Motywem przewodnim tego odcinka jest próba uratowania Clary przed śmiercią. Iris w poprzednim epizodzie aktywowała przysięgę krwi, którą dziewczyna zawarła z czarnoksiężniczką, kiedy starała się przywrócić swoją matkę do życia. Odnalezienie Madzi, córki Iris, staje się więc priorytetem bohaterów i rozgrywa się na pierwszym planie. Jednak to poza nim dzieją się ciekawsze rzeczy. Bez większych zaskoczeń, także i tym razem najlepiej wypadają Alec i Magnus. Ciekawie dalej rozwijana jest również Isabelle oraz jej relacja z Raphaelem. Sporo czasu ekranowego poświęcono na relację między Clary i Simonem. Niestety nie było to dobre zagranie, zwłaszcza że ich relacja nie przekonuje. Twórcy na siłę starają się przekonać nas, że tych bohaterów łączy ogromna miłość, ale dobrze wiemy, że kilka odcinków temu dla panny Fray, Simon był tylko najlepszym przyjacielem i nawet nie myślała o niczym więcej. Tym razem jest to ukazane lepiej na ekranie, aktorzy prezentują się w swoim towarzystwie przystępniej i jest wyczuwalna chemia, ale nadal całość leży od strony fabularnej. Tym samym ponownie stanowi to najsłabsze ogniwo serialu, a twórcy poświęcają na to zdecydowanie zbyt wiele czasu. Bound by Blood pokazuje dalszy postęp zatracenia Isabelle. Ciekawie wypada w tym wszystkim powrót Aldertree oraz jego intencje. Jest w tym potencjał na dalszy rozwój, ale twórcy udowodnili już, że nie zawsze z niego korzystają. Sama Izzy jest prowadzona w odpowiedni sposób i jej poczynania ogląda się z przyjemnością. Całość rozwijana jest bez niepotrzebnych przedłużeń oraz z interesującym pomysłem. Jej relacja z Raphaelem również wypada intrygująco i stanowi jeden z lepszych elementów. W tym epizodzie na niekorzyść serialu mało czasu poświęcono na interakcje pomiędzy Magnusem a Alekiem. Zawsze stanowią one najmocniejszy punkt pod względem aktorskim, a i pod względem scenariusza często królują. Tym bardziej dziwi fakt, że związek Simona z Clary jest prowadzony tak nieumiejętnie, kiedy twórcy mają przykład pod nosem, jak powinno to wyglądać. Alec pokazuje tutaj coś innego niż dotychczas, stawiając Victora pod ścianą. Bez wątpienia posiada on odpowiednie cechy, by objąć stanowisko przywódcze w Instytucie, i nie wykluczone, że właśnie w tym kierunku pójdą twórcy w najbliższym czasie. W końcu zdecydowano się poruszyć wątek główny i popchnąć fabułę do przodu. Również sięgnięcie po Valentine’a sprawdza się dobrze i wzbudza większe zainteresowanie aniżeli wątki poboczne. Jego plan nadal pozostaje niewiadomą, ale w zimowym finale bez wątpienia dojdzie do starcia, z którego nie każdy musi wyjść cało. Oby tylko twórcy mieli interesujący pomysł na odpowiednie poprowadzenie tego, bo ostatnio te lepsze decyzje przeplatają się z tymi słabymi, co nie daje w pełni satysfakcjonującego efektu. W przedostatnim odcinku pierwszej połowy drugiego sezonu Shadowhunters dostajemy bardzo nierówny poziom. Kilka elementów stoi na wysokim poziomie i potrafią zaciekawić i przykuć uwagę, ale są to elementy rozgrywające się na drugim planie, które nie dostają zbyt wiele czasu. Na pierwszy plan postanowiono przenieść to, co razi sztucznością, brakiem logiczności fabularnej i brakiem dopracowania. Pomimo widocznych wad odcinek dostarcza rozrywki na znośnym poziomie. Cieszy rozwój bohaterów i niektóre zagrania, na czym twórcy powinni się skupić. Miejmy nadzieję, że zimowy finał przyniesie pozytywne zaskoczenie i uniknie potknięć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj