Mama i ja
Anne Fletcher po przygodzie z tańcem w "Step Up" oraz komedią romantyczną w "27 sukienkach" i "Narzeczonym mimo woli", prezentuje kino drogi. Traktuje ten gatunek jednak równie swobodnie jak polski dystrybutor tytuł filmu.
Anne Fletcher po przygodzie z tańcem w "Step Up" oraz komedią romantyczną w "27 sukienkach" i "Narzeczonym mimo woli", prezentuje kino drogi. Traktuje ten gatunek jednak równie swobodnie jak polski dystrybutor tytuł filmu.
Zestawienie rodzimej nazwy obrazu Fletcher ("Mama i ja") z oryginalną ("The Guilt Trip"), daje dobre pojęcie o - dość prostej - warstwie fabularnej. Tytułowa wina spoczywa na Andym (tytułowy "ja"), który zabiera swoją (tytułową) mamę w (tytułową) podróż po Stanach Zjednoczonych. Nie jest do końca szczery odnośnie swoich intencji – pod pretekstem spędzenia rodzinnie czasu kryje się próba zeswatania mamy z jej dawną miłością.
Amerykańska reżyserka w swoim najnowszym filmie przeprowadza studium relacji między matką a synem. Grana przez Barbrę Streisand, Joyce Brewster, to dojrzała kobieta, mająca najlepsze lata życie prawdopodobnie już dawno za sobą. Śmierć męża, a także zupełny brak własnych zainteresowań, sprawiają że swoją uwagę kieruje wyłącznie ku Andy’emu, swojemu jedynemu potomkowi (w tej roli Seth Rogen). Nadopiekuńczość Joyce jest niemal karykaturalna. Pomimo mieszkania na przeciwległym wybrzeżu, syn jest dla niej sensem życia i nie daje mu ani chwili spokoju. Ciągłe telefony, zamartwianie się, dawanie rad – dla Andy'ego to trauma. Z drugiej strony wyraźnie widać, że matka go zwyczajnie kocha i robi to wyłącznie z dobrego serca.
[image-browser playlist="593656" suggest=""]©2013 United International Pictures Sp z o.o.
Relacja między Brewsterami to oś całego filmu. Rogen i Streisand występują w każdej scenie, nieustannie próbując zdobyć sympatię widza. Nie da się zaprzeczyć, że w gruncie rzeczy nieźle im to wychodzi. Z dość nieskomplikowanych bohaterów tworzą postacie może nie pełnokrwiste, ale na pewno dużo bardziej interesujące niż wynikałoby to ze scenariusza. Chemia między dwójką aktorów jest motorem napędowym filmu, a ich częste sceny w samochodzie przywodzą na myśl polskie "Baby są jakieś inne". O ile jednak Adam Woronowicz i Robert Więckiewicz perfekcyjnie odegrali precyzyjny tekst napisany przez Marka Koterskiego, o tyle Rogen i Streisend mieli do czynienia ze scenariuszem o co najmniej dwie klasy gorszym.
W "Mama i ja" Anne Fletcher nie próbuje widza niczym zaskoczyć. Akcja toczy się torem wyznaczonym przez hollywoodzkie komedie wiele lat temu, serwując raz za razem już dawno ograne gagi i dowcipy. Droga bohaterów jest wyjątkowo prosta i właściwie od samego początku można przewidzieć jej finałowe metry. Znamienne jest to, że gdy bohaterowie decydują się (tylko raz) zjechać z autostrady i zmienić wcześniej ustaloną trasę, generuje to w efekcie najlepszą scenę filmu. Trwający ledwie minutę epizod z Wielkim Kanionem nie jest jednak w stanie wpłynąć na ogólną wymowę obrazu.
Na razie pozostaje czekać na bardziej dramatyczną rolę Setha Rogena, który być może jak Jonah Hill w "Moneyball" wkrótce dowiedzie szerszego wachlarzu swoich aktorskich umiejętności. Jego Andy Brewster to przecież młody zauroczony kurczakami mąż z "Take This Waltz", nocami bawiący się pewnie w "Straż sąsiedzką". Barbra Streisand z kolei powróciła na dobre do świata filmu, przyjmując po raz pierwszy od kilkunastu lat rolę pierwszoplanową. Niemniej patrząc holistycznie na to ostatnie dokonanie Anne Fletcher, lepiej wciąż wspominać "Miłość ma dwie twarze".
Ocena: 4/10
Źródło: fot. ©2013 United International Pictures Sp z o.o.
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat