„Pamiętniki wampirów”: sezon 6, odcinek 17 – recenzja
Seans serialu "Pamiętniki wampirów" to doświadczenie porównywalne do jedzenia odgrzewanego po dłuższym czasie schabowego - na początku smakuje OK, ale chwilę później zdajesz sobie sprawę z tego, co jesz, i nagle zaczyna ci się robić niedobrze.
Seans serialu "Pamiętniki wampirów" to doświadczenie porównywalne do jedzenia odgrzewanego po dłuższym czasie schabowego - na początku smakuje OK, ale chwilę później zdajesz sobie sprawę z tego, co jesz, i nagle zaczyna ci się robić niedobrze.
"The Vampire Diaries" to serial, którego scenarzyści podejmują z każdym odcinkiem coraz gorsze i bardziej absurdalne decyzje. To, jak od kilku odcinków prowadzą relację Stefana z Caroline, jest tego doskonałym przykładem. Nawet nie potrafią tego zauważyć i cały czas brną w coraz większe głupoty nie do zniesienia. Można by myśleć, że wyłączenie uczuć obu bohaterów to trafna decyzja, bo będą oni tacy źli i fajni. Nic bardziej mylnego! Caroline w tej wersji to nie tylko pokaz wtórności, ale też postać bardziej działająca na nerwy niż Elena. Trudno było oczekiwać, że to w ogóle możliwe, a jednak. Jeśli ktoś ma zrobić postać gorszą od Eleny, to tylko scenarzyści tego serialu.
Całe te perypetie Caroline i Stefana od razu mówią łopatologicznie, co obserwujemy i do czego to prowadzi - nie jest to nic nawet poprawnego. Końskie zaloty są nudne i głupie, a oglądanie ich przypomina patrzenie na te wszystkie parodie z serii "Coś Tam Movie". Bolesne, czasem śmieszne (choć raczej nie jest to zamierzone przez twórców) i przede wszystkim nieciekawe. To wszystko jest robione po linii najmniejszego oporu, nie ma w tym emocji, a obojgu aktorom najwyraźniej się nie chce i tylko czekają na zakończenie tego serialu oraz swoich kontraktów.
[video-browser playlist="675633" suggest=""]
Mamy jeszcze motyw matki Salvatore'ów, czyli pokaz tego, jak wprowadzić sztampowy wątek i nie udawać, że ma się na niego jakikolwiek pomysł. Obserwujemy tutaj klisze bez żadnego intrygującego twistu czy kreatywnych zabiegów. Na razie nie zapowiadało się, by matka miała w sobie coś, co może ją wyrwać z ram schematu. Pewne jest jedno - odcinek lub dwa i zacznie siać zniszczenie, pozostawiając za sobą stos trupów, a ktoś w dramatycznych okolicznościach ją zabije. Nie zdziwię się, jeśli twórcy zaserwują nam taki banał.
Komiczne jest to, co robią z Bonnie. Przyznaję, że Kai po przemianie wydaje się nawet sympatyczny, bo jest jedyną postacią wyluzowaną i podchodzącą z dystansem do rzeczywistości, a to działa i nie drażni. Dlatego kiedy z Bonnie zrobiono szaloną psychopatkę z nożem, jedynie zaśmiałem się z niedowierzania. Może i mogła się zmienić, żyjąc w samotności, ale to zachowanie jest i tak niedorzeczne.
Czytaj również: „Agenci T.A.R.C.Z.Y.” i „The Flash” zaliczają nieznaczne spadki we wtorek – wyniki oglądalności
"The Vampire Diaries" w tym odcinku stają się zabawną parodią samych siebie. Jeśli tak traktować ten serial, można się pośmiać z absurdów i głupot, a zabawa jest przednia. Gdy jednak chcemy nadal traktować go jako normalny serial, który poprawny poziom ma daleko za sobą, to jest po prostu źle.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat