Shadow Warrior 2 – recenzja gry
Data premiery w Polsce: 13 października 2016Lo Wang powraca, a razem z nim jego ostra jak brzytwa katana i równie ostre poczucie humoru. Shadow Warrior 2 jest jednak grą zupełnie inną niż poprzedniczka. Czy zmiany wyszły tej produkcji na dobre? Sprawdźmy!
Lo Wang powraca, a razem z nim jego ostra jak brzytwa katana i równie ostre poczucie humoru. Shadow Warrior 2 jest jednak grą zupełnie inną niż poprzedniczka. Czy zmiany wyszły tej produkcji na dobre? Sprawdźmy!
Tym co rzuca się w oczy już na samym początku, zaraz po przejęciu kontroli nad głównym bohaterem, jest zdecydowanie inna struktura rozgrywki i budowa lokacji. Tym razem na kolejne misje ruszamy z centralnego miasteczka, w którym znajdziemy postacie niezależne, zlecające nam zadania i kupców, u których możemy nie tylko uzupełnić amunicję, ale też pozbyć się części nowego ekwipunku i zakupić nowe zabawki do eksterminowania oponentów. Miejsca, w których przyjdzie nam wykonywać zadania również uległy sporej zmianie – przestrzenie są znacznie bardziej otwarte, a do celu możemy dostać się na kilka sposobów. Twórcy nie starają się prowadzić nas za rękę, a wręcz przeciwnie – zachęcają do eksploracji. Pomagają w tym zdolności Lo Wanga, który może wykonywać błyskawicznie ruchy w każdym kierunku oraz podwójny skok. Lokacje są zróżnicowane – trafimy nie tylko do typowych, japońskich miasteczek, ale też do lasów, a nawet…cyberpunkowego miasta, przywodzącego na myśl Hard Reset, czyli inną grę od tej samej ekipy deweloperów. Warto też dodać, że zwiedzane przez nas miejscówki są generowane losowo, co oznacza, że za każdym razem możemy natrafić na nieco inny ich układ.
Podobną różnorodność widać również w przypadku przeciwników, na których natrafimy. Na naszej drodze staną ludzie – członkowie Yakuzy, różnego rodzaju demony, a także roboty i drony. Na szczęście nie jesteśmy bezbronni. Twórcy postarali się o ogromny i zróżnicowany arsenał. Trudno porównać go do niemal nieograniczonej liczby broni z serii Borderlands, ale i tak nie ma na co narzekać. Każda broń jest inna i sprawdzi się w innej sytuacji. Do naszej dyspozycji oddano pistolety, karabiny, miecze, łuki, a także nieco bardziej wyszukane narzędzia zagłady. Co powiecie na połączenie katany z piłą mechaniczną lub rękawice rażącą pobliskich oponentów prądem? Zróżnicowanie broni jest olbrzymim atutem Shadow Warrior 2 i sprawia, że gra nie nudzi się nawet po wielu godzinach. Macie dość strzelania? Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić sobie przerwę i siekać przeciwników mieczem lub piłą. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze możliwość ulepszania naszego arsenału, co dodatkowo zwiększa jego destrukcyjne możliwości. Niestety, "crafting" jest umiarkowanie pasjonujący i w większości sprowadza się do delikatnego poprawiania statystyk uzbrojenia. Wzrost numerków jest średnio odczuwalny podczas rozgrywki.
Dopełnieniem standardowych broni są mistyczne zdolności Lo Wanga, który może nabijać przeciwników na ogromne kolce, razić ich falą uderzeniową lub tymczasowo znikać z pola widzenia wrogów, a następnie zaskakiwać ich mocniejszym atakiem. Również te magiczne umiejętności możemy ulepszać wraz z postępami w grze, co sprawia, że z czasem stajemy się znacznie potężniejsi. Nie oznacza to jednak, że produkcja Flying Wild Hog robi się prostsza. Przeciwnicy pojawiają się nie tylko w dużych ilościach, ale też w różnych wariantach – jedni odporni są na nasze moce, innych trudniej zranić pewnymi żywiołami. Podczas walki jesteśmy więc poniekąd zmuszani do dostosowywania naszej taktyki w locie oraz częstego zmieniania uzbrojenia. Dobrym pomysłem jest odpowiednie zróżnicowanie naszego ekwipunku, tak aby podczas misji nie zaskoczył nas potężny przeciwnik, którego nie będziemy mogli zranić.
Shadow Warrior 2 doczekał się też trybu kooperacji dla maksymalnie czterech graczy, w którym gramy tą samą postacią, co podczas solowej rozgrywki. Podczas gry w co-opie, przeciwnicy skalują się w zależności od wielkości naszej drużyny. To chyba najbardziej rozsądne rozwiązanie, które sprawia, że nawet podczas gry wraz z trójką przyjaciół, zabawa nadal stanowi wyzwanie.
Dużym atutem tej produkcji jest też jej oprawa audiowizualna. Chociaż Shadow Warrior 2 nie ma startu do chociażby Battlefield 1, to i tak może się podobać. Najbardziej pozytywne wrażenie robi wygląd lokacji i efekty cząsteczkowe, nieco gorzej wypadają modele postaci i ich animacje. Największą bolączka warstwy wideo jest mimika twarzy postaci, która przypomina produkcje sprzed dobrych kilku lat, jednak z uwagi na charakter rozgrywki nie widujemy tego zbyt często. Gra została też świetnie zoptymalizowana i działa nawet na starszych i mniej wydajnych sprzętach. Nie można przyczepić się też do udźwiękowienia. Muzyka doskonale podkreśla dynamiczną i brutalną akcję, a aktorzy głosowi wywiązują się z powierzonych im zadań i brzmią wiarygodnie. Najlepiej sprawdza się oczywiście Jason Liebrecht, który podkłada głos pod głównego bohatera, ale i do reszty trudno mieć jakieś zastrzeżenia.
Największą bolączką tej produkcji jest…fabuła. Naszym zadaniem jest pomoc dziewczynie, której dusza, w skutek przypadku, połączyła się z naszą. Jak nietrudno się domyślić, historia w grze stanowi jedynie powód do wycinania kolejnych zastępów przeciwników, co sprawia, że opowieścią trudno się pasjonować. Postacie, które spotykamy na naszej drodze są przerysowane, jednowymiarowe. Momentami rozmowy z nimi bywają zabawne, jednak po kilku pierwszych godzinach ma się ochotę je pomijać, aby jak najszybciej wrócić do akcji - bo to właśnie dynamiczna rozgrywka sprawia najwięcej satysfakcji. Mieszane odczucia można mieć również co do humoru, którego w tej produkcji nie brakuje. Dowcipy jednak w większości sprowadzają się do…penisów i seksu, a w konsekwencji dość szybko nużą.
Pomimo niezbyt pasjonującej fabuły i humoru, Shadow Warrior 2 to gra, która sprawia mnóstwo frajdy. Świetny system poruszania się i walki, w połączeniu z bardziej otwartą struktura misji i kooperacją okazał się strzałem w dziesiątkę, a studio Flying Wild Hog stworzyło jedną z najlepszych pierwszoosobowych strzelanek w tym roku.
PLUSY:
+ świetny, satysfakcjonujący system walki,
+ oprawa graficzna,
+ optymalizacja,
+ zróżnicowane uzbrojenie,
+ piękne lokacje.
MINUSY:
- fabuła, której mogłoby nie być,
- humor nie każdemu przypadnie do gustu,
- momentami animacje i mimika twarzy.
Źródło: fot. Flying Wild Hog
Poznaj recenzenta
Paweł KrzystyniakDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat