Za nami już finał środka 3. sezonu animacji Young Justice. Choć oczekiwania związane z tym serialem są naprawdę spore, twórcy postanowili w pierwszej części obecnej odsłony serii budować na ekranie wielowątkową fabułę. Takie podejście stało się dla nich samych mieczem obosiecznym - z jednej bowiem strony poszczególne aspekty opowieści potrafią pochłonąć bez reszty, z drugiej zaś ich narracyjny rozrzut jest tak spory, że czasami trudno się w nim odnaleźć. Sęk w tym, że na horyzoncie widać już wielkie zagrożenie w postaci inwazji Darkseida. Scenarzyści na jego przybycie przygotowują nas zupełnie nieśpiesznie, co nie wszystkim widzom przypadnie do gustu. W zasadzie po połowie 3. sezonu już wiemy, że na tym polu będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość i póki co odkrywać tajemnice związane z innymi postaciami. Na całe szczęście poszczególne elementy układanki pasują do siebie jak ulał. Niepozorny odcinek Exceptional Human Beings na papierze rozpisany był jako etap przejściowy pomiędzy kolejnymi częściami opowieści - być może dlatego tak wiele w nim odwołań do nowego położenia młodych herosów z Markovii czy miłosnych uścisków. Gdy jednak dołożymy do tego genezę Victora Stone'a aka Cyborga i kapitalnie ze sobą zestawione pojedynki na Santa Prisca: Batman vs. Bane, Lady Shiva vs. Katana, Metamorpho vs. Deathstroke, naszym oczom ukaże się świetnie poprowadzona, wielopłaszczyznowa historia, która niejednego widza zaskoczy. Dla twórców produkcji do powrót do korzeni, co widać w silniejszym eksponowaniu postaci zdawałoby się drugoplanowych niż członków tytułowej drużyny bohaterów. Nieco gorzej na tym tle jest w Another Freak. Muszę się Wam do czegoś przyznać - choć jeszcze tydzień wcześniej dałbym się za Foragera pokroić, jego powtarzane do znudzenia "Fred Robakk przez dwa K" w pewnym momencie zaczęło mi solidnie działać na nerwy. Podobnie wiele kłopotów w odbiorze sprawiła mi tłumaczona tu nieco nazbyt pokrętnie relacja Father Box - Mother Box, choć odcinek z całą pewnością broni się dobrze poprowadzonym wątkiem Cyborga i studzącego zapędy Briona Dicka. Cieszy też fakt, że scenarzyści bez specjalnego zadęcia wprowadzili tunele boom tube; te nie tylko przekonująco wyglądają, ale i ich działanie nie grzęźnie w gąszczu naukowej terminologii.
fot. spoilertv/Warner Bros.
+14 więcej
Nightmare Monkeys jest prawdopodobnie najbardziej zaskakującym z dotychczasowych odcinków 3. sezonu - wizja Garfielda, w której trafia on do stworzonej na poczekaniu kreskówki Doom Patrol Go! to nie tylko nieoczywisty i humorystyczny hołd dla bogatego świata animacji DC, ale i zabawa konwencją na całego. Cała sekwencja umiejętnie balansuje na granicy groteski, przy czym w żadnym miejscu jej nie przekracza; w dodatku dość sprawnie łączy się ona z zasadniczą osią fabularną, ustawiając podwaliny pod spotkanie Cyborga i herosów z Markovii. W tym momencie akcja nabiera tempa, a widz pewności, że poszczególne wątki nie były tak długo rozwijane dla zabicia antenowego czasu. Wszystko to miało znaleźć swoje podsumowanie w odcinku True Heroes - każdy z widzów będzie musiał sam wyrobić sobie zdanie na temat tego, czy faktycznie znalazło. W mojej ocenie finał środka sezonu nieco rozczarowuje; poza kończącym go cliffhangerem z Terrą w roli głównej na ekranie nie dzieje się znowu tak wiele, a emocjonalne rozterki Violet, nawet jeśli doprowadzające do ataku Cyborga, przetrącają tempo narracji. Z niejasnych przyczyn Dick już na tym etapie ufa herosom z Markovii na tyle, że chce ich włączyć w skład głównej drużyny - to o tyle dziwne, że ledwie kilka dni wcześniej Brion zupełnie wymknął się spod kontroli, a pozostali w dalszym ciągu jawią się jako nieopierzone podrostki. Dobrze jednak, że Deathstroke ma teraz wśród Ligi swoją wtykę - to powinno przełożyć się na zaskakujące zwroty akcji. Największym problemem dla widza może być fakt, że na kolejne odcinki tej historii przyjdzie nam poczekać aż do czerwca; nawet jeśli przez długie lata żyliśmy nadzieją na powstanie 3. sezonu, to taki obrót spraw i tak siłą rzeczy stanie się dla miłośników produkcji prawdziwą karą. Niezależnie od pewnych błędów w prowadzeniu fabuły Liga Młodych w dalszym ciągu potrafi bowiem fana trykociarzy zaangażować bez reszty - zatracić się w przedstawianej hierarchii, wyruszyć z herosami na śmiertelnie niebezpieczne jatki na całym świecie, poznać ich życie z tej zupełnie przyziemnej perspektywy. W przyszłość powinniśmy więc spoglądać z optymizmem. Nie może być inaczej, skoro teraz nadchodzi czas Darkseida.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj