Mayans MC: sezon 3, odcinek 3 - recenzja
Mayans MC toczy się w przyzwoitym tempie, ale nowy odcinek trzeciej serii nie wznosi się ponad przeciętność.
Mayans MC toczy się w przyzwoitym tempie, ale nowy odcinek trzeciej serii nie wznosi się ponad przeciętność.
Tydzień temu Mayans MC zawiązało wszystkie wątki, teraz trwa ich powolna eksploracja. Serial nie rusza z grubej rury. Nie rzuca nas od razu w wir szaleńczej akcji. Z jednej strony to dobrze, bo nieśpieszna wiwisekcja służy rozbudowie historii. Z drugiej jednak przydałoby się w opowieści nieco więcej emocji. W bieżącej odsłonie na pierwszym planie znajdują się motywy obyczajowe i to one wydają się na ten moment najciekawsze. Dobrze jednak, że twórcy nie zapominają o głównej osi fabularnej, która na szczęście nie blaknie całkowicie.
Epizod rozpoczyna się sugestywną retrospekcją z udziałem małoletniego Coco i jego matki. Wszystkie patologie rodziny motocyklisty poznaliśmy już wcześniej. W pierwszym sezonie motywy kazirodcze i pedofilskie szokowały, teraz wydają się wprowadzane nieco na siłę. Z drugiej jednak strony, na pierwszym planie w wątku Coco jest uzależnienie od heroiny, a to pewne novum w fabule Mayans MC. Nasi bohaterowie zajmują się przecież przemytem narkotyków. Co zrobią, gdy ich brat wpadnie w szpony nałogu? Jest tu duże pole do eksploracji zarówno na polu dramatycznym, jak i sensacyjnym. Dziwaczna sekta narkomanów, w której szeregi wkracza Coco, wydaje się mieć szeroko zakrojone plany względem zagubionego motocyklisty. Lider ugrupowania ewidentnie planuje wykorzystać bieżący stan Coco dla swoich celów. Dobrze, że na scenie Mayans MC pojawiają się nowi gracze, szczególnie tak barwni, jak ta dziwaczna ekipa.
Pozostałe wątki toczą się dość nieśpiesznie i nie generują większych emocji. Warto jednak zaznaczyć, że każda z historii dostaje mniej więcej taką samą ilość czasu ekranowego. Nikt nie zostaje potraktowany po macoszemu. W pewnym momencie można odnieść nawet wrażenie, że wydarzeń jest nieco za dużo, wynikiem czego żaden z wątków nie zostaje wyróżniony jako ten najważniejszy. Miejmy jednak nadzieję, że wkrótce wszystko się właściwie zazębi i będziemy obserwować zrównoważony rozwój sytuacji. Na pewno na uwagę zasługuje powrót Synów Anarchii. Można było przypuszczać, że Kurt Sutter, odchodząc z serialu, zabierze ze sobą swoją najważniejszą markę. Tymczasem niespodzianka – Samcro powraca w chwale, nawet jeśli na razie gang reprezentowany jest jedynie przez Happy’ego. Ważne, że zarysowuje się konflikt pomiędzy nimi a Majami. Obie grupy znajdują się na wojennej ścieżce, a porażka Ezekiela i pozostałych podczas zuchwałej akcji przemytu tylko zaognia sytuację.
Klub Majów jest w rozkładzie. To dobry moment na przejęcie władzy przez kogoś nowego, więc łatwo się domyślić, iż oglądamy właśnie preludium rządów Ezekiela Reyesa. Młody motocyklista co prawda popełnia znaczący błąd, ale to Bishop ponosi największe konsekwencje nieudanej akcji. EZ ma z resztą teraz inne problemy na głowie. Młodzieniec niczym fircyk w zalotach smali cholewki do pięknej Gabrielli. Amory młodych zakochanych ogląda się całkiem przyjemnie, zwłaszcza że w ich relacje włączony zostaje Fellipe, będący dla odmiany generatorem humorystycznych momentów. Romantycznie jest również u Angela. Nie chodzi tu jednak o jego jednonocne przygody, a o powrót Adelity. Finałowy cliffhanger nie ma jednak wielkiej mocy, bo chyba każdy spodziewał się, że para w końcu się pojedna. Autodestrukcyjny tryb życia Reyesa sugerował, że bohater wciąż cierpi po stracie ukochanej matki jego dziecka. Wszystko wskazuje na to, że i w tym wątku serial skupi się na płaszczyźnie uczuciowej. Nie ma w tym nic złego, o ile całość zostanie odpowiednio zrównoważona mocniejszymi segmentami.
Mayans MC nie jest serialem obyczajowym, choć po seansie bieżącej odsłony można wyciągnąć takie wnioski. Mamy przecież jeszcze Miguela i Emily, których historia jest mocno odklejona od pozostałych wydarzeń. Wątek ma siłę oddziaływania i kilka interesujących zakamarków (jaką rolę w tym wszystkim odegra siostra Emily?), ale nagromadzanie spokojniejszych momentów w jednym odcinku nieco usypia zainteresowanie widza. Na szczęście fani serii są już za pan brat z bohaterami i jednoodcinkowe spowolnienie raczej nie zniechęci ich do formatu. Dwie poprzednie serie Mayans MC miały swoje wady i zalety, ale nie da się ukryć, że udało się wykreować grupę ciekawych i złożonych bohaterów. To potencjał, który trudno będzie zmarnować.
Serial Mayans MC ze spin-offa, będącego jedną wielką niewiadomą, stał się uznaną marką, nawet jeśli poprzednie sezony miały nierówny poziom. Dzięki temu twórcy mogą pozwolić sobie na powolne rozwijanie akcji, bez obawy o utratę widzów.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat