Micro Machines World Series: Mikro Zabawa – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 30 czerwca 2017W ostatnich dniach czekały nas dwa powroty gier sprzed lat – udanego Crash Bandicoot N.Sane Trilogy oraz Micro Machines World Series. Niestety, ta druga produkcja wypada dużo gorzej niż odświeżone przygody kultowego jamraja.
W ostatnich dniach czekały nas dwa powroty gier sprzed lat – udanego Crash Bandicoot N.Sane Trilogy oraz Micro Machines World Series. Niestety, ta druga produkcja wypada dużo gorzej niż odświeżone przygody kultowego jamraja.
Seria Micro Machines miała długą przerwę. Ostatnia odsłona tego cyklu zadebiutowała w 2006 roku i była raczej średnio udana. Micro Machines World Series zapowiadało się dużo lepiej, a pierwsze zwiastuny i materiały z rozgrywki wyglądały świetnie, obiecując ciekawie zaprojektowane trasy i gameplay przypominający pod wieloma względami pierwowzór, ale w dużo ładniejszej, miłej dla oka oprawie. Oczekiwania były więc spore…
Overwatch na czterech kółkach
Deweloperzy pracujący nad grą wyszli chyba z założenia, że jak się na czymś wzorować, to na najlepszych. Efektem tego działania jest gra wyglądająca jak crossover Micro Machines i Overwatch. Główny nacisk postawiono tutaj na rozgrywki sieciowe oraz tryb Bitwy, w którym naszym zadaniem jest eliminowanie wrogów i wykonywanie zadań, takich jak przejmowanie sztandarów czy przenoszenie bomby do bazy przeciwników. Co więcej, każdy z pojazdów dysponuje innymi zdolnościami. Mamy tutaj więc autko z shotgunem i hakiem przyciągającym oponentów, ambulans z leczniczym promieniem, a także samochód rozstawiający wieżyczkę atakującą wrogów. Brzmi znajomo, prawda? Dodatkowo, za postępy w trybie sieciowym otrzymujemy doświadczenie, które wykorzystywane jest do zwiększania poziomu naszego profilu. Każdy zdobyty level to zaś skrzynka, w której znajdują się kosmetyczne dodatki do naszych pojazdów – m.in. odzywki kierowców, symbole pojawiające się po naszej śmierci oraz alternatywne skórki, pozwalające zmienić wygląd samochodzików.
Niestety – Overwatch odniósł sukces nie tylko z uwagi na te pomysły (które zresztą pojawiały się w grach już wcześniej), ale przede wszystkim przez to, że rozgrywka w tej produkcji jest po prostu dopracowana i dopięta na ostatni guzik. W Micro Machines World Series jest z tym dużo gorzej. Brak trybu singleplayer można byłoby wybaczyć, gdyby tylko rozgrywka wieloosobowa zapewniała dobrą rozrywkę na wiele godzin, a tak nie jest.
Chaos, wszędzie chaos
Podstawowe tryby zabawy są tutaj trzy: Wyścig, Bitwa oraz Eliminacja. Każdy z trybów sprawia wrażenie bardzo losowego, a umiejętności graczy schodzą na dalszy plan. Zarówno podczas wyścigów i walki zmagamy się przede wszystkim z panującym na ekranie zamieszaniem, a nie z innymi kierowcami. W trakcie ścigania się często jesteśmy zmuszani do jazdy w ścisku i zostajemy zrzucani poza trasę, pojedynki są strasznie chaotyczne, a w natłoku samochodzików ciężko jest odróżnić sojuszników od oponentów. Pewnym problemem na początku jest też model jazdy, chociaż akurat to trudno uznać za wadę – pojazdy sprawiają wrażenie bardzo lekkich, co jest dobrym posunięciem, bo przecież mamy do czynienia ze zdalnie sterowanymi modelami. Do tego rozwiązania trzeba się jednak przyzwyczaić, a początki mogą być bardzo trudne.
Dodatkowo, w przypadku gry online zawodzi również bardzo ograniczone opcje. Wybieramy jedynie jeden z trzech podstawowych wariantów zabawy, cała reszta odbywa się już bez naszego udziału. Zgadza się – nie możemy wybrać dokładnego trybu zabawy (czyli np. Capture the Flag w przypadku Bitwy), ani nawet trasy. Nawet teraz, a więc już kilka dni po premierze regularnie zdarzają się tu problemy ze znalezieniem graczy, a wolne miejsca uzupełniane były botami. Trzeba też mieć świadomość, że jeśli twórcy nie będą rozwijać gry, to rozgrywka sieciowa może umrzeć śmiercią naturalną po zaledwie kilku miesiącach, a przy braku trybu dla jednego gracza jest to wyjątkowo zła wiadomość. Sytuację Micro Machines World Series ratuje nieco zabawa lokalna dla maksymalnie czterech graczy. W tym trybie nawet chaos w trybie walki może się podobać, a wyścigi z obowiązkowym wypychaniem oponentów poza trasę sprawiają więcej satysfakcji. Trudno się jednak temu dziwić – praktycznie każda gra zyskuje w momencie, gdy gramy z innym graczem, siedzącym obok nas. Z tym związany jest jednak kolejna niedogodność: podczas zabawy lokalnej nie zbieramy doświadczenia - przedmioty kosmetyczne możemy zyskać WYŁĄCZNIE podczas gry w sieci.
Mikro-zawartość
Sporym problemem jest też liczba dostępnych pojazdów i tras. Do naszej dyspozycji oddano 12 samochodzików, które są całkiem zróżnicowane… o ile bierzemy udział w trybie „Battle”. Wtedy czujemy ich pełen potencjał i możemy korzystać z uzbrojenia i specjalnych zdolności. Przy zwykłych wyścigach różnice się rozmywają i dotyczą jedynie ich statystyk, które nie są tak odczuwalne w trakcie zabawy oraz wyglądu. Nie powala też liczba tras i aren, chociaż w tym przypadku na pochwałę zasługują graficy odpowiedzialni za ich design. Wyglądają one naprawdę ładnie i to właśnie ten element nasuwa najwięcej skojarzeń z klasycznymi odsłonami Micro Machines, które przed laty były źródłem rozrywki – powraca np. stół kuchenny czy warsztat, a przeszkody na drodze i otoczenie w tle robią naprawdę dobre wrażenie. Również projekty pojazdów są całkiem nieźle zrealizowane i pod kątem oprawy graficznej trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić. Oczywiście, Micro Machines World Series daleko jest do fotorealizmu, ale też nikt tego od tej produkcji nie oczekiwał. Ważne, że jest estetycznie, kolorowo, a całość jest miła dla oka.
W aktualnym stanie Micro Machines World Series jest grą, która przede wszystkim sprawdzi się w przypadku osób regularnie spotykających się ze znajomymi i urządzającymi sobie sesje przed konsolą. Lokalna rywalizacja sprawdza się całkiem nieźle w każdym z trzech trybów, a gra w zasadzie nie ma konkurencji na współczesnych konsolach. Cała reszta wypada jednak już dużo gorzej – tryb sieciowy jest zbyt mało rozbudowany i dość chaotyczny, przez co nie jest w stanie na dłużej przyciągnąć przed ekran, a rozgrywki singleplayer po prostu tu nie ma. Jeżeli twórcy nie zadbają o regularne aktualizowanie tej produkcji o nową zawartość to trudno będzie jej utrzymać na dłużej bazę graczy, niezbędną do komfortowej zabawy w trybach sieciowych.
Plusy:
+ oprawa graficzna;
+ ciekawie zaprojektowane trasy;
+ zróżnicowane pojazdy (przynajmniej w trybie Bitwy);
+ niezła zabawa w lokalnym multiplayerze.
Minusy:
- bardzo mało zawartości;
- brak trybu dla jednego gracza;
- chaotyczna rozgrywka.
Źródło: fot. Codemasters
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat