Pamiętniki Wampirów: sezon 8, odcinek 13 – recenzja
Pamiętniki Wampirów na ostatniej prostej przed finałem łapią zadyszkę. W najnowszym odcinku fabuła niemal stoi w miejscu, a twórcy skupiają się na mało ważnych sprawach. Oby to był chwilowy przestój, przygotowujący na jazdę bez trzymanki w pozostałych trzech epizodach.
Pamiętniki Wampirów na ostatniej prostej przed finałem łapią zadyszkę. W najnowszym odcinku fabuła niemal stoi w miejscu, a twórcy skupiają się na mało ważnych sprawach. Oby to był chwilowy przestój, przygotowujący na jazdę bez trzymanki w pozostałych trzech epizodach.
Powrót Kaia w ostatnich sekundach ubiegłego odcinka bez wątpienia był zaskakujący. Rozwinięcie tego wątku nie jest jednak zbyt satysfakcjonujące. Dostajemy szybkie wyjaśnienie, w jaki sposób udało mu się dostać do Mystic Falls oraz jakie są jego motywacje. Alaric od razu chce się pozbyć mordercy swojej niedoszłej żony, lecz w momencie, gdy pada imię Elena, Damon traci umiejętność obiektywnego patrzenia na wydarzenia. Tym sposobem obserwujemy, jak starszy z braci Salvatore wraz w psychopatycznym Kaiem starają się znaleźć rozwiązanie problemu tego drugiego. Całość jest prowadzona w prawidłowy sposób, ale nic konkretnego z tego nie wynika i nie wzbudza większych emocji. Znaczące wydarzenia mają miejsce dopiero w samej końcówce, a to może zostać ciekawie rozwinięte w kolejnym odcinku.
Rozwiązanie cliffhangera dotyczącego wątku Stefana również nie zachwyca. Wracające wspomnienia wszystkim ofiarom zauroczonym przez bohatera mogły stanowić bardzo ciekawą historię na większość odcinka. Niestety twórcy w znacznym stopniu spłycili rolę tych konsekwencji wynikających z przemiany młodszego z braci Salvatore w człowieka. Porwanie go przez Doriana i cała dramatyczna otoczka wypadają przeciętnie. Opowieść chłopaka nie wywołuje żadnych emocji, głównie z tego względu, iż jest on postacią trzecioplanową i nawet nie zdążyliśmy go zbyt dobrze poznać. Przewinął się on kilka razy gdzieś w tle, a teraz twórcy postawili go na samym przedzie ze sporym zadaniem. Można było to rozegrać o wiele lepiej. Sam Stefan również nie ma łatwego życia jako człowiek. Wcześniej został dźgnięty, teraz postrzelony, lecz to wszystko nie ma większego znaczenia, ponieważ pomimo utraty nadludzkich zdolności, nadal uchodzi z opresji z życiem.
Brak odpowiedniego poziomu zaobserwować możemy również w wątku Caroline, która zajmuje się skutkami wracających wspomnień ofiarom jej ukochanego. Jak już wyżej wspomniałem istniał tutaj potencjał na coś o wiele poważniejszego i ciekawszego, ale twórcy to zaprzepaścili. Zamiast tego skupili się na innych aspektach, które również nie zachwycały. To, co może zaskoczyć tutaj, to przyzwoity poziom rozmowy pomiędzy Stefanem i blond wampirzycą w szpitalu. Tak jak zazwyczaj sceny takie były ckliwe i mało przystępne dla widza, tak ta z obecnego odcinka objawia się dojrzałością w dialogach i nie powoduje zażenowania w widzu. W tym wszystkim jeszcze bardziej został pogorszony wizerunek Matta. Przez większość widzów jest on jednym z najbardziej nielubianych bohaterów, a twórcy brną w to dalej. Nie dość, że udało im się wykreować z niego kogoś, kto zastąpił pannę Forbes w roli najbardziej irytującej postaci w serialu, to teraz dodatkowo naznaczyli go hipokryzją. Jeszcze dwa odcinki temu uważał wampiry za najgorsze zło, jakie mogło spotkać jego ukochane miasto, a teraz, gdy nie zna sposobu jak sobie poradzić z wyjątkową sytuacją, zwraca się o pomoc do Caroline.
Najciekawiej wypada w tym odcinku historia Bonnie. Pomimo straty, jakiej doświadczyła, nie pogrąża się ona w bezdennej żałobie. Stara się znaleźć sposób na sprowadzenie swojego ukochanego z powrotem do świata żywych. W tym celu postanawia się udać do Cade. Jest to prowadzone w odpowiedni sposób i potrafi zaciekawić, w przeciwieństwie do pozostałych wątków. Wyjaśnienia, jakie dostajemy, nie są zbyt zaskakujące, ponieważ od kilku odcinków dostawaliśmy drobne sugestie dotyczące tego, kim Bonnie teraz się stanie. Cieszy również powrót Enzo, choć na krótką chwilę.
The Lies Will Catch Up With You odstaje poziomem od swoich poprzedników. Twórcy zwolnili tempo, skupiając się na mało znaczących sprawach. Elementy posiadające spory potencjał na coś większego i ciekawszego zostają potraktowane po macoszemu, co nie wpływa korzystnie na odbiór odcinka. Nie doświadczymy tutaj również akcji, a i znów pojawiają się głupotki scenariuszowe. Końcówka sugeruje coś bardziej interesującego w kolejnym epizodzie i miejmy nadzieję, że ta stagnacja to tylko przygotowanie przed tym, co nadciąga.
Tytułowe słowa wypowiada Damon podczas „odwyku” w czasie rozmowy ze Stefanem o Elenie w piątym odcinku pierwszego sezonu.
Źródło: fot: Bob Mahoney/The CW
Poznaj recenzenta
Maciej LehmannDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat