Homeland: sezon 5, odcinek 12 (finał) – recenzja
To był najlepszy sezon Homeland i jednocześnie jeden z najspokojniejszych, najbardziej delikatnych i sentymentalnych finałów. Produkcja stacji Showtime żegna się z widzami rewelacyjną serią, która dzięki realizmowi i osadzeniu akcji we współczesnych realiach zapisuje się w historii telewizji złotymi zgłoskami.
To był najlepszy sezon Homeland i jednocześnie jeden z najspokojniejszych, najbardziej delikatnych i sentymentalnych finałów. Produkcja stacji Showtime żegna się z widzami rewelacyjną serią, która dzięki realizmowi i osadzeniu akcji we współczesnych realiach zapisuje się w historii telewizji złotymi zgłoskami.
Teoretycznie to tylko zbieg okoliczności - w praktyce twórcy Homeland odrobili lekcję z nawiązką. Po trylogii Brody’ego już przed rokiem zachwycili bardzo dobrym sezonem osadzonym na Bliskim Wschodzie. Widząc, co dzieje się na świecie, Alex Gansa i jego współpracownicy postanowili odkryć swój serial na nowo, tym razem w wersji europejskiej. Rok temu nikt nie przypuszczał, że to, co urodzi się w głowach scenarzystów, okaże się tak prawdziwe i tak zgodne z realiami dzisiejszego świata. Z jednej strony osadzenie akcji w Berlinie okazało się strzałem w dziesiątkę, bo dzięki temu serial nabrał sporo świeżości, wrzucając znanych bohaterów do zupełnie nowego środowiska. Z drugiej jednak nikt nie przypuszczał, że fikcja scenarzystów okaże się tak zgodna z wydarzeniami, do których doszło w Paryżu w połowie listopada.
Dla wielu widzów finał 5. sezonu Homeland okaże się najsłabszym odcinkiem całej serii i jednocześnie traktowany będzie jako zawód. Uważam to jednak za bardzo błędne myślenie. Tak jak pisałem przed tygodniem – w ostatnim odcinku nie będzie zaskoczeń. Atak terrorystyczny nie doszedł do skutku za sprawą Carrie Mathison, która zachowała się niczym Jack Bauer. Fantastyczna postać Allison Carr skończyła tak, jak mogliśmy przypuszczać. Nie spodziewałem się jednak, że bohaterka zginie na terenie Polski (świetny akcent pokazujący, jak blisko naszych granic dzieją się ważne i przerażające wydarzenia, a do tego w scenie pojawiają się polscy policjanci oraz samochód z polską rejestracją).
Finał 5. sezonu Homeland najmocniej był jednak skupiony na głównej bohaterce. Carrie nie zawsze w tej serii grała pierwsze skrzypce. Wspominałem o tym nawet w jednej z wcześniejszych recenzji: proporcje między wszystkimi bohaterami zostały dobrze wyważone. Zarówno Saul, jak i Carrie, Quinn czy wspomniana Allison otrzymali długie i ciekawe wątki, które przeplatały się między sobą. Ostatnia godzina należała jednak do Mathison. I to nie tylko przez uratowanie Berlina i powstrzymanie zamachowców. Główna bohaterka kolejny raz musiała zmierzyć się z odrzuceniem – tym razem przez Jonasa. Jednocześnie opłakiwała Quinna, którego wątek w 5. sezonie to tak naprawdę jedyna rysa na całej serii Homeland.
Peter Quinn w 5. sezonie był kimś innym niż poprzednio. Być może to Syria jeszcze bardziej go zmieniła. Jego wątek niestety mocno rozczarował, głównie dlatego, że bohater przebywał z Carrie bardzo rzadko. Końcówka odcinka dobitnie potwierdza, że Quinna już więcej w serialu nie zobaczymy. Wnioskować to można choćby po słowach lekarza, który jasno stwierdził, że jeśli Peter kiedykolwiek się obudzi, to nie będzie w pełni sprawny. Ważnym elementem jest też list, który otrzymała Carrie, wyraźnie sugerujący, że Quinn ostatecznie odszedł. Nawet jeśli scena pokazana w ostatnich minutach odcinka jest dwuznaczna, to jestem przekonany, że z postacią graną przez Ruperta Frienda musimy się pożegnać. Z jednej strony szkoda, że kończy w taki sposób; z drugiej należy pamiętać, że to tylko człowiek, który w swoim życiu zniósł bardzo wiele. Twórcy Homeland to nie ludzie, którzy na siłę chcą szokować zgonami bohaterów, a potem cudownie przywracać ich do życia. Ton finałowego odcinka oraz ostatnia scena ze słońcem, które przebija się przez zasłonięte żaluzje, wydaje się dobitnie to potwierdzać.
Przygoda Carrie w Berlinie dobiegła końca. Bohaterka zapewne powróci do USA oraz do swojej rodziny oraz córki. Co wydarzy się dalej? Tego nie wiemy. Chcą ją wszyscy. Saul zaproponował powrót do CIA, ale też mniej formalną propozycję wystosował Otto. Gdzieś w głębi duszy, oglądając ten odcinek, chciałem, by Carrie powróciła do pracy z Saulem, który przecież tak bardzo jej potrzebuje. Wydaje się jednak, że jest to rozdział ostatecznie zamknięty. Warto też zauważyć, że po raz pierwszy w historii Homeland finał sezonu tworzony jest tak, jakby miał to być jednocześnie finał całego serialu. Jak wiemy – tak się nie stanie, bo stacja Showtime zamówiła 6. serię.
Powtórzę to raz jeszcze: w 5. sezonie Homeland odrodził się na nowo jako ciężki, szpiegowski i niełatwy w odbiorze serial, który odzwierciedla prawdziwe życie i wydarzenia rozgrywające się na świecie. Droga, jaką obrali twórcy, okazała się słuszna, a nawet jeśli w kolejnej serii nie osadzą akcji w otaczających nas realiach, to i tak jestem przekonany, że ton serialu się nie zmieni. Będzie trzymał w napięciu tak jak w 5. sezonie, ale jednocześnie będzie też kameralny i spokojny. Tak jak ten finał.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat