Serial: „Gra o tron” – 1×08
Wraz z emisją ósmego odcinka zatytułowanego "The Pointy End" zbliżamy się nieuchronnie do końca sezonu - od finału tej części zmagań o Żelazny Tron dzieli nas już naprawdę niewiele.
Wraz z emisją ósmego odcinka zatytułowanego "The Pointy End" zbliżamy się nieuchronnie do końca sezonu - od finału tej części zmagań o Żelazny Tron dzieli nas już naprawdę niewiele.
Sprawy poruszane w tym odcinku i wydarzenia, jakie mają miejsce są bezpośrednim wynikiem tego, co widzieliśmy poprzednio, szczególnie jeśli chodzi o zakończenie, które miało niewątpliwie kluczowe znaczenie dla fabuły. Pionki na planszy zostały rozstawione już wcześniej, każdy z graczy wykonał swój pierwszy ruch, z różnym skutkiem – jedni zyskali, inni stracili. Plany i przygotowania zostały poczynione, jednak najważniejsze posunięcia dopiero przed nimi. Zbliża się wojna, nie ma czasu na zastanawianie się, pozostały jedynie działania, a cofnąć już się nie można.
[image-browser playlist="610268" suggest=""]
Poprzedni odcinek był zdecydowanie jednym z najlepszych dotąd wyemitowanych, obecny niewiele mu ustępuje. Tym razem za scenariusz odpowiada nie kto inny jak sam George R. R. Martin, autor książkowego pierwowzoru Gry o tron. "The Pointy End" umożliwia nam odwiedzenie większości znaczących lokacji, jakie dotąd widzieliśmy oraz śledzenie działań praktycznie wszystkich ważnych graczy w rozgrywce o tron. Jedyną chyba postacią, której brakuje jest Jaimie, jednak mamy wgląd w jego działania.
Zdradzony przez lorda Baelisha, Ned musi odpowiedzieć za swoje słowa i czyny, nawet, jeśli w jego mniemaniu były sprawiedliwe. W Królewskiej Przystani nastały złe czasy dla rodu Starków i ich podwładnych. Honor w mieście rządzonym przez Lannisterów jest nic nieznaczącym słowem, liczy się jedynie władza i wpływy oraz ten kto ma czym zapłacić.
Arya zostaje zaskoczona przez żołnierzy w trakcie jej porannej lekcji z Syrio. Dochodzi do ciekawej konfrontacji, którą można podsumować słowami, "Pierwszy miecz Braavos nie ucieka". Mamy tutaj wszystko to, co dotąd zachwycało w tych postaciach i moim zdaniem jest to jedna z najlepszych scen w tym odcinku. Sansa, zaprowadzona do królowej i zmanipulowana, zostaje zmuszona do wysłania wiadomości do Winterfell. Finałowa scena, w sali tronowej, jest niejako próbą naprawienia swojego postępowania.
[image-browser playlist="610269" suggest=""]
Na Murze, lord Snow przytłoczony wiadomościami o ojcu i potyczkami słownymi ser Allistera musi się pilnować i pamiętać, kim teraz jest oraz co przysięgał - nie jest już związany ze Starkami, a swoją lojalność oddaje Nocnej Straży. Okazuje się, że biali wędrowcy mogą być czymś więcej, niż tylko mitem i opowiastką dla niegrzecznych dzieci. Lord Mormont i Jon szybko przekonują się w jak wielkim błędzie byli nie dostrzegając wszystkich przesłanek. Zagrożenie zza Muru łączy się niejako z rozmową Brana i Oshy. Walka o Żelazny Tron i wojna, jaką ze sobą niesie, może nie być tym zagrożeniem, którego wszyscy powinni się obawiać. Zima nadchodzi nieubłagalnie, i niesie ze sobą coś większego i bardziej niebezpiecznego, nikt nie powinien o tym zapominać. Słowa zapewnienia Sama mogą nie wystarczyć: "Mam nadzieję, że Mur jest wystarczająco wysoki".
Robb podejmuje ciężką decyzję, od której nie ma odwrotu, bowiem z objętej raz ścieżki nie można się przecież już wycofać. Wybory, których w tym odcinku widzimy wiele, są niezwykle trudne i niosą ze sobą niewyobrażalny wpływ na to, co się wydarzy, a na podejmujących je bohaterach zaciąży wielka odpowiedzialność. Młody lord musi zawezwać chorążych swego ojca, ludzi, którzy przysięgali mu lojalność i przeciwstawić się Lannisterom. W jego działaniach widać jak dorósł i jak daleką drogę przeszedł, odkąd objął władzę w Winterfell. Pokazuje, że potrafi dowodzić, być bezwzględnym, ale równocześnie nie zapomina, czego uczył go ojciec - jest miłosierny i honorowy, a wojna nie wypacza u niego człowieczeństwa. Scena, w której dochodzi do starcia między jednym z poddanych ojca, a wilkorem Robba została świetnie sfilmowana, zaś aktor odtwarzający rolę Greatjona Umbera zasługuje na duże brawa.
[image-browser playlist="610270" suggest=""]
Tymczasem za morzem Daenerys staje się silniejsza i bardziej pewna siebie, ale mimo wszystko nie potrafi do końca zrozumieć i zaakceptować wojennych zwyczajów Dothraków. Przekonuje się na własne oczy, że nie są oni ludem litościwym a okrutnym. Decyzje, jakie podejmie doprowadzą do ciekawego rozstrzygnięcia pomiędzy khalem i jednym z jego ludzi, a to, co później się stanie wpłynie w sposób ogromny na los Khalessi.
Gdyby streścić ten odcinek w kilku słowach, można powiedzieć, że Ned jest w poważnych tarapatach, Starkowie nadal mają na pieńku z Lannisterami, a biali wędrowcy cały czas zagrażają światu. Jednakże takie uproszczenie byłoby krzywdzące dla serialu i samej książki, zważywszy na kompleksowość przedstawionej opowieści oraz ogromną ilości wątków, z których każdy, nawet najmniejszy, ma swój udział w opowiadanej historii i w sposób spójny łączy się z innymi.
Pomimo tego, że już został wyemitowany ósmy odcinek, jakościowo jest coraz lepiej - postacie są coraz bardziej wyraziste, przesycone wręcz głębią i dwuznacznością, a historia coraz bardziej intryguje, zwłaszcza widzów, którzy nie znają literackiego pierwowzoru. HBO nie tylko utwierdziło w przekonaniu, że potrafi robić seriale na najwyższym poziomie, ale także daje przykład innym, że można wziąć świetną powieść fantasy i przenieść ją dość wiernie na ekran, nie robiąc z tego bajki dla dzieci i nie zmieniając więkoszości fabuły. Ósmy odcinek Gry o tron był emocjonujący, świetnie napisany, ale przede wszystkim doprowadził do kulminacyjnego punktu, dzięki czemu oczekiwanie na kolejne dwa odcinki będzie niemiłosiernie się dłużyć.
Ocena: 8/10
Poznaj recenzenta
Jarosław MachuraDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat