Sięgnijcie po chwałę
Data premiery w Polsce: 7 marca 2014300: Początek imperium to bezapelacyjnie film gorszy od 300, ale pomimo wad śmiało można uznać go za godny sequel hitu Zacka Snydera.
300: Początek imperium to bezapelacyjnie film gorszy od 300, ale pomimo wad śmiało można uznać go za godny sequel hitu Zacka Snydera.

Choć oficjalnie jest to sequel, akcja w większości tak naprawdę rozgrywa się równolegle do wydarzeń z 300 i kończy się jakiś czas po śmierci Leonidasa oraz Spartan. To pozwala twórcom pokazać sytuację w całej Grecji oraz to, jak państwa-miasta próbują przeciwstawić się inwazji perskiego Imperium. Gdzieś w tle stoi wątek narodzin króla-boga Kserksesa, który nie jest niczym więcej niż klimatycznym smaczkiem i wyjaśnia motywy tejże postaci.
Największym problemem filmu 300: Początek imperium jest bardzo nieudany casting. W męskiej części obsady nie ma nikogo obdarzonego choć namiastką osobowości i ekranowego magnetyzmu porównywalnego chociażby do drugiego szeregu Spartan z 300. Najbardziej rozczarowuje Sullivan Stapleton w roli Temistoklesa, który jest mdły i pozbawiony najważniejszych cech ekranowego przywódcy (jak chociażby charyzmy). Pierwszą część "ciągnął" Gerard Butler w roli Leonidasa oraz bardzo utalentowana obsada europejskich aktorów na czele z Michaelem Fassbenderem oraz Vincentem Reaganem. W "dwójce" nie ma żadnej postaci, która potrafiłaby się w jakimkolwiek stopniu wyróżnić i wyjść poza sztywne, powierzchowne ramy scenariusza. Nie udało się zatrudnić żadnego aktora, który potrafiłby przekonać do siebie, uwiarygodnić opowieść i zapaść w pamięć. I, o dziwo, bryluje tutaj jedynie damska część obsady z Evą Green na czele, która bez wysiłku kradnie każdą scenę charyzmą swojej szalonej i żądnej krwi bohaterki. Podczas seansu sceny z nią są przyjemnością, i to nie tylko z uwagi na jej nietuzinkową urodę. Green świetnie przekonuje także w scenach walk, gdy dwoma mieczami sieje zniszczenie w szeregach wroga. Dobrze wtóruje jej Lena Headey w roli królowej Gorgo, która spełnia oczekiwania niektórych fanów, mając do roboty nieco więcej niż w 300.
Historia 300: Początek imperium jest prosta, przyjemna i pozbawiona fajerwerków. Nie ma co gloryfikować 300, bo tam także pod tym względem nie oferowano jakichś szczególnie wymyślnych i emocjonujących zawiłości. Obie części to lekkie produkcje rozrywkowe, których fabuła ma nie razić i stanowi usprawiedliwienie wszystkich wydarzeń. Tylko już scenariuszowo 300: Początek imperium na tle "jedynki" wypada gorzej. Poza brakiem interesujących postaci mamy zwyczajne dialogi (nic na poziomie 300), wtórność motywów (wątek ojca i syna) oraz jeden ogromny absurd, który w zamierzeniu miał być zabiegiem artystycznym (scena seksu).
Superprodukcja Noama Murro to przede wszystkim wspaniałe widowisko - diabelnie efektowne oraz okrutnie brutalne. Sceny akcji zrealizowano pomysłowo i z domieszką wyjątkowej kreatywności. Praca kamery cieszy podczas walk, bo slow motion wykorzystywane jest w odpowiednich momentach, by podkreślić wyśmienitą choreografię (aczkolwiek czasem nadużywano go w scenach, gdzie kompletnie nie było potrzebne). W tym elemencie Początek imperium oferuje to, co oferować powinien: krwawą i szalenie przyjemną rozrywkę. Niestety nawet pod względem wizualnym film ten wypada gorzej od 300, bo choć jest ładnie i efektownie, nie ma tutaj aż takiej uczty dla oka. W pierwszej części niektóre ujęcia żywcem wyjęte z komiksu Millera to było prawdziwe dzieło sztuki. Tutaj takich scen nie ma. Plus też za to, że w końcu w kinie zaoferowano widzom naprawdę świetnie zrealizowaną bitwę morską.
300: Początek imperium to film pod każdym względem słabszy od 300, ale pomimo swoich wad stanowi godną kontynuację, która zgodnie z oczekiwaniami oferuje lekką i krwawą rozrywkę. Wyraźnie pozostawiono sobie furtkę na ewentualną część trzecią, więc prawdopodobnie czeka widzów "Upadek imperium".
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/




naEKRANIE Poleca
ReklamaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1972, kończy 53 lat
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1984, kończy 41 lat

