Studiując dokładnie starotestamentową opowieść o Samsonie, dojdziemy do wniosku, że to naprawdę ciekawy materiał na film, który mógłby spokojnie łączyć elementy kina religijnego, sandałowego oraz inspirować się heroicznymi czynami obecnych bohaterów kultury popularnej. Samson jest przecież postacią fascynująca, która posiadała nadludzką siłę. Gołymi rękoma załatwiał lwy, zaś oślą szczęką pokonał całą armię Filistynów. Problem jednak w tym, że tak, jak w przypadku każdej produkcji, niezbędna jest dobra reżyseria i aktorstwo na poziomie. Początek zaskakuje tonem i postacią Samsona, która dokucza rządzącym Filistynom poprzez drobne kradzieże i rzucanie co jakiś czas suchym żartem. Jednak bardzo oszczędny w środkach filmowych Samson, nie do końca wie, w którą stronę podążać. Z jednej strony oglądamy Robin Hooda pomagającego biednym, zaś z drugiej mamy herosa, który nie odwróci wzroku od żadnej panny. Całości nie pomaga naprawdę drętwe aktorstwo tytułowego bohatera, w którego wciela się Taylor James. Jego muskulatura robi wrażenie, ale nie wypada przekonująco w scenach dramatycznych i tych, gdzie trzeba skopać kilku(set)nastu wrogów. Dobre wrażenie robi jedynie Billy Zane, ale jego rola jest zbyt krótka i mało ważna, aby zmienić postrzeganie tego filmu. Reżyser Bruce MacDonald próbuje zmieścić w filmie sporą dawkę akcji, humoru i religijnego dramatyzmu, ale też sens moralno-religijny. W konsekwencji nie udaje się tak naprawdę nic, bo humoru starczy na pierwszy kwadrans, sceny akcji prezentują się bardzo słabo, a dramatyzm ulatuje w tym kiczowato zrealizowanym dziele, które momentami przypomina różnego rodzaju parodie. Zwłaszcza wtedy, gdy widzimy umalowane bohaterki z umytymi włosami i czystymi zębami. O dziwo jednak udaje pokazać się esencję tej przypowieści. Samson nie staje na wysokości zadania, zleconego mu przez Boga, na skutek własnej lekkomyślności. Nie brakuje zatem elementów charakterystycznych dla kina biblijnego, ale łopatologiczne streszczenie starotestamentowej opowieści z okropnie wyglądającymi efektami specjalnymi nie jest tym, czego widzowie pragną w kinie. Tym gorzej wypada ten film, gdy zestawimy go chociażby z Grą o tron, gdzie sceny batalistyczne i wygenerowane komputerowo miasta prezentują się o niebo lepiej. Ostatecznie plus należy się jedynie za próbę stworzenia produkcji o tematyce religijnej w nieco innej konwencji, będąc przy tym wiernym wszystkim jej zasadom. Heroiczny Samson miał prawo wybrzmieć na dużym ekranie, ale nieudolna reżyseria i aktorstwo zaprzepaściły szansę stworzenia naprawdę widowiskowego filmu z człowiekiem, który dzięki sile od Boga rozprawia się z masą przeciwników i przesuwa filary za pomocą gołych dłoni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj