Gra o tron – 02×07
Po zdecydowanie słabszym początku drugiego sezonu i odejściu od książkowego schematu w ostatnich odcinkach, moje oczekiwania wobec „Człowieka bez honoru” były bardzo wysokie. Rozczarowany narastającymi zmianami, chciałem się przekonać, czy twórcy serialu będą w stanie zaciekawić fana książek. Na szczęście scenarzyści stanęli na wysokości zadania.
Po zdecydowanie słabszym początku drugiego sezonu i odejściu od książkowego schematu w ostatnich odcinkach, moje oczekiwania wobec „Człowieka bez honoru” były bardzo wysokie. Rozczarowany narastającymi zmianami, chciałem się przekonać, czy twórcy serialu będą w stanie zaciekawić fana książek. Na szczęście scenarzyści stanęli na wysokości zadania.
„Człowiek bez honoru”, podobnie jak i poprzedni odcinek, zaczyna się od Theona (pardon – księcia Theona), który przyspiesza na drodze do swojego osobistego piekła. Znienawidzony po ostatnich wydarzeniach, nowy lord Winterfell z pewnością nie zyska odkupienia swoimi czynami. Twórcy serialu znakomicie pokazali determinację, jaką zaczyna odczuwać Theon po przekroczeniu „punktu bez odwrotu”, jakim było ścięcie ser Rodrika. W tym odcinku udowadnia on, że niestraszni są mu ani ludzie z Winterfell, ani z Pyke. Czy dopalacze w postaci orzechów i Hodora wystarczą dzieciakom Starków do ucieczki?
[image-browser playlist="602436" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Kolejne kilka scen pokazuje interakcje między poszczególnymi, rozrzuconymi po świecie postaciami. Przeważają tu głównie dialogi („nic nie wiesz, Jonie Snow”) i widz może zacząć się obawiać, że odcinek będzie „przegadany” – co przy takiej ilości wątków byłoby bardzo niefortunne. Jedną ze słabszych scen jest tu dla mnie, o dziwo, scena w Harrenhal. Wymiany zdań pomiędzy Aryą i Tywinem mogą być zabawne, intrygujące... ale ileż można? Póki co wątek ten prowadzi donikąd. Najwyraźniej zniknął list w ręce ser Lorcha, który był raczej jednoznaczną wskazówką w sprawie jego zabójstwa. A przy okazji, zniknął też znany maratończyk, Littlefinger. Ciekawe, gdzie się objawi następnym razem? Wracając do Harrenhal – aż chciałoby się, żeby Arya wbrew wszelkiej logice skorzystała z okazji i wbiła trzymany nóż w Namiestnika Zachodu. Może to przyspieszyłoby nieco akcję. Ten ostatni przynajmniej na końcu udowodnił, że nie jest zupełnym idiotą, choć jego plany wobec dziewczynki wciąż są dla mnie niezrozumiałe. Tyle dobrego, że w najnowszym odcinku pada w końcu nazwa „Bractwo bez chorągwi”, choć póki co nie ma raczej nadziei na poznanie szczegółów działalności tej grupy.
Idiotą z pewnością jest za to Jon Snow. Jego beztroska w traktowaniu swojego „więźnia” jest godna podziwu. Pomijając jednak to, sceny z Ygritte dostarczają nam ciekawego wglądu w filozofię życiową „wolnych ludzi”, ale także Nocnej Straży. Wydaje się, że słowa ognistej piękności powodują niewielką rysę w przekonaniu Jona, że celibat to taka świetna sprawa. Do czego to doprowadzi? Na razie pozostają domysły. Na szczęście niedoświadczenie Snowa zostaje w końcu (ponownie) ukarane i nie będziemy skazani na wieloodcinkowe błądzenie po lodowych pustkowiach. Pozostaje więc jedno pytanie – gdzie jest Qhorin?
Swoją dawkę ekranowego czasu otrzymała po raz kolejny Sansa. Tym razem udało jej się być mniej irytującą, niż zazwyczaj. Przy okazji zgrabnie wpleciono wątki innych postaci. O ile Ogar w swoim stylu pozostaje raczej przerażającym aniołem stróżem, o tyle Shae, wbrew temu czego się obawiano po trailerze tego odcinka, pokazała wyjątkową lojalność. Na niewiele się to jednak zdało. Dialog Sansy z Cersei pokazuje po raz kolejny bardziej ludzką twarz tej drugiej oraz główną myśl przewodnią jej działań. Jednocześnie otrzymujemy dowód na to, że król Joffrey całkowicie wyrwał się spod kontroli. Cersei przyznaje to nawet później w krótkim dialogu z Tyrionem, którego w tym odcinku niemal pominięto. Jednak nagromadzenie innych wątków sprawia, że nie odczułem aż tak jego nieobecności.
[image-browser playlist="602437" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Druga część odcinka to znaczne przyspieszenie tempa akcji, a przy tym rozpoczęcie znanego raczej z książek krwawego żniwa. Pozostając przy Starkach: król Robb i jego wcale-nie-podejrzana przyjaciółka na szczęście tym razem szybko usuwają się z drogi, pozostawiając miejsce znacznie ciekawszym graczom. Takim jak Jaime Lannister. W udzielonym przez Nicolaja Coster-Waldau wywiadzie, aktor wcielający się w rolę Królobójcy mówił o swojej ulubionej scenie, która pojawia się właśnie w odcinku siódmym. Po jego obejrzeniu można się zastanawiać, którą ze swoich świetnych scen miał na myśli. Wszyscy bowiem oczekiwali na jego interakcję z Catelyn Stark, niektórzy nawet przewidzieli próbę ucieczki. Jednak tak mroczna strona złotowłosego rycerza może być chyba nazwana jednym z najbardziej szokujących momentów odcinka. Oczywiście można by się zastanawiać, czy rzeczywiście musiał tak potraktować swojego krewniaka w celu ucieczki. Przymknijmy jednak oko na tę drobną nieścisłość. Bezwzględny Jaime to z pewnością coś wartego obejrzenia, a jego szybkie schwytanie musi na razie zaspokoić żądnych lannisterskiej krwi fanów. Przy okazji warto odnotować późny debiut szkockiego aktora Johna Stahla w roli lorda Rickarda Karstarka. Jestem ciekaw jaką część z tego, pomniejszego przecież, wątku twórcy zmieszczą w serialowej adaptacji. Póki co srebrnobrody lord ograniczył się do pogróżek.
W poszukiwaniu kolejnego zaskoczenia udamy się do Quarthu. Tak, tak, „ulubiony” wątek fanów tym razem stanął na wysokości zadania. Po dość zastanawiającym zakończeniu ostatniego odcinka, fora internetowe rozgorzały w dyskusji, kim też może być tajemniczy złodziej smoków. Ja osobiście pozostawałem w chyba największej partii zwolenników Pyata Pree. Mało kto jednak przewidział okoliczności, w jakich doszło do tej zuchwałej kradzieży – oraz okoliczności jej wyjaśnienia. Przy okazji w jednym efektownym pociągnięciu pozbyliśmy się naszego stricte serialowego komika – żegnaj Królu Przypraw, witaj Królu Quarthu! Nie jestem co prawda pewien, co ma wspólnego podrzynanie handlarzom gardeł z byciem królem, ale to w końcu ich miasto. Zaś Dany w tym odcinku zachowywała się wręcz nienaturalnie trzeźwo (ani jednego okrzyku o walce ogniem i mie... krwią!). Jej pouczanie Joraha było dość śmieszne zważywszy na to, że jak dotąd to jej przypadała nagroda Miss Naiwności Essos. Ale kto wie, może ta krwawa lekcja nauczy małą księżniczkę, że życie to nie bajka? Że nie można ufać nikomu? Że pora zabrać się na statek i ruszyć z miejsca? ...Raczej nie. Jej naturalna zdolność do niepodejmowania żadnych działań każe nam wciąż oczekiwać na nieuchronną wizytę w Domu Nieśmiertelnych. Gdzie, zważywszy na ogrom dokonanych w tym wątku zmian, wszystko się może zdarzyć.
[image-browser playlist="602438" suggest=""]©HBO 2012. All Rights Reserved
Kończąc ten naładowany bohaterami odcinek powracamy do lorda Winterfell i wątku, który przywróci rozdrażnionych książkowych purystów na znajome im wody. Theon, tym razem najwyraźniej pod wpływem Dagmera (który przejął chwilowo rolę innej, znacznie dla mnie ciekawszej postaci), umacnia swoją pozycję najbardziej znienawidzonej postaci sezonu. W tej dramatycznej scenie, podkreślonej przez klimatyczny podkład muzyczny, po raz kolejny widz przypomni sobie hasło: każdy może być zabity. Czy jednak syn Krakena mógł się posunąć tak daleko? Przekonamy się za tydzień!
„Człowiek bez honoru” to bardzo mocny odcinek, w którym nie zabrakło ani dialogów, ani brutalnej akcji. Twórcy serialu udowodnili, że potrafią rozplanować tak ogromną ilość wątków w jednym odcinku, nie uciekając się do zapychaczy (na wszelki wypadek nie powiem nic o nagości). Pozostaje mieć nadzieję, że przyspieszenie widoczne w drugiej części utrzyma się również w kolejnych odcinkach, zapewniając nam ponownie piorunującą końcówkę sezonu.
Ocena: 8,5/10
Poznaj recenzenta
Jan MorysKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat