

Seria Skottie’ego Younga Nienawidzę Baśniowa była bardzo interesującym – nawet mimo słabszego zakończenia – powiewem świeżości. To opowieść o dziewczynce (a obecnie kobiecie w ciele dziecka) w baśniowej krainie, kipiącej od frustracji i agresji, pragnącej wrócić do naszego świata i niewahającej się rozpętać licznych masakr, by to zrobić. Była to seria pełna humoru, nieskrępowanej brutalności i zwariowanych pomysłów.
Wydawało się jednak, że ta historia dobiegła końca, A Gert wróciła do naszego świata i resztę żywota spędzi w „normalnych”, chociaż dość nudnych warunkach. Okazało się jednak, że lata pobytu w Baśniowie odcisnęły na niej piętno: nie potrafi dostosować się do życia na ziemi, nadal ma problemy z agresją i nie znosi, gdy ktoś mówi jej, co robić. To nie najlepsze kwalifikacje, by utrzymać pracę… chyba że pojawi się miliarder, który zaoferuje jej misję idealną do jej umiejętności – powrót do Baśniowa i wydostanie stamtąd jego syna. I tak Gert, już w dorosłym ciele, rusza na misję z nowymi towarzyszami… a droga do celu prowadzi przez Piekło.
Historia, podobnie jak we wcześniejszych tomach, przebiega dość linearnie, łącząc chwile wytchnienia z obrazowym przedstawieniem kolejnych zagrożeń… i rozprawiania się z nimi. Young serwuje też nieliczne zwroty fabularne, dość łatwe do przewidzenia z racji obranej konwencji i charakterystyki poszczególnych postaci. Ale to nie to wydaje się głównym problemem komiksu, a dość letni odbiór całej historii. Scenarzyście nie udało się wykrzesać emocji i entuzjazmu, które towarzyszyły szczególnie pierwszym dwóm komiksom z serii. Nawet humor nieco przyklapł, mimo udanego przekładu Marcelego Szpaka.
Strona graficzna jest średnio udana, chociaż to być może kwestia przyzwyczajenia do stylu Skottie’ego Younga, który w poprzednich albumach odpowiadał zarówno za scenariusze, jak i rysunki. W Gert w Piekle tę drugą funkcję przejął Brett Bean i chociaż w wielu miejscach stara się utrzymać wcześniejszą konwencję, to ma się wrażenie, że całość jest nieco bardziej toporna, mniej cartoonowa i mniej przyjemna dla oka. I nie tylko dlatego, że Gert nie jest już słodką dziewczynką z zabójczym wyrazem twarzy, a zgorzkniałą kobietą w średnim wieku.
Gert w Piekle jest średnio udanym powrotem do serii, przede wszystkim wynikającym z braku interesującej historii do opowiedzenia. Rozwiązania działające we wcześniejszych tomach się wyczerpały, a nie widać, by Young miał pomysł, czym je zastąpić. Efektem jest komiksowa zgrana płyta i opowieść pozbawiona wcześniejszego – zabarwionego masakrą, ale jednak – uroku. Pozostaje mieć nadzieję, chociaż solidnie podlaną sceptycyzmem, że kolejna część – gdy Gert zapewne już na dobre rozgości się w Baśniowie – będzie w stanie przywołać choć część klimatu znanego z serii.
Poznaj recenzenta
Tymoteusz Wronka
