Loop. Zagubiony w czasie - recenzja filmu
Brazylijski Loop. Zagubiony w czasie to niezłe kino, choć nie wprowadza niczego nowego do tematu podróży w czasie. Fabuła jest w miarę intrygująca i poukładana, nie brakuje w niej drobnych zaskoczeń. Oceniam.
Brazylijski Loop. Zagubiony w czasie to niezłe kino, choć nie wprowadza niczego nowego do tematu podróży w czasie. Fabuła jest w miarę intrygująca i poukładana, nie brakuje w niej drobnych zaskoczeń. Oceniam.
Loop: Zagubiony w czasie – jak sam tytuł wskazuje – to historia o człowieku, który wyrusza w podróż w czasie. Daniel chce uratować swoją ukochaną, która zginęła na dachu apartamentowca. W sytuację zamieszany jest tajemniczy mężczyzna, który podczas zdarzenia skoczył z wieżowca. Okazuje się, że nie jest to pierwsze morderstwo dokonane przez tę postać.
Ten brazylijski film to całkiem wciągająca produkcja. Historia rozpoczyna się w stylu Hitchcocka, od trzęsienia ziemi, czyli śmierci jednej z głównych bohaterek. Brakuje tylko narastającego napięcia, bo fabuła rozwija się dość spokojnie. Zerkamy do wspólnej przeszłości Daniela i Marii Luizy, a także obserwujemy, jak bohater radzi sobie z żałobą i buduje wehikuł czasu, żeby zapobiec tragedii. Jest genialnym fizykiem, dlatego udaje mu się go skonstruować. Maszyna nie robi wrażenia, a nawet budzi lekkie rozbawienie. Czy taka mała skrzyneczka pozwoli cofnąć się w czasie? Tak naprawdę nie chodzi jednak o wygląd urządzenia czy sposób, w który ta podróż się odbywa. To nieistotne. Ważna jest sama historia.
W pierwszej połowie filmu fabuła niezbyt ekscytuje ze względu na ukazanie miłosnych retrospekcji. Jest jednak niezwykle ważna, ponieważ wszystkie przedstawione w niej elementy zostają wykorzystane w drugiej części produkcji. To sprawia, że trzeba oglądać Loop czujnym okiem – cała zabawa tkwi w szczegółach. Do tego dochodzi wątek kryminalny z seryjnym mordercą, który na początku stanowi tło wydarzeń, a później nabiera sensu. Po dość zaskakującym twiście fabularnym historia staje się mocno przewidywalna, mimo to wciąż intryguje, bo wszystko łączy się w całość.
Żeby widzowie nie pogubili się w historii, która często skacze między wydarzeniami rozgrywającymi się w różnym czasie, twórcy zastosowali daty. Dzięki temu zabiegowi fabuła nie powoduje dezorientacji, choć oglądając film, trzeba zachować koncentrację. Efekty specjalne są rzadko wykorzystywane – nie są najwyższej jakości, ale też nie odrzucają i można je zaakceptować.
Bruno Gagliasso w głównej roli gra na tyle przyzwoicie, że z ciekawością śledzimy losy Daniela. Współczujemy mu i mamy nadzieję, że uratuje dziewczynę. Jednak jako nieco wycofany nerd wypada nieprzekonująco i nudnawo – wiedza, którą posiada, wcale nie dodaje mu uroku. Wpływa na to też Branca Messina, która wciela się w Simone (czyli siostrę Daniela), ponieważ dominuje w ich wspólnych scenach. Bohaterka jest niezwykle otwarta, przebojowa i pełna pozytywnej energii. Stanowi przeciwwagę dla markotnego Daniela. Bia Arantes, która wciela się w dziewczynę Daniela, nie wzbudza takiej sympatii. Gra dobrze, ale nie ponadprzeciętnie. A Nikolas Antunes, który odgrywa ważną rolę Joaquima, dobrze wpasowuje się w fabułę. Obsadę uzupełnia niezły Roberto Birindelli jako zmotywowany detektyw, a także uroczy piesek, którego pokochają miłośnicy czworonogów.
Loop. Zagubiony w czasie to film dobrze poukładany pod względem fabuły. Wszystkie wątki łączą się ze sobą, tworząc tytułową pętlę. Brazylijska produkcja posiada elementy zaskoczenia, które jednak nie powodują wielkich emocji. Solidna historia wciąga i ciekawi, choć nie jest nadzwyczaj oryginalna. Ważne, że dostarcza rozrywki. Półtorej godziny seansu nie dłuży się, a na koniec pozostawia z poczuciem satysfakcji, że obejrzało się niezłe kino.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1969, kończy 55 lat