Snowpiercer: sezon 2, odcinek 6 i 7 - recenzja
Snowpiercer daje kompletnie dwa różne od siebie odcinki. Szkoda, że po całkiem niezłym znów dostajemy to samo, co zawsze.
Snowpiercer daje kompletnie dwa różne od siebie odcinki. Szkoda, że po całkiem niezłym znów dostajemy to samo, co zawsze.
6. odcinek Snowpiercera jest jednym z lepszych i zarazem wyjątkowych, ponieważ w pełni skupia się na Melanie podczas samotnego wypełniania misji. Twórcy dają Jennifer Connelly możliwość pokazania talentu aktorskiego, którego poziomu nie da się kwestionować. Nawet w serialu, który przeważnie wykorzystuje zaledwie jego niewielką część. To jednak pozwala wyciągnąć więcej emocji i podkreślić, jak samotność i niedożywienie działają na nią jako człowieka. Całą historię ogląda się z zainteresowaniem i jakimiś emocjami, czego nie można powiedzieć o większości odcinków tego serialu.
Można mieć problem z oparciem tego na trochę sztampowym rozwiązaniu - halucynacjach. Tutaj wydaje się to wymuszone, wprowadzone tylko po to, by na chwilę pojawili się inni aktorzy. Wątek ma za zadanie pokazać to, jak Melanie walczy o życie i swoje zmysły. Czasem jednak ma to sens, bo możemy zobaczyć w ciekawszej formie na ekranie Jennifer Connely w duecie z Seanem Beanem. Szkoda, że inni aktorzy tego serialu nie potrafią tak błyszczeć.
Ważne dla Snowpiercera i całego serialu było pokazanie retrospekcji, które wyjaśniają, na czym polegał konflikt Melanie z Wilfordem. To nadaje kontekst całym wydarzeniom, wzajemnej nienawiści i chęci zemsty. Dobrze to podkreśla, co Melanie musiała poświęcić dla ludzkości i szybko staje się jasne, że z Wilfordem na czele pasażerowie nie przetrwaliby tyle co Melanie. Choć podejmowała okrutne decyzje, Wilford to potwór, który doprowadziłby do zagłady ludzkości.
Tym bardziej szkoda, że kolejny odcinek wraca do typowych zagrań twórców, dających do zrozumienia, że nawet jak coś wychodzi, są to wyjątki, bo reguła jest zupełnie inna. Siódmy odcinek skupia się na konsekwencjach morderstwa dokonanego przez ludzi Wilforda i... marnuje wszystko, co twórcy osiągnęli przez cały pierwszy sezon. Co więcej, w banalnym rozwoju wydarzeń wygląda na to, że wszystko, przez co ten pociąg przeszedł, nie miało znaczenia. Konflikty pomiędzy klasami wracają, nienawiść do osób, z którymi dopiero się współpracowało, znikąd się pojawia i wszystko tak naprawdę jest tak powierzchowne i puste, że aż boli. Choćby scena z chęcią odmrożenia ręki Pike'owi (notabene to, co zrobili z tą postacią, to jakiś nudny absurd, z niezłej postaci zrobiono gościa uzależnionego od marihuany,..) to przykład, jak ta scenariuszowa niefrasobliwość nie ma żadnego sensu i jak te brutalne rozwiązania w tej chwili nie są w żadnym razie podbudowane fabularnymi podwalinami.
Ciekawe jednak jest to, jak podeszli do Beth. Powrót wątku z pierwszego sezonu, w którym to ona karała wielu odmrożeniem ręki trafił na ekran w dobrym czasie. Spotkania dziecka, której matkę Beth zabiła to wspaniały wątek radzenia sobie z konsekwencjami swoich czynów. Widzimy, że po raz kolejny zdaje sobie sprawę, że nie wszystko, co do tej pory robiono, było takie, jak sobie wyobrażała. Kłamiąca Melanie okazała się pozytywnym wydarzeń, a formy kary i wyrzuty sumieniem ich koszmarem. Wyszło interesująco.
Historia Audrey staje się dość jednoznaczna. Jej relacja z Wilfordem ją opanowała, więc w jakimś stopniu zdradziła swoich przyjaciół. Jednocześnie jednak widzimy, że jest ona osobą przerażającą podczas prania mózgu Kevina. To pokazuje, że ta bohaterka ma inne oblicze i trudno tak naprawdę oczekiwać czegoś określonego po niej. Teoretycznie więc wątek mówi, że teraz jest po stronie Wilforda, ale czy to jest takie pewne? Nie sądzę, by twórców było stać na kolejny twist, chyba że zmotywowanym jakimś błędem dyktatora.
Samo śledztwo w sprawie morderstwa wypada przeciętnie i choć twórcy Snowpiercera bardzo chcą, aby był to serial kryminalny, wątek kompletnie nie pasuje do konwencji. Gdy na jaw wychodzi oczywistość, że odpowiada za to pastor wyznający Wilforda, można potraktować to jedynie obojętnością. Nuda. Plus jednak za finał tej historii, czyli "głosowanie" świecami, że Snowpiercer chce powrotu oprawcy. To ciekawy koncept na ostatnie odcinki sezonu, ale trudno oczekiwać, że w jego ostatecznej ocenie coś to zmieni.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat