Rozdział drugi nawiedzonego domu
Data premiery w Polsce: 20 września 2013Druga część Naznaczonego nie jest filmem tak twórczym jak część pierwsza, ale niewątpliwie stanowi jeden z lepszych horrorów ostatnich lat. James Wan, który (jak twierdzi) odchodzi od kina grozy, robi to jako twórca niepokonany, wypuszczający hit za hitem i świetnie rozumiejący, czego fani horroru mogą oczekiwać od takiej produkcji.
Druga część Naznaczonego nie jest filmem tak twórczym jak część pierwsza, ale niewątpliwie stanowi jeden z lepszych horrorów ostatnich lat. James Wan, który (jak twierdzi) odchodzi od kina grozy, robi to jako twórca niepokonany, wypuszczający hit za hitem i świetnie rozumiejący, czego fani horroru mogą oczekiwać od takiej produkcji.
Wan to jeden z ciekawszych twórców ostatnich lat. Dał światu rewelacyjną pierwszą część Piły, która choć z czasem zaczęła zjadać własny ogon, przesuwając akcenty na mało odkrywcze kino gore, miała doskonałe podwaliny. Podobnie było z jego innymi produkcjami. "Dead Silence", Naznaczony, a potem także Obecność były filmami bardzo dobrymi, nieraz zahaczając o wybitność - czy to klimatem, czy świetną estetyką. W tym wszystkim drugi rozdział opowieści o nawiedzonym domu wydaje się tylko i wyłącznie kontynuacją, ale nie ma to znaczenia, bo już po pierwszej części wiadomo było, że takowa powstanie. Reżyser i scenarzystka wymyślili świetną historię, która w doskonały sposób zahacza o pierwowzór, wchodzi z nim w polemikę i ma doskonały materiał wyjściowy.
Znów zastajemy rodzinę Lambertów i od razu wiemy, że z Joshem jest coś nie tak. Widz wie, rodzina jeszcze nie, ale nie ma to znaczenia - wszak chodzi o duchy, bo to one są tutaj najważniejsze. Żeby nie zdradzać za wiele twistów, które stanowią esencję fabuły, dodam tylko, że nic nie jest takie, jak się wydaje, a kwestia zbłąkanych dusz, próbujących znaleźć przejście do świata żywych, nie jest oczywista.
Właściwie to fabuła jest jednym z najmocniejszych punktów całości, a wątpliwa wydaje się jedynie kwestia specyficznych podróży w czasie. Śmierć nie zna pojęcia czasu i miejsca, ale nie wiem, czy wchodzenie w polemikę z tworzeniem alternatywnych rzeczywistości i możliwości, żeby martwy Josh kontaktował się ze sobą w dzieciństwie, jest dobrym wyjściem. Niewielu reżyserów wyszło z tego tematu obronną ręką, ale Wan stara się jak może, a gdzie nie udaje mu się zatuszować pewnych wątpliwości historii, stawia na starą, dobrą szkołę straszenia.
W kwestii tego, czym można zaskoczyć widza, młody twórca sięga po wszystko co możliwe, wyciskając ze zużytej już formuły gotyckiego horroru o nawiedzonym domu ostatnie soki. Mamy nawiedzone przedmioty, niepokojące melodie, dźwięki, skrzypiące schody, grające fortepiany, powykrzywiane twarze duchów, okropne, zachrypnięte głosy - pełna gama straszaków dla małolatów i fanów konwencji.
Tym, co wyróżnia "Naznaczonego" od innych horrorów, jest wyczucie reżysera i doskonała współpraca operatorska. Film jest małym arcydziełem jeśli chodzi o aspekty techniczne. Świetnie wyważona gra świateł i cieni, dobrze sfilmowana przestrzeń i przede wszystkim świadomość kolorystyczna sprawiają, że film ten ogląda się z nieskrywaną przyjemnością. Tym bardziej cieszy użycie odpowiednich środków. Mockumentary i zużyta do cna konwencja found footage - obecna, jak najbardziej! Przebłyski przeszłości? Mamy! Pełnokrwisty thriller i nawiązanie do zagadki kryminalnej sprzed lat? A jakże! Powraca nawet komiczny duet pogromców duchów, który bawił w "jedynce", tutaj szarżując wesoło i zbliżając całość do niebezpiecznej, acz zamierzonej groteski i pastiszu. Wan jak nikt inny odnajduje się w konwencji horroru i potrafi odpowiednio dawkować klimat - zarówno stawiając na momenty oddechu i spokoju, budowania atmosfery, jak i dając upust lżejszym scenom, które zawierają w sobie element humorystyczny. Wszystko to sprawia, że Naznaczony: rozdział 2 pomimo bycia kontynuacją jest także doskonale wyważonym filmem - może nie odkrywczym, ale też nie nastawionym na zarobienie jeszcze większych ilości zielonych banknotów.
Nie zawodzi również aktorstwo. Byrne jest odpowiednio zrezygnowana i przestraszona, a etatowy aktor Wana, czyli Patrick Wilson, gra świetnie podwójną rolę postaci zagubionej pomiędzy światem żywych a umarłych. Podobnie przyjęta estetyka podwójnego świata - tego materialnego i duchowego. Metafora domu, gdzie mamy zarówno ciemność, pustkę, jak i podwaliny tego, co znane, jest doskonałym pomysłem, pozwalającym na zamkniętym, niewielkim terenie stworzyć iluzję czegoś większego, niedającego się do końca ogarnąć.
W tym wszystkim najciekawiej wypada metafora zagubienia, utraconego dzieciństwa i kompleksu Edypa. Wan umiejętnie szarżuje wyświechtanymi motywami, pokazując, że horror to nie tylko straszenie, ale również analizowanie zakamarków ludzkiego umysłu i wnętrza. Naznaczony: rozdział 2 idzie więc o krok dalej niż pierwowzór, jednocześnie nadal wiedząc, że jest tylko i wyłącznie kontynuacją. Jeśli nie da się do końca zaskoczyć, trzeba lekko przesunąć akcenty. Aż ciekaw jestem jak wypadnie Wan, kiedy da mu się ogromny budżet na kolejną część sagi "Szybkich i wściekłych". Na razie mamy młodego twórcę, który w swoim fachu i gatunku osiągnął już niemal wszystko. Czas odkrywać nieznany ląd, oddając serię o nawiedzonym domu w inne - oby dobre - ręce.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat