„Homeland”: sezon 4, odcinek 9 – recenzja
Można to już napisać otwarcie – w 4. sezonie scenarzyści Homeland przechodzą samych siebie. Po nieco słabszej i mocno krytykowanej 3. serii produkcja stacji Showtime powróciła z nowymi odcinkami, a w 2. połowie obecnie emitowanego sezonu wręcz zaskakuje i zadziwia niezwykle dojrzałą oraz dobrze przemyślaną historią. Tak świetnego Homeland nie oglądaliśmy od czasu 1. serii!
Można to już napisać otwarcie – w 4. sezonie scenarzyści Homeland przechodzą samych siebie. Po nieco słabszej i mocno krytykowanej 3. serii produkcja stacji Showtime powróciła z nowymi odcinkami, a w 2. połowie obecnie emitowanego sezonu wręcz zaskakuje i zadziwia niezwykle dojrzałą oraz dobrze przemyślaną historią. Tak świetnego Homeland nie oglądaliśmy od czasu 1. serii!
Homeland ponownie staje się serialem, który mocno wciąga widza w swój świat i momentami nie pozwala mu spokojnie oddychać. Przyznaję, po kilku początkowych odcinkach 4. serii byłem do całej historii nastawiony dość sceptycznie. Nie do końca przekonywał mnie "romans" Carrie i mozolnie rozwijana historia, w której nie czuć było realnego zagrożenia ze strony terrorystów. Wszystko jednak zmieniło się w najnowszym odcinku. Już przed tygodniem (i jeszcze wcześniej), kiedy na dobre rozpoczął się 2. rozdział 4. sezonu (od 7. odcinka) czuć było znaczną zwyżkę formy. Z tygodnia na tydzień epizody Homeland robiły większe wrażenie, a stawka, o jaką toczyła się gra, rosła. Punkt kulminacyjny osiągnięto w ostatnich minutach odcinka 9. Pytanie tylko, co wydarzy się dalej.
Tylko w Homeland scenarzyści i reżyser potrafią w tak emocjonujący sposób przedstawić wymianę więźniów, jak miało to miejsce w recenzowanym odcinku. Przez bite 20 minut siedziałem ze wzrokiem wpatrzonym w ekran i aż bałem się mrugać. Twórcom kolejny raz udało się ukazać niesamowity klimat tego typu sytuacji, w której stawką jest życie jednego z głównych bohaterów. Już przed tygodniem Mandy Patinkin pokazał absolutną klasę zasługującą minimum na nominację do Emmy i Złotego Globu. W kolejnym epizodzie tylko potwierdził swój aktorski kunszt, siadając na środku pasa startowego opuszczonego lotniska i wykrzykując, że chce zginąć. Scena z wymianą więźniów bez wątpienia przejdzie do historii Homeland. Już dawno produkcja Howarda Gordona i Alexa Gansy nie wzbudzała tak wielkich emocji, jak robi to w 4. serii.
[video-browser playlist="632771" suggest=""]
Homeland nagle stał się serialem kompletnym. Zachwyca reżyseria, szczególnie w scenach związanych z Saulem, gdy kamera stara się pokazywać wydarzenia z perspektywy oczu bohatera. Biorąc pod uwagę położenie Berensona, robi to kapitalne wrażenie. Zwracam też uwagę na dialogi. Carrie miażdży swoim: "You are a traitor, and I am the fucking CIA", a Lockhart dodaje w swoim stylu: "What the fucking fuck!", reagując na wybuch niedaleko ambasady USA.
Długo czekałem na twist, który przewróci fabułę serialu do góry nogami, a stawka, o jaką grać będą bohaterowie, urośnie do rangi tej choćby z 1. sezonu. Końcowe sceny z atakiem na konwój głównych bohaterów połączone z ofensywą na amerykańską ambasadę to coś, czego chyba nikt się nie spodziewał. Ten zwrot akcji błyskawicznie przywołał na myśl najlepsze odcinki serialu 24 godziny, jak choćby ataki na siedzibę CTU bądź też inwazję na Biały Dom z 7. sezonu. Już dawno Homeland nie przypominał tak bardzo poprzedniego serialu Gordona i Gansy. Nie mam nic przeciwko, by w kolejnych odcinkach było podobnie.
Czytaj również: Morena Baccarin dołączyła do obsady "The Flash"
Najbardziej boli fakt, że na kolejny epizod – zapewne jeszcze bardziej emocjonujący i zwalający z nóg – musimy czekać długie 2 tygodnie. Jestem też bardzo ciekaw, czy mając pewny 5. sezon, twórcy zdecydują się zamknąć wszystkie wątki w tej serii, a może pozostawią nas na 10 miesięcy z wielkim cliffhangerem. Nie wydaje się, by sytuacja w Islamabadzie miała się unormować na przestrzeni 3 finałowych odcinków. A Homeland już dziś za odcinki 7-9 staje się mocnym kandydatem do nominacji do Emmy i Złotych Globów. Oby forma została utrzymana do samego końca tego sezonu.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat