„Panie Dulskie”: Dulszczyzna wiecznie żywa – recenzja
Data premiery w Polsce: 2 października 2015"Panie Dulskie" to lekka, zabawna komedia, ładnie wystylizowana i wybornie zagrana, która jednak stawia klimat przed historię.
"Panie Dulskie" to lekka, zabawna komedia, ładnie wystylizowana i wybornie zagrana, która jednak stawia klimat przed historię.
"Panie Dulskie" to kolejny rozdział zmagań Filipa Bajona, weterana polskiego kina, z rodzimą literaturą. Po „Przedwiośniu” i „Ślubach panieńskich”, które wydają się lekturami prostymi w ekranizacji, przyszedł czas na prawdziwe wyzwanie, czyli słynny dramat, a dokładniej tragifarsę Gabrieli Zapolskiej. „Dulszczyzna” to przecież nadal bardzo aktualny temat, wymagający sporej dawki humoru, dystansu i, co najważniejsze, świetnych aktorów, by w idealny sposób oddać naturę ludzi zamieszkujących kamienicę Dulskiej. O dziwo, reżyser się spisał.
No, może nie do końca sam Bajon, gdyż najważniejsi w tym spektaklu są aktorzy. Z jaką energią i radością spisują się oni w swoich rolach! Krystyna Janda jako Aniela Dulska błyszczy w każdej scenie, kradnie show, wywołując salwy śmiechu. Wtóruje jej zarówno Katarzyna Figura, jak i Katarzyna Herman plus niesamowity Olgierd Łukaszewicz jako Felicjan Dulski, który w ciągu całego filmu wymawia tylko jedną kwestię – to wystarczy, przez resztę czasu jest zabójczo uroczym i komicznym pantoflarzem. Reszta zgrai spisuje się tu prawidłowo, od Kościukiewicza do Mai Ostaszewskiej – to świetne zderzenie młodej i starej gwardii aktorskiej, co idealnie zgrywa się z konstrukcją samego filmu.
Ta zaś rozgrywa się na trzech płaszczyznach: pierwsza to sceny znane z dramatu, kolejna to historia drugiego pokolenia Dulskich, ostatnia zaś dzieje się w czasach współczesnych i to od niej zaczyna się cała historia, która próbuje wniknąć w kompleksy i problemy, które są gdzieś zagnieżdżone w rodzinnej przeszłości. Tutaj ujawnia się największa bolączka Panie Dulskie – fabuła w dużej mierze nie ma większego znaczenia. Punkt wyjścia, czyli przyjazd niejakiego Rainera Dulsky’ego, to tylko pretekst do opowiadania żartów, aktorskich wyczynów i operatorskich akrobacji, które wśród korytarzy i pokoi Dulskich wyglądają naprawdę spektakularnie. Jeśli więc oczekujecie od filmu Bajona głębi dramatu Zapolskiej lub angażującej historii, to się rozczarujecie. To sztuka dla sztuki – ładnie wyglądająca, zabawna i miła w odbiorze.
[video-browser playlist="751259" suggest=""]
Wspominałem o tym filmie jako o spektaklu. I właśnie najchętniej widziałbym "Panie Dulskie" na deskach teatru - tam, gdzie było ich pierwotne miejsce, tyle że z tym scenariuszem i z tą obsadą. Sposób aktorstwa, jedna przestrzeń zmieniająca się z upływem czasu i scenariusz pełen bon motów to idealna mieszanka, która świetnie sprawdziłaby się na scenie. Widać zresztą, że Bajon, który doświadczenie teatralne ma spore, rzeczywiście celował właśnie w taki charakter swojego filmu. Na ekranie jednak wygląda to bardziej schematycznie i płasko, niżby to było w teatrze.
Jeśli tylko dacie się wchłonąć po raz kolejny historii Zapolskiej, odrobinę odrestaurowanej i zmodyfikowanej, to powinniście czerpać sporą przyjemność z filmu Bajona. Wygląda i brzmi naprawdę ładnie, a Jandę będziecie cichutko oklaskiwać co jakiś czas. A historia? Jeśli nie dacie się wywieźć w pole, że dokądś prowadzi, to będziecie po wyjściu z seansu ukontentowani.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat