Mecenas She-Hulk: sezon 1, odcinek 6 - recenzja
Data premiery w Polsce: 18 sierpnia 2022Na Disney+ pojawił się 6. odcinek Mecenas She-Hulk. Jest wesele, Titania i nowa postać z komiksów. Mimo to emocje sięgają dna.
Na Disney+ pojawił się 6. odcinek Mecenas She-Hulk. Jest wesele, Titania i nowa postać z komiksów. Mimo to emocje sięgają dna.
6. odcinek serialu Mecenas She-Hulk za nami. Tym razem udaliśmy się z Jennifer Walters nie na salę sądową, ale na ślub. W tym samym czasie jej koleżanki z kancelarii pomagają klientowi, który przedstawia się jako Mr. Immortal. W komiksach Marvela superbohater przewodził Great Lakes Avengers, więc produkcja ponownie wykorzystuje czas antenowy, by wprowadzić do MCU nowe postacie. Wreszcie na dłużej pojawiła się także Titania, influencerka i antagonistka, która do tej pory przenikała gdzieś w tle. Trudno się jednak z tego cieszyć, bo jej wątek wydaje się bezsensowny.
Mam wrażenie, że z każdym nowym odcinkiem Mecenas She-Hulk wydłuża się lista rzeczy, które mi się nie podobają w serialu. Przestała to być produkcja, na którą czekam z niecierpliwością. Choć są pojedyncze elementy, które czasem rozbawią czy wywołają uśmiech na twarzy, to całość wydaje się bardzo nierówna. Jednym z największych problemów jest to, że zbliżamy się wielkimi krokami do finału, a wciąż nie wiemy, z czym właściwie ma zmierzyć się Jennifer Walters. Nie dlatego, że tak jak w WandaVision odkrycie głównego złoczyńcy ma być skrupulatnie i konsekwentnie budowaną niespodzianką. Przypomina mi to bardziej Ms. Marvel, bo produkcja rozpoczyna zbyt wiele wątków. Mamy już 6. odcinek, a Titania (w komiksach kluczowa przeciwniczka She-Hulk) wciąż jest tak samo jednowymiarowa. Nie ma nawet ciekawej dynamiki pomiędzy nią a główną bohaterką. Jameela Jamil i Tatiana Maslany to dwie niesamowicie utalentowane aktorki, które pasują do swoich ról, a jednak ten potencjał w ogóle nie jest wykorzystywany przez twórców. Ich bójka na weselu jest nieciekawa i bezsensowna.
W dodatku Mecenas She-Hulk od samego początku ma wiele problemów ze scenariuszem. Gdy twórcy zapowiadali wątki feministyczne, miałam nadzieję na coś bardziej subtelnego niż wygłaszanie w losowych momentach zdań, które wydają się wzięte z jakiegoś słoika ze złotymi myślami. Czy nie byłoby lepiej po prostu pokazać, jak Jennifer Walters w swojej nowej formie wraca nocą do domu i w ogóle nie boi się zaczepek? Naprawdę musiała nam o tym powiedzieć? Jeśli chodzi o 6. odcinek, to nieporadność twórców widać w całym wątku weselnym, bo kompletnie nic nie trzyma się tam kupy. Jennifer Walters dostaje zaproszenie na ślub. Ma zostać nawet druhną starej przyjaciółki z liceum, z którą dawno nie rozmawiała. O takich imprezach zazwyczaj informuje się ze sporym wyprzedzeniem, prawda? Na przyjęciu kobiety sprawiają wrażenie, jakby w ogóle ze sobą nie gadały. She-Hulk wcześniej mówi o tym, jak były blisko w czasach szkolnych, problem jednak w tym, że jako widzowie kompletnie tego nie widzimy.
Domyślam się, że cały ten wątek miał mieć na celu skonfrontowanie Jennifer z jej kompleksami. Nie ma partnera, nikogo nie obchodzą jej sukcesy zawodowe. W ogóle wszyscy traktują ją tak, jakby przyjechała tam sprzątać i prasować. Łączą ją nawet w parę z psem! Napisałam, że mogę się tego jedynie domyślać, ponieważ nic z tego nie wybrzmiewa. Chciałabym, by główna bohaterka skonfrontowała się ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa, która ewidentnie nie zaprosiła jej na ślub ze względu na sympatię. To mógłby być moment, w którym postać się rozwija i zyskuje odwagę, by postawić na swoim jako Jen, nie She-Hulk. Ale nic takiego się nie dzieje i właściwie po walce z Titanią, gdzie goście weselni są zachwyceni widowiskiem, nie wracamy już do tego, jak dziwne były okoliczności zaproszenia bohaterki na imprezę i jak źle ją na niej potraktowano. W ogóle sam atak naszej złowieszczej influencerki też pojawia się znikąd i jestem zła, że w 6. odcinku Mecenas She-Hulk Titania wciąż jest płaska jak telewizor. Twórcy po słabej walce o znak towarowy nic z nią nie robią. Jeśli dalej tak pójdzie, niedługo trafi do wora ze straconym potencjałem, tuż obok Clandestines z Ms. Marvel.
W tym wszystkim było kilka rzeczy, które mi się spodobały. Mr. Immortal był całkiem zabawną postacią i mimo wszystko dobrze oglądało się jego perypetie z byłymi małżonkami, choć już od jakiegoś czasu przymykam oko na realistyczność wątków prawniczych w serialu. Z każdym odcinkiem rośnie moja miłość do Mallory Book, granej przez Renée Elise Goldsberry. Wydaje się ostra, stanowcza i ambitna, a jednocześnie dowiadujemy się, że ma rodzinę i zapewne poza kancelarią jest trochę inną osobą. Darzę ją o wiele większą sympatią niż główną bohaterkę. W 6. odcinku pojawiła się też nowa opcja romansowa dla Jennifer, miły i trochę niezręczny facet, który lubi ją zarówno bez zielonej skóry, jak i z nią. Nic ciekawego, ale to całkiem urocze. Warto wspomnieć także o tym, że wątek grupy Intelligencia może być bardzo ciekawy, ponieważ opiera się na współczesnych toksycznych forach dyskusyjnych w Internecie. Na koniec muszę przyznać, że cieszę się, że wreszcie naprawdę fajnie wykorzystano łamanie czwartej ściany w serialu, ponieważ Jennifer Walters doskonale wie, że czekaliśmy jak na szpilkach na Daredevila i właściwie trochę gra widzom na nosie tym odcinkiem weselnym.
Zobacz także:
Poznaj recenzenta
Paulina GuzKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1957, kończy 67 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1989, kończy 35 lat