Jeszcze nigdy...: sezon 2 - recenzja
Jeszcze nigdy... 2 triumfuje na polskim Netflixie na pierwszym miejscu. Czy serial zasłużył na podium?
Jeszcze nigdy... 2 triumfuje na polskim Netflixie na pierwszym miejscu. Czy serial zasłużył na podium?
Jeszcze nigdy… zostawiło nas ostatnio w bardzo emocjonującym punkcie, w którym główna bohaterka rozsypała prochy swojego ojca, pogodzona z jego śmiercią bardziej niż kiedykolwiek. A także z dwoma chłopakami, którzy chcieli się z nią związać, choć do tej pory zdobycie nawet jednego wydawało jej się niemożliwe. Czy kontynuacja, w przeciwieństwie do wielu innych seriali młodzieżowych na Netflixie, jest równie dobra co 1. sezon, czy już nie było na nią pomysłu?
Przede wszystkim po zwiastunach widzowie mogli obawiać się, że cały 1. sezon będzie skupiony wokół Devi, która próbuje randkować z dwoma chłopakami jednocześnie. Na szczęście ten wątek został stosunkowo szybko zamknięty i nie musieliśmy męczyć się z komedią omyłek, w której bez końca ucieka z ramion jednego do drugiego. To mądra decyzja, by nie ciągnąć tego pomysłu dłużej niż dwa odcinki, choć i tak pod koniec sezonu ma się frustrujące wrażenie, że cała zabawa z trójkątem niestety nie znudziła się jeszcze jego twórcom.
W tym sezonie mieliśmy okazję przyjrzeć się bliżej postaciom drugoplanowym, którym poświęcono zdecydowanie więcej czasu antenowego niż na początku serii. Mama Devi miała okazję spotkać się z rodziną, poznaliśmy kulisy kilku problemów, jakie miała w swoim małżeństwie, a także pokazała nam, jak ciężko przychodzi jej bycie samotną matką. Przyjaciółki głównej bohaterki także zaczęły prowadzić swoje własne historie, a Paxton przestał być tylko ładną twarzą. Poświęcono cały odcinek na pokazanie, że czasem czuje się po prostu głupi i gorszy od reszty, choć bardzo nie chciałby tego przyznać. Na ich przykładach widać, że w tym sezonie dołożono starań, by ludzie wokół Devi nie byli tylko jednowymiarowymi postaciami.
W 2. sezonie Jeszcze nigdy… wprowadzono kilku nowych bohaterów. Wśród nich zdecydowanie wyróżnia się Aneesa, która zmieniła szkołę. Jest hinduską, ale szybko staje się popularna, co daje Devi do myślenia, że może to nie przez rasizm była wyrzutkiem. Na szczęście serial dość przekornie podszedł do motywu rywalizacji głównej bohaterki z tą nową i fajniejszą dziewczyną, ponieważ bazując na tym stereotypie tak naprawdę udowodnił, jak głupia i bezpodstawna może być licealna zazdrość, czy w ogóle koncept popularności w szkole średniej.
I jak zwykle, nie bał się przyznać, że to Devi była w błędzie, a nie ludzie wokół niej. To, co czasem jest najlepsze w tym serialu to fakt, że główna bohaterka zawsze jest rozliczana ze swoich niemądrych decyzji, które krzywdzą innych. Nie ma immunitetu tylko dlatego, że jest w centrum opowieści. Devi może młodych widzów wiele nauczyć na temat tego, by brać odpowiedzialność za swoje czyny. Nie jest idealna, czasem mamy ochotę potrząsnąć nią przez ekran, ale trzeba przyznać, że serial doskonale zdaje sobie sprawę z jej wad i to właśnie dzięki nim ma szansę porozmawiać o takich rzeczach jak problemy radzenia sobie ze złością, czy to, do czego może prowadzić przesadny perfekcjonizm, gdy wymagało się go od dziecka cały czas w szkole.
Jest to też jeden z seriali, które mają najlepszą reprezentację, o jakiej można pomyśleć. Mamy tu bohaterów homoseksualnych. Niektórzy wpisują się w stereotypowy obraz, a inni przeciwnie, czują się wyrzutkami we własnej społeczności. W 2. sezonie na przykładzie Fabioli widzimy, że są osoby, które przez to, że nie identyfikują się ze spopularyzowanym obrazem osób LGBT, mają wrażenie, że coś jest z nimi nie w porządku i powinny się zmienić. Niezwykle rzadko mówi się w serialach właśnie o takich ludziach. Jeszcze nigdy… dba o to, by zamiast odhaczyć na liście bohaterów osobę homoseksualną, rzeczywiście dać jej osobowość i przyłożyć się do jej historii. Nie próbuje być na siłę progresywny, tylko rzeczywiście jest.
W kwestii reprezentacji mamy też do czynienia z bezbłędną Rebeccą, siostrą Paxtona, która ma zespół Downa. Twórcy nie musieli nawet pokazywać jej wiele razy na ekranie, by stworzyć ciekawą, realistyczną i sympatyczną postać z niepełnosprawnością, która nie wydaje się ani trochę wymuszona. Czasem zapominamy, że pokazanie mniejszości na ekranie łączy się też z takimi osobami jak ona, których bardzo brakuje w popkulturze. W dodatku Rebecca naprawdę nie jest sportretowana jako ofiara, tylko ambitna młoda dziewczyna, która ma wielkie marzenia i uwielbia wytykać swojemu bratu, że potrafi być prawdziwym dupkiem. Jeszcze nigdy… mistrzowsko radzi sobie z pokazywaniem historii osób, które nieczęsto dochodzą do głosu na ekranie.
Serial też po raz kolejny nie zawodzi, jeśli chodzi o samoświadomość. Wie, kiedy pewne wątki nie mają sensu, a bohaterowie zachowują się dość głupio i infantylnie, co od razu wytyka im narrator. To sprawia, że nawet jeśli czasem znajdą się żenujące momenty, możemy na nie przymknąć oko. Koniec końców produkcja nie wstydzi się tego, że mówi o nastolatkach, ich problemach, które w momencie, gdy się rozgrywają, wydają się dla nich największa tragedią na świecie i zdaje sobie sprawę, że niektóre elementy mogą być wręcz śmieszne. Ale właśnie dlatego, że się do tego przyznaje, dobrze się to ogląda.
Warto też wspomnieć o tym, że 2. sezon zupełnie inaczej rozłożył akcenty w porównaniu do poprzedniego. Pierwszy miał jeden, mocny wątek, który budował napięcie przez wszystkie odcinki, by doprowadzić do mocnego, emocjonującego finału. W przypadku kontynuacji nie ma takiego motywu przewodniego, w dodatku czasem ma się nieprzyjemne wrażenie, że Devi jednak trochę za mało wniosków wyciągnęła ze swoich poprzednich błędów. 2. sezon rozłożył małe akcenty w kilku miejscach, zamiast wypuścić wszystkie kotłujące się długo uczucia w jednym kulminacyjnym momencie. Ta zmiana sprawia, że finał mniej robi wrażenie na widzach. W dodatku ostatnia scena zapowiada, że historia w kolejnym sezonie może niestety zatoczyć błędne koło i jeszcze bardziej zagmatwać relacje pomiędzy bohaterami.
Pomijając jednak ten aspekt, 2. sezon nie był wymuszoną kontynuacją, na którą zabrakło pomysłu. Rozwinął bohaterów, których już mieliśmy okazję poznać, a którzy zawsze są zbudowani z krwi i kości, przez co wszystko, co ich spotyka, dotyka widza. Tym razem zdecydowanie więcej razy stanęły mi łzy w oczach, co udowadnia, że produkcja bezbłędnie potrafi grać na emocjach. Zasługą tego jest fakt, że doskonale rozumiemy motywacje wszystkich postaci, nawet jeśli popełniają błędy, czy przez chwilę zachowują się irracjonalnie. Przywiązujemy się do nich. Pozostaje mieć nadzieję, że 3. sezon nie zepsuje dobrej passy i przede wszystkim pozwoli Devi w spokoju nacieszyć się stabilnym związkiem.
Poznaj recenzenta
Paulina GuzKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat