Oblivion Song. Pieśń otchłani. Tom 2 – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 22 maja 2019Drugi tom serii Oblivion Song. Pieśń Otchłani kontynuuje wcześniejsze wątki, ale też odkrywa nieco nowych tajemnic. Jak wypada komiks Roberta Kirkmana?
Drugi tom serii Oblivion Song. Pieśń Otchłani kontynuuje wcześniejsze wątki, ale też odkrywa nieco nowych tajemnic. Jak wypada komiks Roberta Kirkmana?
Wszystko zaczęło się od nie do końca przemyślanego eksperymentu, w rezultacie którego doszło do połączenia (czy wręcz wymieszania fragmentów rzeczywistości) między naszym światem a tym zamieszkałym przez straszliwe potwory. Naukowcy nie raz już na kartach popkultury namieszali i przynieśli zagrożenie światu – Oblivion Song tylko dodaje kolejny rozdział do ich długiej listy przewinień.
Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się w pierwszym tomie, poznaliśmy też kluczowych bohaterów. W drugiej odsłonie serii przyszła pora na rozgrywanie postaci… a także wprowadzanie zupełnie nowych wątków. To, co po pierwszym tomie wydawało się sednem opowieści i zwartą wizją, w kontynuacji okazuje się wyłącznie przygrywką do znacznie większej historii. Z jednej strony cieszy dynamicznie zmieniająca się fabuła i okoliczności, z którymi muszą zmierzyć się postacie, ale z drugiej ma się wrażenie, że sama opowieść się rozmywa, brak jej wyrazistej klamry. Coś podobnego można było zauważyć chociażby w Żywych trupach, kiedy to Kirkman nie potrafił powiedzieć dość i raz po raz zmieniał wątki, by po czasie wprowadzać echa wcześniejszych. Rzecz jasna w przypadku Oblivion Song nic takiego na razie nie ma miejsca, ale kierunek fabularny może się wydać niepokojący.
Robert Kirkman pokazał w innych seriach (Żywe trupy, ale też Outcast czy Invincible), że potrafi świadomie – i co ważniejsze udanie – wykorzystywać popularne motywy, wątki i narracje, by stworzyć interesujące historie. Może nie zawsze oryginalne, ale dobrze rozgrywające schematy i wykorzystujące to co znamy i lubimy. I chciałoby się to samo powiedzieć o omawianej serii, ale tym razem mam wrażenie, że coś nie do końca zadziałało. Niby, na poziomie elementów składowych, wszystko się zgadza, ale efekt końcowy nie porywa; raczej pozostawia czytelnika obojętnym.
Być może należy położyć to na karb postaci i ich dylematów. Żaden z bohaterów, pierwszo- czy drugoplanowych, nie zapada w pamięć. Gorzej, nie budzi emocji, czy to pozytywnych, czy to negatywnych. Całości brak choć odrobimy lekkości, przełamania powagi odrobiną humoru czy autoironii. A w tak podanej formie opowieści o wielkich potworach nie można traktować ze śmiertelną powagą.
Mimo wszystko drugi tom Oblivion Song wydaje się nieco bardziej udaną historią, być może dzięki temu, że ekspozycja już nie była konieczna i można było się skoncentrować na konkretnych wątkach i postaciach. Gdyby jeszcze do tego dołożyć lepsze rysunki, to moglibyśmy mieć do czynienia z przyzwoitym komiksem akcyjnym. A tak mamy zaledwie przeciętny.
Źródło: fot. Non Stop Comics
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat