Pokemon Scarlet i Violet trudno uznać za szczególnie udane odsłony cyklu. Choć twórcy zdecydowali się na kilka ciekawych zmian i nowości, to te zostały zepchnięte na margines przez liczne błędy i problemy techniczne, na czele z kiepską oprawą i fatalną płynnością. Premiera DLC wydawała się idealną okazją do wprowadzenia tak potrzebnych i wyczekiwanych przez graczy poprawek, ale tych niestety zabrakło. W The Teal Mask bierzemy udział w wycieczce do inspirowanego Japonią regionu o nazwie Kitakami. Nasz bohater, wraz z dwójką nowych postaci, postanawia dowiedzieć się więcej na temat legendy o pewnym tajemniczym Pokemonie. Okazuje się, że krążąca po okolicy historia została sfałszowana i to właśnie na nas spadnie obowiązek ustalenia i przedstawienia prawdy. Cała ta opowieść jest prosta, zwrot akcji można bardzo szybko przewidzieć, a o Carmine i Kieranie, czyli wspomnianych przed momentem nowych postaciach, zapomina się tuż po zakończeniu tej przygody. Mam wrażenie, że pojawili się oni przede wszystkim po to, by gracze mieli z kim toczyć obowiązkowe pojedynki co kilkanaście minut. The Teal Mask to powrót do zdecydowanie bardziej skondensowanej i liniowej formy przedstawiania historii. Nie ma tutaj wolności znanej z podstawowej wersji Violet i Scarlet. Zadania wykonujemy w ustalonej kolejności, choć oczywiście pomiędzy nimi możemy swobodnie eksplorować nowy region i łapać wszędobylskie stworki. A jest co łapać! Twórcy zadbali o wprowadzenie wielu niedostępnych wcześniej Pokemonów. Powracają między innymi  ulubieńcy fanów, tacy jak na przykład Vulpix czy startery z IV generacji. Jest tego całkiem sporo (Pokedex liczy dokładnie 200 pozycji), ale szkoda, że wprowadzono tak mało zupełnie nowych Pokemonów. Jest ich zaledwie siedem, z czego cztery możemy złapać dopiero pod sam koniec wątku fabularnego.  Ten jest jednak dość krótki, bo można ukończyć go w około 3-4 godziny i to bez specjalnego pośpiechu. Mniej więcej dwa razy dłużej trzeba będzie poświęcić na skompletowanie wpisów w nowym Pokedeksie. Co gorsza, zabrakło tutaj innych atrakcji czy urozmaiceń, które sprawiłyby, że w Kitakami moglibyśmy zostać na dłużej. Wprowadzono jedynie prostą minigrę o nazwie Ogre Oustin, ale nie jest ona szczególnie wciągająca i sam po zdobyciu najbardziej atrakcyjnych nagród dałem sobie z nią szybko spokój.  Jeżeli liczyliście, że w rozszerzeniu twórcy wyeliminują problemy techniczne, to mam dla Was złe wieści. Dodatek wygląda i działa równie źle, jak samo Scarlet i Violet. Nadal występuje doczytywanie się obiektów na naszych oczach, a płynność potrafi wyraźnie spadać i nie ma tutaj mowy o trzymaniu się stabilnych 30 klatek na sekundę. Na dodatek Kitakami, choć zdecydowanie mniejsze niż Paldea, jest po prostu puste. W zasadzie jedyną zachętą do eksploracji po dotarciu do końca fabuły jest to, by "złapać je wszystkie".  The Teal Mask nie robi najlepszego wrażenia. Największą atrakcją są tutaj zdecydowanie nowe i powracające Pokemony, ale to raczej coś, co zainteresuje wyłącznie największych fanów marki. Jeżeli rozczarowało Was Pokemon Scarlet i Violet to raczej nie znajdziecie tutaj niczego nowego, co mogłoby sprawić, że zmienicie zdanie. Trzeba natomiast zaznaczyć jedno: to DLC to jedynie pierwsza część większego rozszerzenia, także istnieje szansa, że The Indigo Disc, które ma zadebiutować zimą, wypadnie lepiej i uczyni całość zdecydowanie lepszym, wartym uwagi doświadczeniem. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj