Korzenie: recenzja miniserialu
Miniserial Korzenie zanotował bardzo dobrą oglądalność, a także wzbudził wiele emocji ze względu na poruszaną tematykę. Traktująca o niewolnictwie i rasizmie produkcja nie tylko wyróżnia się wysoką jakością, ale jest również bardzo udanym remakiem miniserialu, który swoją premierę miał w 1977 roku.
Miniserial Korzenie zanotował bardzo dobrą oglądalność, a także wzbudził wiele emocji ze względu na poruszaną tematykę. Traktująca o niewolnictwie i rasizmie produkcja nie tylko wyróżnia się wysoką jakością, ale jest również bardzo udanym remakiem miniserialu, który swoją premierę miał w 1977 roku.
Opowieść jedzie po tych samych torach co w produkcji z lat 70., ale różni się w pewien sposób od pierwowzoru. Poznajemy młodego Kunta Kinte, afrykańskiego wojownika, który od dnia narodzin cieszy się wolnością. Nadchodzi jednak dzień, w którym jak za ruchem czarodziejskiej różdżki znikają wszelkie marzenia, ambicje i perspektywy młodego mężczyzny, zostaje bowiem schwytany i przewieziony statkiem wraz z innymi Gambijczykami do Stanów Zjednoczonych. Oglądamy zatem zmagania czarnoskórych osób z niewolnictwem w najgorszej postaci.
We wstępie wspomniałem o wysokiej oglądalności, ale też emocjach, które serial wzbudził. Już teraz produkcji zarzucane jest zmienianie faktów historycznych. Pisząc scenariusz do tego typu historii, niewątpliwie kluczowym aspektem jest zachowanie prawdziwości zdarzeń oraz poglądy występujących tam bohaterów. Twórcy nie jeden raz wchodzili na drogę poprawności politycznej, wszystko po to, by wzbudzić jak najmniej kontrowersji. Połowicznie udawało się tego dokonywać. Mimo to Roots dalej są świetnie zrealizowaną opowieścią, która dotyka niezwykle trudnych i ważnych dla tego świata tematów.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że Roots są historią napisaną przez amerykańskiego autora Alexa Haleya, który był potomkiem Kunta Kinte. Niewątpliwie jest to przyczyną bardzo udanych relacji pomiędzy bohaterami. Niekiedy ubarwione, ale zazwyczaj naturalnie pokazujące, jakie panowały zwyczaje w społeczeństwie w Stanach Zjednoczonych. W tej stosunkowo prostej historii mamy przejawy ogromnej nienawiści, niezrozumienia i masę przemocy, z którą muszą zmagać się bohaterowie. Mimo wielu oklepanych chwytów serial autentycznie budzi współczucie i empatię.
Sceny takie jak ta na transportującym niewolników statku są idealnym przykładem na to, że można nakręcić serial poruszający bez zbędnego patosu i wymuszonej dramaturgii. Da się to zrobić również w sposób efektowny, świetnie zagrany i na wysokim poziomie operatorskim. Bez wątpienia jest to historia, która potrafi poruszyć i zaangażować widza. Tak samo dzisiaj, jak i czterdzieści lat temu.
Roots z 2016 roku na pewno nie będą tak głośne jak te z lat 70. i za jakiś czas prawdopodobnie znikną w czeluści bezmózgiej rozrywki. Pomijając nawet wszelkie aspekty historyczne i kontrowersyjne światopoglądy bohaterów - jest to serial z kapitalnymi aktorami, dobrym scenariuszem i zrealizowany na wysokim poziomie. Wnosi też wiele nowego, dzięki czemu nie jest tylko zwykła kopią produkcji z lat 70.
Źródło: zdjęcie główne: HISTORY
Poznaj recenzenta
Michał KujawińskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1952, kończy 72 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1974, kończy 50 lat