Lockwood i spółka: sezon 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 27 stycznia 2023Lockwood i spółka to nowy paranormalny serial Netflixa z polowaniem na duchy. Fascynujące uniwersum, które mogłoby naprawdę oczarować widzów, gdyby dostało jeszcze troszkę więcej czasu.
Lockwood i spółka to nowy paranormalny serial Netflixa z polowaniem na duchy. Fascynujące uniwersum, które mogłoby naprawdę oczarować widzów, gdyby dostało jeszcze troszkę więcej czasu.
Lockwood i spółka to nowy paranormalny serial Netflixa na podstawie cyklu książkowego Jonathana Strouda. Nie znałam tego uniwersum, ale po seansie muszę przyznać, że to naprawdę fascynujący i oryginalny świat. Mamy bowiem do czynienia z ludzkością, która próbuje poradzić sobie z duchami, a jedynymi osobami, które są w stanie z nimi walczyć, są dzieci i nastolatkowie, czyli w teorii ci, którzy powinni być chronieni. Dawno nie zafascynował mnie tak żaden tytuł! Chociaż muszę przyznać, że nie jest idealny. Co się udało, a co poszło nie tak?
Tak jak wspomniałam, Lockwood i spółka przedstawia widzom niesamowite uniwersum, w którym na Ziemi nagle pojawiły się duchy. Przez zjawy ludzie zostali zmuszeni do całkowitego przemodelowania swojego dotychczasowego życia – wprowadzono na przykład godzinę policyjną. Dla fabuły najważniejsze są jednak agencje, w których szkoli się przyszłych pogromców duchów i nadzoruje ich działanie. Szkopuł w tym, że agentami są dzieci, ponieważ tylko one mogą wyczuwać zjawy. Z czasem, gdy dorastają, tracą swój cenny dar, ale bądźmy szczerzy – większość z nich i tak tego nie dożywa.
Ten świat to naprawdę żyzny grunt dla fantastycznych historii. Jest w nim wiele fascynujących i mrocznych elementów, których w serialu możemy zaledwie posmakować: czarny rynek, nawiedzone antyki, byli agenci, którzy po stracie Talentu są trochę jak weterani wojenni i nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Mamy też dzieci, które zabiera się na aukcje nielegalnych artefaktów, a także rodziców, którzy praktycznie sprzedają pociechy agencjom i skazują je na pewną śmierć, by zabierać ich wypłaty. To tylko kilka rzeczy, które przyciągnęły moją uwagę. Chciałam dowiedzieć się o nich więcej, jednak na przestrzeni ośmiu odcinków produkcji Lockwood i spółka możemy co najwyżej zerknąć do tego świata przez szybę, ale nie wejść do środka i naprawdę dobrze go poznać. Wielokrotnie złapałam się na tym, że chętnie zostawiłabym głównych bohaterów z ich problemami, by zatrzymać się na chwilę przy wątku pobocznym, który ciekawił mnie bardziej. Naprawdę liczę na to, że serial odniesie sukces, a twórca książki będzie chętny na współpracę i wspólnie z platformą wymyśli nową antologię w tym uniwersum.
Podoba mi się to, jak wprowadzono nas w akcję. Nie było żadnej przeciągającej się ekspozycji. Widzowi od razu pozwolono wskoczyć do historii Lucy, gdy miała dołączyć do jednej z lokalnych agencji. Na początku nie wiemy, co dokładnie się wydarzyło – odkrywamy to kawałek po kawałku na przestrzeni całego serialu – dlatego każda kolejna informacja jest zaskakująca. Niektórych rzeczy dowiadujemy się z bardzo klimatycznej czołówki, w której zostają pokazane wycinki z gazet. To ciekawy sposób na to, by nie przeciążyć widza informacjami na starcie, a jednocześnie go zaciekawić. Nie ma niczego gorszego od wkładania w usta bohaterów nienaturalnych i nużących wyjaśnień. Cieszę się, że Lockwood i spółka tego uniknęli. Bohaterowie rozmawiają ze sobą swobodnie, a nie tak, jakby musieli tłumaczyć oczywiste fakty. Twórcy nie zakładają, że widz jest głupi i musi mieć wszystko podane na tacy, by zrozumieć, co się dzieje.
Warto zaznaczyć, że jest tu wiele mrocznych i intrygujących wątków, ale czuć, że serial – tak samo jak jego pierwowzór – został stworzony dla młodszych widzów. Intryga nie jest zbyt skomplikowana i łatwo można przewidzieć przebieg wydarzeń. Bohaterowie zachowują się dość nieodpowiedzialnie, szczególnie Lockwood. Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że agenci to dzieci, a w najlepszym wypadku nastolatkowie na progu dorosłości, więc sporo im wybaczamy. Nie jest to nielogiczne (raczej nie wynika z nieporadności twórców), ale nie każdy ma ochotę oglądać, jak bohaterowie raz za razem podejmują głupie decyzje i pakują się w kłopoty. Cieszę się, że zwykle są z tego później rozliczani, ale momentami bywało to frustrujące i męczące. Moim największym problemem było jednak to, że nie mogłam ocenić ich kompetencji. Po zakończeniu serialu nie mam pojęcia, na ile żelazne miecze były przydatne w walce ze zjawami. Nie wiem też, które elementy wyposażenia agenta są niezbędne i czy Lockwood i spółka w ogóle nadawali się do tej pracy. Czasem bohaterowie pokonywali potężną zjawę, ale wpadali w panikę w o wiele mniej niebezpiecznej sytuacji. Przez to ciągle zastanawiałam się, czy ich umiejętności faktycznie coś dają, czy może jest to pewnego rodzaju hazard i liczenie na łut szczęścia.
Osiem odcinków to mało na adaptację książki. Miałam wrażenie, że naprawdę sporo nas ominęło. Po przeczytaniu w Internecie opinii czytelników wiem, że przeczucie mnie nie myliło. Okazuje się, że przyspieszenie akcji i próba zmieszczenia fabuły w tak skondensowanej formie sprawiły, że nie poznajemy bohaterów tak, jak powinniśmy. Ominęło nas ich codzienne życie, dziwactwa, a przede wszystkim humor. Naprawdę żałuję, że Netflix w 1. sezonie nie skupił się trochę bardziej na normalnej pracy agentów czy budowaniu relacji, a dał nam jedynie przedsmak większej konspiracji, którą moglibyśmy odkrywać w kolejnych częściach. Czuję, że ta wielka tajemnica przyćmiła wszystko inne. Gdyby poświęcono trochę więcej czasu bohaterom, moglibyśmy lepiej zrozumieć to, jak stali się rodziną. W serialu budowano niestety ich relacje na wyjaśnianiu niedopowiedzeń i górnolotnych obietnicach.
Lockwood i spółka to naprawdę niezły serial. To, co trzyma widza przed ekranem, to z pewnością uniwersum, które nie jest kolejnym odgrzewanym kotletem. Chcemy poznawać i odkrywać ten świat! Na pewno wyróżnia się na tle konkurencyjnych produkcji dla młodzieży. Jednak starszego widza mogą zmęczyć dziecinne zachowania bohaterów i banalne intrygi. Pamiętacie, jak w Wednesday od początku było wiadomo, jaką rolę odegra Christina Ricci? W tym przypadku mamy trochę powtórkę z rozrywki. Oceniam serial 6/10 z nadzieją, że Netflix nie anuluje go i dowiemy się czegoś więcej.
Poznaj recenzenta
Paulina GuzKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat