„Graceland”: sezon 2, odcinek 13 (finał) – recenzja
Zakończenie bardzo przeciętnego sezonu stara się wyjść z tego jakościowego dołu dość typowymi zabiegami. I choć finał Graceland wygląda lepiej, to nadal nie porywa.
Zakończenie bardzo przeciętnego sezonu stara się wyjść z tego jakościowego dołu dość typowymi zabiegami. I choć finał Graceland wygląda lepiej, to nadal nie porywa.
Graceland w finałowym odcinku popełnia jeden z najgorszych błędów, jakie można popełnić w zakończeniu sezonu: twórcom bardziej zależy na tym, by zbudować wątki na ewentualną 3. serię (tej jeszcze nie zamówiono...), niż na satysfakcjonującym zamknięciu prezentowanej w tym sezonie historii. Żaden wątek nie zostaje zakończony, a jedynie przedłużony na przyszły rok.
Irytuje kompletne popsucie wątku Johnny'ego (Manny Montana), który przez większość sezonu był najciekawszy. Zamiast interesującego rozwoju dostajemy nieciekawe love story tworzone po linii najmniejszego oporu. Banał goni banał, w dodatku w mdłym stylu. Wydaje się, że potencjał na coś więcej tutaj był, ale najwyraźniej bardziej pasowało twórcom pokazanie stereotypowego bandyty, mało interesującej relacji Johnny'ego z siostrą gangstera i szantażu, który ma napędzać kolejny sezon. Zaprezentowano to w tak niestawny sposób, że trudno ekscytować się rozwiązaniem historii.
[video-browser playlist="633300" suggest=""]
Zresztą nie lepiej dzieje się w przypadku Charlie (Vanessa Ferlito). Tutaj również klisze, nieciekawy rozwój i banalny finał. Nie czuć kreatywności Jeffa Eastina, a zamiast tego bardzo wyraźnie widać brak chęci. O emocjach nie ma tutaj mowy. Graceland w tym sezonie pokazało, że nie stać tego serialu na odważne decyzje, więc finał wydawał się oczywisty - i też taki się okazał.
2. sezon Graceland zrobił dosłownie wszystko, co było możliwe, aby widz znienawidził postać Mike'a (Aaron Tveit), a finał jedynie ten problem pogłębia - bohater jest irytujący, jego zachowanie jest bardzo niekorzystne, a podejmowane decyzje są często po prostu głupie, dlatego też sam cliffhanger nie działa tak, jak trzeba. Kiedy zabijana jest centralna postać serialu, powinny być w tym wielkie emocje, a ja mam tylko do zaoferowania jedną reakcję: dobrze, że pozbyto się największej wady Graceland. Bardziej kibicuję Briggsowi (Daniel Sunjata) i Charlie niż Mike'owi, który przecież może mimo wszystko wrócić do życia w 1. odcinku kolejnego sezonu (jeśli ten w ogóle powstanie).
Czytaj również: 7 aktorek walczy o rolę w 2. sezonie serialu "Detektyw"
Graceland kończy się odcinkiem niezłym i choć cliffhanger nie działał, jak trzeba (przynajmniej według mnie), to brawa należą się za zaskakującą decyzję, która może ten serial rozruszać. Jeśli jednak w kolejnym sezonie Mike powróci i wraz z nim dostaniemy znów to samo, Graceland jedynie się pogrąży w jeszcze głębszym bagnie przeciętności.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat