Nieczysta gra - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 1 października 2025Nieczysta gra to nowa komedia sensacyjna od Shane'a Blacka, który powraca do reżyserii po wtopie z 2018 roku – Predatorze. Czy nowa produkcja z Markiem Wahlbergiem pozwoli mu ponownie wkupić się w łaski publiczności?

Shane Black powraca jako reżyser i scenarzysta po kilku latach przerwy od premiery niesławnego Predatora z 2018 roku. Produkcja science fiction zdecydowanie zepsuła odbiór jego udanej filmografii – to twórca takich hitów jak Kiss Kiss Bang Bang, Nice Guys. Równi goście czy niezłego Iron Mana 3. Czy Nieczysta gra z Markiem Wahlbergiem to udany powrót na hollywoodzkie salony?
Nieczysta gra opowiada o niejakim Parkerze, w którego wciela się Mark Wahlberg. To legendarny złodziej i oszust, o którym środowisko przestępcze woli nie mówić. Niestety jego ostatnia robota idzie nie po jego myśli. Drużyna zostaje wymordowana, a Parker musi odnaleźć odpowiedzialną za to osobę. Problem w tym, że na horyzoncie majaczy perspektywa jeszcze większego skoku. Bohater – mimo niechęci do osoby, która go zdradziła – postanawia zebrać ekipę specjalistów, którzy pomogą mu w wykonaniu ryzykownego skoku. W końcu kradzież od złodziei to wcale nie kradzież, prawda?
Brzmi sztampowo? Na pewno. I taka jest właśnie Nieczysta gra. To historia, którą oglądaliśmy dziesiątki razy w kichach i na małych ekranach. To powtórka z rozrywki, ale taka, która tej rozrywki wcale nie wypacza. Bardzo dobrze się bawiłem podczas seansu nowego filmu Shane'a Blacka. Uśmiałem się parę razy! Musicie wiedzieć, że jest to bowiem komedia akcji. Nie powinno to dziwić osoby znające twórczość tego reżysera. Sprawnie balansuje on pomiędzy kryminałem a absurdalną komedią. Podobnie do recenzowanego niedawno przeze mnie Chada Powersa nie uświadczycie tu górnolotnego humoru. To typowy heist movie z elementami komediowymi.

Już opis ekipy głównego bohatera powie Wam, z czym będziecie mieć do czynienia po wciśnięciu "Start". Jest Grofield (LaKeith Stanfield), czyli niespełniony aktor teatralny, dla którego odegranie roli życia jest ważniejsze niż utrzymywanie biznesu. Do tego mamy Zen (Rosa Salazar), czyli elitarną zabójczynię o złotym sercu; kierowcę Stana (Chai Hansen), który ze stresem radzi sobie przez picie za kółkiem; wiecznie dogryzającą sobie, ale kochającą się parę, czyli Eda (Keegan-Michael Key) i Brendę (Claire Lovering). Na ich czele stoi oczywiście Parker. To chyba najmniej ciekawa postać z całego zestawienia. Takie połączenie Johna Wicka – budowany jest wokół niego pewien mit, a każdy jego przeciwnik ma pełne majtki na samo wspomnienie o nim – i... Nathana Drake'a z serii gier Uncharted, bo lubi dogryzać innym i komentować rzeczywistość (co ciekawe, Mark Wahlberg grał w adaptacji kinowej z Tomem Hollandem; do dziś uważam, że byłby lepszym Drakiem od młodego Brytyjczyka). Sztampowość tej postaci broni jednak talent aktorski Wahlberga i jego ekranowa prezencja. Charakterystyczny sposób grania sprawia, że da się kupić tego bohatera i śledzić z przyjemnością jego losy.
Niestety sama fabuła nie jest szczególnie interesująca. Całość opiera się na znanych kliszach. Nie ma nic rewolucyjnego w tej produkcji. Z tego powodu jest ona dobra na odmóżdżenie, ale raczej nic poza tym. Scenariusz idzie po nitce do kłębka, więc większości wydarzeń można się spodziewać. Nie mogę tego powiedzieć o zakończeniu – zaskoczyło mnie i to bardzo pozytywnie. Bałem się, że reżyser pójdzie w sztampowe rozwiązanie, ale dostaliśmy coś innego. Za to plus! Szkoda, że pozostała część filmu nie jest tak angażująca. Postaci są jednowymiarowe, oparte na znanych schematach, nie przechodzą żadnego rozwoju. Z kolei złoczyńcy są bezpłciowi i nudni. Nie stanowią żadnego zagrożenia dla głównego bohatera, przez co całość jest pozbawiona napięcia.

Wspomniałem, że Nieczysta gra to komedia akcji. To właśnie komedia ratuje ten film i sprawia, że dostarcza on rozrywkę. Akcja jest bowiem średnia. Nieciekawie nakręcona, pozbawiona stawki i napięcia. Nie pomagają też brzydkie efekty specjalne. Widać to na samym początku filmu (choć mniej dotkliwie), a także w późniejszej sekwencji z pędzącym pociągiem. Naprawdę dałoby się to zrobić lepiej. Seria o Jasonie Bournie wyróżniała się surowością i realizmem. Za to John Wick postawił na neony i jaskrawe barwy. Nieczysta gra nie stawia na nic. Wygląda jak każda inna tego typu produkcja.
Fajerwerków z udziałem kamery też nie powinniście się spodziewać. Wszelkie pościgi, strzelaniny i podobne walki przebiegają błyskawicznie, są pocięte w standardowy sposób. Brak tu wymyślnej choreografii czy dłuższych, klarowniejszych ujęć. To rasowy film sensacyjny z początku XXI wieku, ale pozbawiony wyrazistości wizualnej, jaką miały ówczesne produkcje.

Tak można podsumować całą Nieczystą grę. Jeśli nastawiacie się na prosty, typowy film sensacyjny z zabawnymi, choć sztampowymi postaciami, to powinniście skończyć seans zadowoleni. Mark Wahlberg sprawia, że całość ogląda się z przyjemnością. W paru miejscach można się pośmiać, a zakończenie miło zaskakuje. Czy będzie z tego większa seria? Powątpiewam, a szkoda, bo polubiłem wszystkie te postaci na tyle, że chętnie obejrzałbym ich kolejne wygłupy.
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1964, kończy 61 lat
ur. 1973, kończy 52 lat

