Pół króla - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 27 czerwca 2023Dobre książki należy wznawiać. Pół króla jest pozycją autorstwa Joego Abercrombiego i otwiera trylogię Morza Drzazg. Pisarz oddał do naszych czytelniczych rąk kawał porządnej rozrywki. Nic, tylko czytać.
Dobre książki należy wznawiać. Pół króla jest pozycją autorstwa Joego Abercrombiego i otwiera trylogię Morza Drzazg. Pisarz oddał do naszych czytelniczych rąk kawał porządnej rozrywki. Nic, tylko czytać.
Pół króla z pewnością nie jest powieścią historyczną. Jak najbardziej można ją zakwalifikować do fantastyki, ale bez dużego natężenia fantasy. To już ją wyróżnia pośród innych pozycji tego pokroju. Zatem nie znajdziemy w Połowie króla magicznych stworzeń, magów strzelających zaklęciami i temu podobnych atrakcji. Natomiast są pewne wypróbowane elementy fabuły, po które Joe Abercrombie sięgnął, ale to w tym przypadku jak najbardziej na plus.
Yarvi jest czarną owcą w rodzinie, plamą na honorze genów królewskiego rodu. Pogardzany syn został odrzucony przez wszystkich łącznie z matką. Powodem było to, że urodził się z niedorozwiniętą ręką. A przecież król powinien być silny, męski, piękny i w ogóle. Nasz wyrzutek, co ciekawe, nie specjalnie przejmuje się swoją mizerną pozycją. Czuje się zupełnie szczęśliwy, bo ma w perspektywie zostanie Ministrem. Oczywiście, jak to zwykle bywa, świat młodzieńca runął. Tak, zdrajca w rodzinie, tu żadnego zaskoczenia nie będzie. Abercrobie, jak wspomniałam, gra dobrze znanymi miłośnikom fantastyki kartami. Książątko sięgnęło dna, ciężki los zahartował go stosownie do przyszłych wydarzeń. W międzyczasie dołącza do bandy szemranych typów, którzy koniec końców okazują się całkiem szlachetnymi osobnikami.
Ktoś by mógł powiedzieć, że to wyświechtane motywy, ale to, w jaki sposób pisarz je użył, i to, jak opowiada historię, wiele mówi o jego pisarskim kunszcie. Moim zdaniem nie sztuka jest wymyślić jakąś wydumaną fabułę, a potem zanudzić czytelnika. Pół króla porywa czytelnika bez reszty, tę książkę po prostu się pochłania. Widać, że Abercrombie postawił na wartkość akcji i język. Nie znajdziemy kwiecistych opisów ani moralizowania poprzez monologi bohaterów. I nie sili się na grę z czytelnikiem. Narrator także niespecjalnie stara się wejść w duszę postaci. Jest to jak najbardziej na plus. Sama historia biegnie wartko i wbrew pozorom jest dość nieprzewidywalna, ale twisty w akcji nie są wydumane, powiedzieć by się chciało, że są „jak to w życiu bywa”.
Zatem pędzimy! Pędzimy, by zderzyć się ze ścianą zakończenia. W obliczu finału szczęka opada, a oczy szeroko się otwierają. I o to właśnie chodzi. Przyznam, że dawno tak przyjemnej książki nie czytałam. Cieszę się natomiast, że jest to część trylogii, bo zapowiada się bardzo ciekawie. Jest to moja pierwsza styczność z Joem Abercrombiem, ale czuję, że nie ostatnia.
Poznaj recenzenta
Agnieszka KołodziejDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat