NHL 24 - recenzja gry
Data premiery w Polsce: 6 października 2023Wraz ze startem prawdziwego sezonu NHL czas zanurzyć się w coroczną przygodę z grą EA Sports. Sprawdzamy, jak prezentuje się NHL 24. Czy warto wydawać na nią pieniądze?
Wraz ze startem prawdziwego sezonu NHL czas zanurzyć się w coroczną przygodę z grą EA Sports. Sprawdzamy, jak prezentuje się NHL 24. Czy warto wydawać na nią pieniądze?
Syndrom sztokholmski lub lojalność wobec serii – chyba tak mogę określić to, co odczuwam wobec NHL, bo od wielu lat sprawdzam jej każdą kolejną odsłonę, łudząc się, że będzie inna, nowsza, czy świeższa. Chyba jednak nadszedł czas, by powiedzieć "koniec" i zrobić sobie dłuższą przerwę od hokeja na lodzie w wykonaniu EA Sports.
Co nowego w NHL 24?
EA Sports zawsze wyolbrzymia zmiany w swoich grach sportowych. Nie ma tu znaczenia, czy mówimy o serii FIFA, czy NHL. Gadka jest dokładnie taka sama. Tym razem mydlono nam oczy silnikiem graficznym. To tylko mrzonka. Twórcy nazywają go Exhaust Engine, podczas gdy tak naprawdę to ten sam Frostbite 3, który doczekał się lekkich modyfikacji. To po prostu wyszukana nazwa dla systemu pressingu, który uruchamia się, gdy nasi hokeiści, znajdując się w strefie przeciwnika, oddają strzały na bramkę czy zakładają hokejowy zamek. System ten łączy się z poziomem wyczerpania bramkarza drużyny przeciwnej. Gdy osiągnie maksimum, goalkeeperowi trudniej wyłapywać wszystkie krążki, a nam łatwiej strzelić bramkę. Działa to też w drugą stronę: gdy drużyna przeciwna znajduje się w naszej strefie obronnej, to Exhaust Engine wpływa na naszego bramkarza.
Drugą nowością w NHL 24 jest odmieniony system podań, który w teorii zdecydowanie ułatwia rozgrywkę, a w praktyce może być mocno zagmatwany. Wystarczy przytrzymać przycisk odpowiedzialny za podanie, by nad głowami naszych wirtualnych graczy pojawiły się ikony odpowiadające przyciskom na froncie kontrolera. Wciskamy jeden z nich i... voilà! Krążek sunie po tafli do tego konkretnego zawodnika. Niestety szybko przekonujemy się, że mechanika ta jest mało przydatna. Na lodzie dzieje się tak wiele, że nie jesteśmy w stanie się połapać, pod jakim przyciskiem znajduje się hokeista, do którego chcemy posłać krążek. W efekcie wysyłamy go nie tam, gdzie planowaliśmy, albo tracimy czas na dobre rozeznanie się, zderzamy się z obrońcą drużyny przeciwnej i kończymy na stracie krążka. Rozumiem jednak zamysł twórców, bo ten system – gdy działa prawidłowo – jest w zasadzie maszynką do zdobywania goli z one-timerów.
Ostatnią istotną zmianą w rozgrywce jest funkcja Total Control, w której ostrzejsze zagrania ciałem wykonuje się już nie za pomocą gałki analogowej, a przycisków na kontrolerze (kwadrat czy X). Nadal można korzystać z uderzeń ciałem za pomocą analogu, ale stało się to trudniejsze. Już nie wystarczy jedynie przesunąć go do góry. Teraz wymagana jest kombinacja dół-góra. Na początku może to wydawać się nieco skomplikowane, szczególnie dla kogoś, kto od lat ogrywa każdą kolejną odsłonę, ale z czasem wchodzi w nawyk i się tego nawet nie zauważa. Dzięki temu zagrania tego typu są bardziej realne.
Co jeszcze? W HUT pojawiły się nowe momenty do rozegrania. Dotyczą one przełomowych dla ligi i poszczególnych zawodników wydarzeń. Mówiono o nich sporo, ale jest ich zdecydowanie mniej, niż mogły na to wskazywać zapowiedzi "Elektroników". Jest jeszcze zmiana, którą wieloletni fani serii mogą wyłapać. Z duetu komentatorskiego zniknął Ray Ferraro. Zastąpiła go Cheryl Pounder, dwukrotna złota medalistka olimpijska w kobiecym hokeju na lodzie, a obecnie komentatorka stacji TSN. Zwykła kosmetyka, nic więcej. Pewnie wielu z Was w ogóle nie zwraca uwagi na te komentarze.
Reszta po staremu
Na tym w zasadzie można skończyć, bo inne rzeczy (w tym tryby gry dla jednego gracza) nie zostały nawet liźnięte przez EA Sport. Nie ma żadnych znaczących ulepszeń w trybach kariery naszego wirtualnego gracza czy tych związanych z prowadzeniem klubu w lidze. Gra wciąż jest taka sama. Zmiany, choć przeważnie pozytywne, są niewystarczające i mało zachęcające do tego, aby wydawać swoje pieniądze na ten tytuł. Szczególnie jesienią, która jest po brzegi wypełniona potencjalnymi hitami.
Chociaż NHL 24 staje na rzęsach, by być grą bardzo ładną, to jednak nie jest to produkcja, która może czymś zainteresować fana hokeja. Co roku łudzę się, że w tym roku będzie inaczej. Co roku daję się nabrać na zapowiedzi. Nie inaczej było tym razem. Produkcja podoba mi się w wielu aspektach, ale twórcy wciąż proponują nam to samo.
PLUSY:
+ oprawa graficzna;
+ Exhaust Engine;
+ drobne zmiany w rozgrywce;
+ dostępność żeńskich drużyn;
+ cross-play między platformami w HUT.
MINUSY:
- za mało zmian;
- kolejna odsłona, która nie jest dostępna na PC;
- Total Control;
- tryby dla jednego gracza praktycznie nietknięte.
Poznaj recenzenta
Michał CzubakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1996, kończy 28 lat
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1948, kończy 76 lat
ur. 1937, kończy 87 lat
ur. 1982, kończy 42 lat