Gra o tron: sezon 6, odcinek 4 – recenzja
Dopiero w 4 tygodniu emisji serial Gra o tron wyszedł poza pewien schemat, nakreślony w poprzednich 3 odcinkach i doprowadził do zakończenia wątku, który dotychczas był jednym ze słabszych w całym sezonie.
Dopiero w 4 tygodniu emisji serial Gra o tron wyszedł poza pewien schemat, nakreślony w poprzednich 3 odcinkach i doprowadził do zakończenia wątku, który dotychczas był jednym ze słabszych w całym sezonie.
Historia Daenerys porwanej przez Khalasar od początku do mnie nie trafiała. Wątek snuł się przez pierwsze 3 odcinki i wydawało się, że w żaden sposób nie rozwijał bohaterki. Mało tego – można było spekulować, że prędzej czy później nadlecą smoki, zrobią porządek z Dothrakami i uwolnią swoją matkę. Szczególnie w momencie, gdy Tyrion odważył się zejść do lochów piramidy, w której były przetrzymywane. Twórcy poszli jednak nieco inną drogą. Daario i Jorah szybko odnaleźli swoją królową i nawet byli w stanie ją ratować. Ta jednak kolejny raz zaskoczyła swoją przebiegłością, a także wielkim darem, który ostatni raz widzieliśmy chyba w finale 1. sezonu (jednak wtedy był on bardzo niedopowiedziany). Twórcy nazywają go "supermocą" i nie da się ukryć - scena, w której zupełnie naga Daenerys wychodzi z palącego się pomieszczenia pokazuje, że jest to bohaterka z którą trzeba się liczyć. I nawet jeśli ognioodporność Dany jest w pewnym sensie kontrowersyjna (twórcy bronią się, że jest to pomysł George'a R.R. Martina), to pamiętajmy, że to serial fantasy, a smoki prędzej czy później odegrają w tej historii kluczową rolę.
Pozostaje mieć nadzieję, że teraz wątek Dany nabierze rozpędu. Wraz z podporządkowanym sobie Khalassarem będzie mogła powrócić do Meereen i raz na zawsze rozprawić się z Synami Harpii. Ciekaw jestem tylko co powie na decyzje i próby rządzenia przez Tyriona. Chyba już dziś możemy założyć, że nie będzie szczęśliwa z paktu, jaki Lannister zawarł z handlarzami niewolników. I co dalej z inwazją na Westeros?
Twórcy Game of Thrones w końcu zrezygnowali ze schematu, o którym pisałem we wstępie. Dotychczas każdy odcinek rozpoczynał się na Murze oraz kończył na Murze. W środku epizodów przeplatały się mniej lub bardziej istotne wątki z Essos, Królewskiej Przystani, czy też Winterfell. W 4. odcinku częściowo się to zmieniło, a końcówkę odcinka skupiono na Daenerys. Mimo to wciąż sporo ciekawych rzeczy dzieje się na północy.
Oglądając końcówkę poprzedniego epizodu byłem przekonany, że Jon Snow w jakiś sposób minie się z Sansą i jednak nie dojdzie do ich spotkania. Były Lord Dowódca jednak został w Czarnym Zamku, gdzie doszło do pięknego z perspektywy całego serialu połączenia bohaterów, którzy ostatni raz widzieli się w początkowych odcinkach 1. serii. Podoba mi się to, w jaki sposób twórcy systematycznie budują podwaliny pod wielką bitwę, którą obejrzymy w jednym z odcinków. List wysłany przez Ramsaya do Jona jest tego kolejnym przykładem. Jednocześnie powraca wątek Littlefingera, który – jak to ma w swoim zwyczaju – kręci i kombinuje, ale wygląda na to, że rycerze Doliny będą cennym wsparciem dla Jona w walce o Winterfell z Boltonami.
W końcu więcej zaczyna się dziać w Królewskiej Przystani. W myśl zasady „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem” Lannisterowie i Tyrellowie postanawiają połączyć siły w starciu z Wielkim Wróblem i Wiarą Wojującą. Mało tego – robią to za plecami króla Tommena. Jestem bardzo ciekaw, jak zakończy się to starcie i czy faktycznie Lannisterom uda się choć trochę odzyskać kontrolę nad stolicą. Wielki Wróbel to prawdopodobnie najciekawsza postać, jaka pojawiła się w Królewskiej Przystani od czasu wyjazdu Littlefingera i bardzo bym się zdziwił, gdyby ot tak dał się zaskoczyć swoim wrogom.
Zastanawia mnie też, jak dużą rolę w całej historii odegrają Żelaźni Ludzie. Skoro scenarzyści zdecydowali się na powrót Theona na Żelazne Wyspy (zamiast np. ruszyć z Sansą na Mur) i wprowadzili do serialu Eurona Greyjoya, to muszą mieć w tym jakiś cel. Pytanie tylko, czy faktycznie ma on związek z Daenerys (nawiązanie do książek), a może chodzi o coś zupełnie innego.
Game of Thrones utrzymuje poziom z kilku poprzednich odcinków. Nie zaskakuje spektakularnymi zwrotami akcji, ale w udany sposób buduje podstawę pod kolejne wielkie wydarzenia. A takimi będzie na pewno konflikt w Królewskiej Przystani, bitwa o Winterfell i powrót Dany (jeszcze silniejszej niż dotychczas) do Meereen. No i nie ukrywajmy - czuć, że ta historia powoli zbliża się do końca. Podczas bitwy o Winterfell na placu boju pozostanie tylko jedna armia. W Królewskiej Przystani również już niebawem przeciwnicy zetrą się ze sobą, próbując odzyskać to co im zabrano. A w Essos? Daenerys musi zrozumieć, że Westeros i Żelazny Tron jest jej przeznaczony.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat