Opowieść podręcznej: sezon 3, odcinek 13 (finał sezonu) - recenzja
Bohaterka. Męczenniczka. Święta. Taki obraz June prezentuje nam Opowieść podręcznej w ostatnim odcinku bieżącej serii. Bardziej wzniośle już być nie może.
Bohaterka. Męczenniczka. Święta. Taki obraz June prezentuje nam Opowieść podręcznej w ostatnim odcinku bieżącej serii. Bardziej wzniośle już być nie może.
Być może są tacy, których finał trzeciego sezonu usatysfakcjonował. Z pewnością znajdą się również ci, dla których obrana droga fabularna ani przez moment nie była błędna. Nie da się jednak zaprzeczyć nagromadzeniu patosu w opowieści. Patosu, który w omawianym odcinku eksplodował podczas przerysowanych, przestylizowanych, a momentami karykaturalnych scen. Niech przykładem będzie tutaj obraz June, która w konkluzji epizodu niesiona jest niczym relikwia przez pozostałe podręczne. W tle słychać cytaty z Biblii, a widz zastanawia się, gdzie podziały się chóry gregoriańskie i płonąca amerykańska flaga.
Estetyka estetyką, można by przymknąć na nią oko, gdyby fabuła i przede wszystkim przesłanie działały jak należy. Niestety na tym polu produkcja ponosi sromotną porażkę. Myśl przewodnia po raz kolejny zostaje zniekształcona przez patetyczne motywy. Fabuła natomiast to porażka scenarzystów, których lenistwa nie można usprawiedliwić niczym. To, co miało być przemyślanym i błyskotliwym heistem, stało się kuriozalnym chaosem, który z logiką nie ma nic wspólnego.
Weźmy za przykład decydujący moment ucieczki podręcznych, Mart i dzieci. Na drodze na lotnisko pojawia się uzbrojony patrol, który niespodziewanie zostaje zaatakowany przez ciskające w nich kamieniami kobiety. Starcie jest co najmniej dziwne, zwłaszcza że broń palna musi uznać wyższość prehistorycznych narzędzi bojowych. W tej sekwencji chodzi oczywiście o nawiązanie do tradycji protestów, kiedy to manifestanci rzucali kamieniami w uzbrojonych przedstawicieli władzy. Szkoda tylko, że powyższa metafora rozmienia na drobne fabułę serialu. Pal sześć mało przekonujący dramatyzm wydarzeń – później jest jeszcze ciekawiej. Podczas ucieczki po lesie, June trafia na uzbrojonego jegomościa. Za pomocą pistoletu zmusza go, do powiadomienia reszty swoich kompanów, że atak to w zasadzie fałszywy alarm i że teren jest czysty. Latające kamienie okazały się więc niczym innym jak zjawiskiem atmosferycznym, który najwidoczniej zdarza się w Gileadzie dość często, a wystrzały to tylko dźwięki miejscowej fauny.
Kuriozalnie jest również w Kanadzie, gdzie funkcjonariusze państwowi przejrzeli wreszcie złowieszcze małżeństwo Waterfordów. Fred w akcie zemsty oskarża swoją żonę o zbrodnie w Gileadzie. Oburzeni Kanadyjczycy aresztują Serenę. Rychło w czas zdali sobie sprawę z jej przewinień, choć argumentacja w tym przypadku jest dość pokrętna. June i Nick mieli romans, którego owocem była mała Nichole. Serena została oskarżona o nakłanianie i mataczenie w tej sprawie. Jak pamiętamy, to ona zmusiła parę do stosunków. Ich relacja zamieniła się wkrótce w uczucie.Trudno jednak uwierzyć, że w świetle gileadzkich zbrodni ta sytuacja tak bardzo zbulwersowała Kanadyjczyków, pomijając już fakt, że zbyt łatwo dali wiarę pałającemu żądzą zemsty i cały czas manipulującemu Fredowi.
Scenarzyści chcieli nieco skomplikować życie Serenie i zdecydowali się na motyw męża donoszącego na swoją małżonkę. Szkoda, że intryga jest grubymi nićmi szyta. Wystarczyło trzymać się podjętej drogi fabularnej i oskarżyć kobietę o współudział w zbrodniach Waterforda. Przecież to ona była jedną z piewczyń nowego porządku i to ona przyzwalała na wieszanie i torturowanie innowierców. Nie trzeba było wyciągać z rękawa wątku, o którym wszyscy już dawno zapomnieli. Zwłaszcza że z niewiadomych przyczyn Nick w bieżącym sezonie pojawił się tylko w jednym odcinku. Warto tu też dodać, że Nichole jest dzieckiem zrodzonym w miłości. Wychodzi więc na to, że Serena została aresztowana za jedyną zbrodnię, której nie popełniła. Oczywiście moralności i przyzwoitości w jej działaniach nie ma za grosz, ale na Boga – podobne zagrania są na porządku dziennym w mainstreamowych telewizyjnych operach mydlanych. Wisienką na torcie jest tutaj Fred, sugerujący, że przestępstwo jego żony przerasta najbardziej zbrodnicze prawa Gileadu.
Waterfordowie stanowią jedynie epizod finału trzeciego sezonu. Najwięcej czasu dostaje June, która stała się twardzielką z krwi i kości. Twórcy w każdym możliwym momencie podkreślają jej niezłomny charakter. Już na początku mowa jest o bezwzględności. Gdybyśmy jednak nie załapali przesłania, June dostaje do ręki pistolet, którym najpierw terroryzuje bogu ducha winne kobiety, a potem rozpaczającego po stracie żony komendanta Lawrence’a. Jeśli jednak i to okazałoby się niewystarczające, abyśmy pojęli przemianę głównej bohaterki, June prezentuje nam całkiem nowy zestaw min i grymasów, które utwierdzą nas w przekonaniu, że oto narodziła się prawdziwa Siłaczka.
Opowieść podręcznej zawsze była serialem poważnym. Nikt nie wymaga od produkcji zajmującej się taką tematyką żartów i mrugnięć okiem. Omawiany odcinek pokazuje jednak, jak krótka jest droga od powagi do niezamierzonej śmieszności. Serial zgubił gdzieś lekkość w opowiadaniu historii. Ostatnie epizody nie były złe, ale dało się wyczuć, że poszczególne pomysły rodziły się w wielkich trudach. Brakowało finezji i płynności, choć niektóre rozwiązania miały swój urok. Finał trzeciego sezonu ponosi porażkę w miejscach, gdzie powinien imponować siłą. Serial przestał oddziaływać na widza, a jego sugestywność zamieniła się w pretensjonalność. To nie jest dobry prognostyk na przyszłość.
Co gorsza, stało się to, czego wszyscy się obawiali. June i inne podręczne pozostały w Gileadzie. W związku z tym zachodzi zagrożenie, że w nadchodzącym sezonie historia zatoczy koło. Panie trafią do domu komendantów, gdzie koszmar rozpocznie się od nowa. Serial Opowieść podręcznej, chcąc utrzymać jako taki poziom i pozostawić w pamięci widzów pozytywne wspomnienia, powinien zakończyć się jak najszybciej. W innym przypadku produkcji grozi to, co spotkało wiele formatów, które po genialnych pierwszych sezonach, rozmieniły swój potencjał na drobne. Twórcy Opowieści podręcznej mieli świetny materiał źródłowy i pomysł jak go ograć w konwencji serialowej. Niestety ciągnięcie tego w nieskończoność przynosi opłakane skutki. Scenarzyści nie dają rady, a charyzma Elisabeth Moss nie jest w stanie pociągnąć dziurawej fabularnie historii. Finał trzeciego sezonu pokazuje nam wszystkie słabości serialu. Czy da to do myślenia twórcom?
Źródło: zdjęcie główne: Hulu
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1969, kończy 55 lat