez wiele odcinków historię. Niby druga seria dzieła Bruno Hellera od początku skupia się tylko i wyłącznie na wątku głównym, jednak pierwszym odcinkom miałem sporo do zarzucenia. „The Last Laugh” jest zdecydowanie najlepszym z dotychczasowych trzech w tegorocznej odsłonie, ale to wcale nie oznacza, że historia stała się w jakiś sposób ciekawsza.
No dobra, stała się ciekawsza, ale najnowszy odcinek przede wszystkim nie irytuje swoją stylistyką. Już wolę ten „zerowy”, przezroczysty styl kreowania świata w „Gotham”, który widzieliśmy w najnowszym odcinku, niż jakieś wizualne i dźwiękowe dziwactwa, które jedynie męczą i w żadnym wypadku nie korespondują z treścią serialu. Tym razem dostajemy odcinek zrobiony po bożemu, bez szaleństw, dzięki czemu historia staje się ciekawsza.
A dużo jest w „The Last Laugh” dobrych momentów. Oczywiście są to wszystkie sceny z Jerome'em, który jest świetnie zagrany, a ostatnie sceny z jego udziałem mogły wywołać ciarki na plecach. Wraca także Selina, która zawsze w jakiś sposób urozmaicała to, jak kreowana jest postać Bruce’a Wayne’a, który zresztą też dał radę w najnowszym odcinku – zamiast deklamować, jaki to on jest odważny i waleczny, po prostu postanowił działać i zarazem pokazał swój spryt oraz odwagę. Na dodatek nie ma Nygmy, którego rozdwojenie jaźni (nie mówiąc już o gorącym romansie z Kristen) jest kompletnym nieporozumieniem, więc nagle te cegiełki składają się w całkiem solidny mur.
[video-browser playlist="752586" suggest=""]
Z drugiej zaś strony „Gotham” cały czas oglądam, przymykając jedno oko na szyte grubymi nićmi sytuacje. Gordon przejmujący dowodzenie podczas akcji w jednym z największych miast w USA, pomimo tego, że jeszcze dwa odcinki temu był krawężnikiem? Dobre sobie. W „Gotham” coś takiego jak łańcuch dowodzenia lub instytucje nie istnieje, a przecież jest to serial o mieście (przynajmniej tak mówi tytuł). Gdzie jest choćby Harvey Dent, który tak zapowiadał walkę z przestępczością? Dodajmy do tego znienawidzoną przeze mnie Barbarę Gordon i resztę oprychów, wyłączając rudzielca, i cały czas pozostaję z mieszanymi uczuciami, jeśli chodzi o serial Bruno Hellera.
Wspominałem w poprzedniej recenzji o tym, że nic w „Gotham” nie jest stałe – zawsze wszystko musi wrócić do punktu wyjścia. Wydarzenia z najnowszego odcinka zwiastują poważne zmiany, jeśli chodzi o skupienie się na konkretnych postaciach. Niektórzy widzowie mogli poczuć się oszukani, w końcu długo budowano reklamową lawinę, która nakręcała oczekiwania wobec postaci Jerome’a, ale z drugiej strony jego śmierć może przyczynić się do wprowadzenia jeszcze ciekawszych postaci, które w trochę mniej przesadny i teatralny sposób będą siały postrach w „Gotham”. A przyznajmy sobie szczerze – teraz jest zdecydowanie za wcześnie na Jokera. Uważam, że jest zdecydowanie za wcześnie na jakąkolwiek postać z manią wielkości, psychozą i planem podbicia świata, jednak trzeba uznać takich bohaterów w tym serialu jako zło konieczne.
Oczywiście całkiem przyzwoity odcinek nie mógł obejść się bez potężnego dołowania pod sam koniec, z bezsensownym przypomnieniem „przepowiedni”, której ziszczenie się jest jedną z najgłupszych rzeczy, jakie w „Gotham” widziałem. Rozumiem zamysł, ale czy naprawdę chcemy oglądać ludzi, którzy przez oglądanie Jerome’a w telewizji zostają opętani manią zabijania? Nie można po prostu zrealizować pomysłu na naśladowców – mądrych, inteligentnych ludzi, którzy widzieli w rudzielcu idola i uważają, że ich plan jest pozbawiony wad zmarłego już złoczyńcy? To sprawdziłoby się zdecydowanie lepiej niż wątek, który prawdopodobnie będzie nam towarzyszył przez dwa odcinki – jeśli dobrze pójdzie.
Czytaj również: Szokujący odcinek „Gotham” – producent omawia zwrot akcji
To był całkiem niezły odcinek "Gotham". Nie miał on wielu dobrych stron, ale najważniejsze jest to, że zredukowano liczbę wad i głupot, którymi „poszczycić się” może poprzedni epizod. „The Last Laugh” w całkiem interesujący sposób rozwija to, co widzieliśmy w „Knock, Knock”, a co najważniejsze, nadaje szybsze tempo ukazywanej historii. Oczywiście w żadnym wypadku nie jest to serial dobry (do tego jeszcze daleko), ale skłamałbym, gdybym powiedział, że odcinek był męczący. Wręcz przeciwnie - jestem zaintrygowany i ciekawi mnie, co stanie się za tydzień.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat