„Grimm”: sezon 4, odcinek 22 (finał) – recenzja
Pod koniec sezonu "Grimm" przybrał bardzo mroczny ton. Finałowy odcinek pełen był napięcia i emocji, a uśmiercenie jednej z głównych bohaterek, którego można było się po ostatnich odcinkach spodziewać, całkowicie zmienia dynamikę w serialu i pozwala wypłynąć produkcji na głęboką wodę.
Pod koniec sezonu "Grimm" przybrał bardzo mroczny ton. Finałowy odcinek pełen był napięcia i emocji, a uśmiercenie jednej z głównych bohaterek, którego można było się po ostatnich odcinkach spodziewać, całkowicie zmienia dynamikę w serialu i pozwala wypłynąć produkcji na głęboką wodę.
"Grimm" zaskoczył chyba wszystkich kierunkiem, w jakim rozwinięto postać Juliette. Dotychczas stała raczej na drugim planie, jej udział w fabule ograniczał się do romantycznego wątku z Nickiem. W 4. sezonie dzięki przemianie w Hexenbiest wszystko odwróciło się o 180 stopni. To właśnie Juliette w swoim nowym wcieleniu napędzała akcję i była bohaterką, która wzbudzała najwięcej emocji. Jej przemianę, coraz dalej postępującą nie tylko w sile i wyglądzie, ale również w zachowaniu, obserwowało się z ekscytacją. Im bliżej finałowych odcinków sezonu, tym mroczniejszą postacią się stawała, aż do chwili zaakceptowania i złowrogiego wykorzystania swoich mocy. Szalę goryczy przelała wiadomość o ciąży Adalind.
Zawiść w stosunku do innych ostatecznie skierowała ją na drogę destrukcji, która chyba nie mogła skończyć się inaczej. To, co zrobiła matce Nicka, było po prostu wredne i okrutne - nie było możliwości, aby po takim czynie odzyskała zaufanie pozostałych bohaterów serialu. Bitsie Tulloch w nowym wcieleniu wypadała znakomicie i mimo że trochę szkoda, iż nie zobaczymy jej w następnym sezonie, uśmiercenie Juliette było nieuniknione, a dodatkowo pozwala na nową dynamikę w 5. serii. Ciekawie przedstawiono samą scenę śmierci Juliette, pokazując jednoczesną miłość i nienawiść, jaką czuje w stosunku do niej Nick. Oglądając wcześniejsze sezony, każdy chyba przypuszczał, że prędzej czy później ich wątek zakończy się happy endem, więc patrząc na rozwój Juliette w 4. sezonie całościowo, to było ogromne zaskoczenie.
[video-browser playlist="701532" suggest=""]
Cała pogoń bohaterów za rodziną królewską trzymała w napięciu, a scena walki Nicka z Kennethem wypadła znakomicie. Owładnięty żądzą zemsty Nick od początku był w tej bitwie górą, a ostateczne rozprawienie się z zabójcą jego matki przyniosło wyczekiwaną satysfakcję, podobnie jak w przypadku Juliette. Doszło do ciekawej zamiany ról między dwiema głównymi bohaterkami serialu. Juliette przemieniła się w Hexenbiest i stała się główną antagonistką sezonu, z kolei Adalind straciła swoje moce i okazała się być zupełnie nieszkodliwą postacią, która po prostu zrobiła wszystko dla dobra swojego dziecka. Wiele wskazuje też na to, że wreszcie odzyska Dianę, bo co innego miałby z nią zrobić wyciągnięty z kapelusza Meisner? Perspektywa romansu między nią a Nickiem jest chyba teraz nieunikniona i zapowiada się całkiem interesująco.
Świetnie, że wróciła Trubel, choćby tylko po to, aby zabić Juliette. Pozostaje jednak nadzieja, że bohaterka wróci na dobre. W końcu Bitsie Tulloch zwolniła miejsce w stałej obsadzie, a Nick po stracie matki i ukochanej będzie potrzebował wsparcia. Słabo natomiast wypada dość dziwny cliffhanger z powracającą agentką Chavez. Śmierć Juliette była wystarczająco dramatycznym zakończeniem, a jeśli już twórcy uparli się na jakiś dodatkowy cliffhanger, to powinien on naprawdę zachęcać do powrotu do serialu w 5. sezonie. Tymczasem ten zaprezentowany ani nie wzrusza, ani nie porywa - a szkoda.
Czytaj również: „The Flash” – 1. sezon rozgrywał się w alternatywnej linii czasowej
Z uwagi na dwie ogromne straty w życiu głównego bohatera "Grimm" powinien utrzymać swój mroczny ton w następnym sezonie. Nowe życie Nicka i spodziewane zjednoczenie Adalind z Dianą zachęcają do śledzenia kolejnych odcinków, czego niestety nie można powiedzieć o niepotrzebnym cliffhangerze. Śmierć Juliette udowadnia też, że żaden z bohaterów nie jest bezpieczny, więc emocji nie powinno zabraknąć.
Poznaj recenzenta
Stefan ŁojkoDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat