Muzyka: „Glee: The Music, Volume 2”
Amerykański musicalowy hit trafił ostatnio także do Polski, a wraz z nim towarzyszące mu soundtracki. Od niedawna na półkach sklepowych pojawiła się kolejna płyta z utworami śpiewanymi serialu – "Glee: The Music, Volume 2".
Amerykański musicalowy hit trafił ostatnio także do Polski, a wraz z nim towarzyszące mu soundtracki. Od niedawna na półkach sklepowych pojawiła się kolejna płyta z utworami śpiewanymi serialu – "Glee: The Music, Volume 2".
Płyta zawiera kawałki z następnych pięciu odcinków pierwszego sezonu ("Wheels", "Ballad", "Hairography", "Mattress", "Sectionals") i jest ich łącznie siedemnaście. Mamy praktycznie każdą piosenkę, jaka była śpiewana w tym czasie w serialu, co pewnie ucieszy najwierniejszych fanów. Ci mniej zagorzali jednak będą jednak mniej zadowoleni – druga płyta jest wyraźnie gorsza niż "Volume 1".
Soundtrack otwiera "Proud Mary", cover słynnego przeboju Creedence Clearwater Revival. Utwór jest bardzo dynamiczny, dużo szybciej śpiewany i grany od oryginału, przez co traci trochę ze swojego rockowego charakteru. I jeśli podczas słuchania przed oczami będziemy mieć występ Mercedes i Artiego na wózkach to docenimy to dosyć osobliwe wykonanie, gdy jednak tej sceny nie pamiętamy bądź jej nie widzieliśmy – "Proud Mary" zostanie odebrane jako tandetna popowa przeróbka.
[image-browser playlist="611099" suggest=""]
Przez następne kilka utworów atmosfera znacznie zwalnia i nabiera emocjonalnego charakteru. Słyszymy kilka miłosnych ballad – śpiewane w serialu nieco dla żartu "Endless Love" oraz już poważniej wykonywane "I’ll Stand by You" i miks "Don’t Stand So Close to Me" i "Young Girl". Ten ostatni utwór w serialu wypadł znakomicie – bez jednak całej otoczki dużo traci, nawet w oczach fanów.
Dalej mamy dosyć poprawnie wykonany przebój z lat 90. zatytułowany "Crush" i śpiewany w oryginale przez Jeniifer Paige. Choć trudno zarzucić tutaj cokolwiek obsadzie Glee to jednak przy takich popowych kawałkach żałuje się, że Lea Michelle nie śpiewa czegoś innego, czegoś bardziej poruszającego. Czegoś, co lepiej też wypadłoby na tej płycie.
Przy "(You’re) Having My Baby" zaczynam się zastanawiać nad sensem wydawania tego soundtracku. Utwór ten w serialu był wykonywany w pewnym kontekście, kiedy to Finn mówił rodzicom swojej dziewczyny, że jest z nim ciąży. Trudno chyba o lepszą sytuacje do zaśpiewania tej piosenki Paula Anki, na płycie zaś po raz kolejny istnienie tego utworu jest zwyczajnie niezrozumiałe.
I poprzez przeciętne "Lean on Me" i "Don’t Make Me Over" dochodzimy do momentu, w którym "Volume 2" pokazuje pazury. "Imagine" Johna Lennona w wykonaniu uczniów z McKinley brzmi znakomicie, słychać wkładaną w to duszę i serce. To kolejny dowód po "Don’t Stop Believing", że w klasycznym rocku obsada Glee czuje się (i również wypada) najlepiej. Następnie wybrzmiewa chyba największy hit Cyndi Lauper – "True Colors". I jak on wybrzmiewa. Jeśli któreś z wykonań tej płyty jest lepsze od oryginału, to właśnie jest to "True Colors". Zamiast trochę już osłuchanej Rachel, słyszymy Tinę, ze świeżym, ale i równie mocnym głosem.
Poziom nie spada ani na moment przy kolejnych utworach – przy "Jump" Van Halena po prostu nie da się nie uśmiechnąć i nucić pod nosem, a kolejne dwa "Smile" (Lily Allen i Charliego Chaplina) to popis pod względem interpretacji – znakomicie udało się to wszystko zaaranżować to w stylu Glee.
[image-browser playlist="611100" suggest=""]
Ta druga połowa soudtracku w niczym nie przypomina tej pierwszej. Każdy utwór brzmi znakomicie, nie traci swojego uroku i daje sobie radę niezależnie od tego, czy ktoś go słyszał już w serialu czy nie. Musicalowe "And I Am Telling You I’m Not Going" i "Don’t Rain on My Parade" są jakby pisane pod ten serial.
I ostatnie dwa utwory to już prawdziwa uczta. Nieśmiertelne "You Can’t Always Get What You Want" to wspaniały przykład na to, jak powinny wyglądać covery. Nie robi się tego, by pokazać, że potrafi się zaśpiewać taki utwór, ale by pokazać, że da się go inaczej zinterpretować. Niekoniecznie lepiej, czy gorzej, po prostu inaczej. Do oryginalnego wykonania The Rolling Stones dołożono taką dziecięcą niewinność, głos Jaggera zamieniono na Finna i spółkę, a brzmienie elektrycznych gitar na charakterystyczne chóry.
"Sectionals" nie bez powodu jest nazywany najlepszym odcinkiem Glee w historii. Wieńczące płytę "My Life Would Suck Without You" to utwór, dla którego można by kupić cały krążek. Po prostu nie da się tego skrytykować i nie uśmiechnąć przy słuchaniu. Kelly Clarkson pewnie zastanawia się, czy dzieciaki z McKinley nie powinni jej czasem na ten utwór zastąpić na koncertowej scenie.
[image-browser playlist="611101" suggest=""]
Peany nad znakomitością drugiej części są jak najbardziej uzasadnione, ale jednak to tylko połowa soundtracku. O ile ostatnie kawałki spodobają się nie tylko fanom serialu, o tyle te początkowe będą dla nich nie do przejścia. Część być może uzna je nawet za zamachy na pierwowzory. Z powodu tej nierówności trudno powiedzieć, czy znakomite "Jump", "True Colors" i parę innych utworów wystarczają by wydać te kilkadziesiąt złoty. "Volume 1" był pod tym względem dużo ciekawszy, znalazły się tam kawałki z większej ilości odcinków, druga płyta zaś jest mniej przemyślana i chyba nie zachęci do serialu kogokolwiek poza gleekami. Ci jednak zachęty do kupna nie potrzebują.
Lista utworów:
01. Proud Mary
02. Endless Love
03. I'll Stand By Love
04. Don't Stand So Close To Me / Young Girl
05. Crush
06. (You're) Having My Baby
07. Lean On Me
08. Don't Make Me Over
09. Imagine
10. True Colors
11. Jump
12. Smile (Lily Allen)
13. Smile (Charlie Chaplin)
14. And I Am Telling You I'm Not Going
15. Don't Rain On My Parade
16. You Can't Always Get What You Want
17. My Life Would Suck Without You
Ocena: 6+/10
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat