ArtRage
Czy jest gdzieś granica zła, którego można się dopuścić, by przetrwać? Czy okrucieństwa popełniane z uwagi na pragnienie zachowania własnego życia stawiają człowieka po stronie oprawców, czy jednak wciąż pozwalają uważać go także za jedną z ofiar? Czy od krańcowych, wojennych doświadczeń kiedykolwiek można się uwolnić?
Powieść Kapo Aleksandara Tišmy, napisana w latach osiemdziesiątych XX wieku i wydana właśnie w serii Cymelia przez ArtRage, stawia te pytania, pokazując z bliska jednego człowieka. Chodzi o Vilko Lamiana, urodzonego w Jugosławii ochrzczonego Żyda, którego młodość przypadła na lata tuż przed II wojną światową. Lamian ląduje w pewnym sensie poza nawiasem swojej wspólnoty, a jednocześnie wbrew własnej woli nieustannie do niej wraca. Już tytuł powieści mówi nam to, co w narratorze i w jego życiu najważniejsze: był obozowym kapo, więźniem dwóch z symbolicznie najstraszniejszych miejsc na Ziemi podczas II wojny światowej, Jasenovaca i Auschwitz, i współorganizatorem odbywającej się w nich Zagłady.
Poznajemy go już w latach osiemdziesiątych, w powojennej Jugosławii, gdy przypadkiem odkrywa faktyczne miejsce urodzenia Heleny Lifki. Lifka to jedna z kobiet, które były ofiarami Lamiana, bezwzględnie gwałconymi w zamian za odrobinę jedzenia. Przerażony możliwością ujawnienia swoich wojennych losów mężczyzna zaczyna obsesyjnie poszukiwać Heleny. Raczej nie niesie go żądza odkupienia. Wcześniej bezrefleksyjnie przyjmował cierpienia i ofiary innych, także rodziców, którzy pogodzili się z pójściem na śmierć, licząc przy tym, że ich syn uniknie tego losu. Może potrzebuje wyspowiadania się? Znalezienia wreszcie prawdziwej wspólnoty z ofiarami? Zrozumienia własnej żydowskości?
Źródło: ArtRageKapo został napisany w momencie, gdy czasy „literatury obozowej” zdawały się już dawno minąć. Perspektywa daje jednak powieści niezwykłą siłę. Choć od pobytu w Auschwitz upłynęło kilkadziesiąt lat, jugosławiańskie ulice, którymi chodzi Lamian, regularnie zmieniają się w oczach mężczyzny w miejsca kaźni, takie jak obozowa narzędziownia, scena jednych z najbrutalniejszych przekroczeń, niedających się w żaden sposób usprawiedliwić przymusem. Wykorzystywanie więźniarek pozwalało kapo poczuć się przez chwilę jednym z NICH, z esesmanów, istot silniejszych, wolnych od koncentracyjnej nędzy. Tišma nie pozwala swojemu bohaterowi na odkupienie. Tak, groziła mu śmierć. Ale nie wszystko da się usprawiedliwiać wojną, czytamy wszak także o bezwzględnych zachowaniach Lamiana z czasów studiów w Zagrzebiu, także związanych z żydowskością.
Achronologiczna narracja wraca do lat szkolnych narratora, czasów studiów w Zagrzebiu, a także obozowego okrucieństwa. Staremu Lamianowi towarzyszy zadziwienie tym, że można tak po prostu zapalić lampę, zjeść kolację, spać. Pogoń za Heleną to ucieczka przed wspomnieniami, a jednocześnie desperackie ich ściganie. Wykorzystywana niegdyś kobieta ma być szansą na to, by stanąć przed kimś i powiedzieć: tak, to ja. Kapo Furfa, człowiek przybranej tożsamości, który tak sprawnie unikał śmierci, zabijając innych, że zaczął czerpać z tego swoistą satysfakcję.
Kapo to powieść brutalna, ale znakomita. Można długo pisać o wielu aspektach wojennego doświadczenia, jakie autor pokazuje niemal mimochodem (więźniarki, oddające się za iluzoryczną szansę przetrwania, też wybierają ścieżkę ratunku – jakże inną od Lamiana!). Interesujące jest też bałkańskie spojrzenie na wojnę, gdzie los Serbów w rękach ustaszy nie jest lepszy od sytuacji aresztowanych przez Niemców Żydów, a krańcowo wrogie pod pewnym względem narody lądują później w tym samym państwie. Fascynująca jest wspólnota (niektórych!) losów bohatera z autorem, o którego węgiersko-serbsko-żydowskiej tożsamości ciekawie pisze w posłowiu tłumaczka, Magdalena Petryńska.
Poznaj recenzenta
Adam Skalski