Intryga szyta grubymi nićmi
Szósty odcinek w końcu porusza główny wątek sezonu, który jest zupełnie inny, niż można było się spodziewać. Nareszcie coś się dzieje w Witches of East End.
Szósty odcinek w końcu porusza główny wątek sezonu, który jest zupełnie inny, niż można było się spodziewać. Nareszcie coś się dzieje w Witches of East End.
Najciekawszym wątkiem okazuje się historia Ingrid, która wykorzystała zaklęcie, aby odzyskać wspomnienia z poprzedniego życia. Można było się spodziewać, że będzie mieć to duży wpływ na fabułę serialu. Historia z przeszłości potrafi zaciekawić, nawet pomimo okropnie banalnego schematu z sektą ubraną w szaty czarów. Bardziej podoba mi się to, jaki wpływ te wspomnienia mają na teraźniejszość. Przeczuwałem, że motyw małżeństwa Frei musi nieść za sobą coś więcej i nie myliłem się. Pozostaje w tym miejscu pytanie, jaki plan ma córka ukochanego Ingrid? Przypuszczam, że w grę może wchodzić zemsta oraz uwolnienie ojca, bo jak widzieliśmy, został on chyba uwięziony w nożu przy pomocy czarów Joanny, a nie zabity. Drzemie w tym potencjał na coś wyjątkowego, co może sprawić, że Witches of East End wyciągnie się z bagna przeciętności. Oby Virignia Madsen w roli czarnego charakteru pokazała trochę aktorstwa i stała się godną przeciwniczką Julii Ormond. Ten wątek doprowadza także do zadania najważniejszego pytania - czy ta postać jest tą zmiennokształtną z początku sezonu?
[video-browser playlist="633834" suggest=""]
Zastanawiam się, czy jakąś większą rolę mają odegrać dzieci postaci granej przez Madsen, czy jest to jedynie pretekst do nieudanego wątku romantycznego. Tutaj scenarzyści również powoli wychodzą z bardzo kiepskiego romansu i zaczynają to rozkręcać. Wprowadzenie motywu magicznej rośliny może trochę pomóc. Do tego dochodzę do wniosku, że sny Killiana i Frei to na pewno robota nowego głównego czarnego charakteru. Szkoda jedynie, że relacje tych postaci nadal są tak banalne i sztampowe.
Razi mnie reakcja Ingrid na sytuację z przeszłości. Przecież wyraźnie widzimy, że ciotka nie zabija jej z premedytacją - Ingrid wówczas zginęła przez własną głupotę. Nie rozumiem, dlaczego współczesna Ingrid z tego powodu celebruje sztukę focha. Jest to bardzo naciągane i niepotrzebne. Coś takiego nie powinno mieć wpływu na tę relację, bo jedyną osobą, jaką Ingrid może obwiniać za śmierć, jest ona sama.
Witches of East End w końcu zaczyna nabierać wiatru w żagle, prezentując zalążki przewodniego wątku, który potrafi zaintrygować. Oby teraz w pełni skupiono się na tym, z odpowiednią równowagą pomiędzy wątkami obyczajowymi, a jeszcze coś z tego serialu będzie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat