Space Sweepers - recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 25 listopada 2024Space Sweepers to wysokobudżetowy film science fiction wyprodukowany w Korei Południowej. Czy warto obejrzeć ich pierwszy kosmiczny blockbuster? Oceniam propozycję Netflixa.
Space Sweepers to wysokobudżetowy film science fiction wyprodukowany w Korei Południowej. Czy warto obejrzeć ich pierwszy kosmiczny blockbuster? Oceniam propozycję Netflixa.
Space Sweepers to kosmiczne science fiction, jakiego w ostatnich latach brakuje. Koreańczycy dużo eksperymentują, starając się łączyć uniwersalność przekazu, która jest związana z wielokulturowością świata przedstawionego, z ich wrażliwością. Obrazuje się ona najbardziej w budowie i prowadzeniu bohaterów, którzy są Koreańczykami. Udaje się jednak zachować balans pomiędzy historią, która jest efekciarska i rozrywkowa, a postaciami i ich czasem specyficznym zachowaniem. Nie jest to nic przekraczającego granice smaku czy akceptowalności, jak nie raz w azjatyckim kinie może się zdarzyć. Po prostu czuć, że decyzje i rozwój jest prowadzony w innym stylu, niż jesteśmy przyzwyczajeni w zachodnich filmach.
Bohaterowie to załoga statku Zwycięzca, która zajmuje się zbieraniem kosmicznego złomu i śmieci. Jest to trochę odświeżające, bo siłą rzeczy mamy historię, w której śmieciarze ratują dzień, stając na wysokości zadania: nie żołnierze czy jacyś geniusze. I choć koreańska flaga kilka razy się pojawia, ich opowieść nie jest utopiona w patosie, jak choćby w chińskiej konkurencji gatunkowej pod tytułem Wędrowna Ziemia. Tutaj mamy zwykłych ludzi chcących zarobić na życie, ale rzeczywistość jest przytłaczają i nie wychodzi to najlepiej. Nie są to więc wesołe typy w stylu Hana Solo, ale sympatyczny kolektyw, który dzięki wszystkim wydarzeniom staje się rodziną. Odnalezienie wśród złomu tajemniczego dziecka o imieniu Dorotka jest tego przyczyną, a cała sytuacja dynamicznie się komplikuje. Czy Dorotka jest zabójczym androidem, jak mówią wiadomości? To ta postać staje się kluczem ocieplenia relacji załogi statku, na czele ze świadomym robotem zwanym Blachą, ale zarazem to ona jest najważniejsza dla całej historii. Pod tym względem twórcy stosują proste środki, by wzbudzać emocje i pokazywać, jakie to ma znaczenie, ale nie przesadzają - nie przeciągają scen budowy relacji z dzieckiem kosztem tempa akcji. Ponownie umiar i rozsądek okazały się najlepszym wyjściem.
Sama opowieść ma swój sens, a ekologiczne przesłanie nie przytłacza. W końcu to daleka przyszłość, w której Ziemia już nie nadaje się do zamieszkania, więc korporacja zbudowała dom na orbicie dla swoich ludzi. Tutaj pojawia się trochę problem całej historii, ponieważ główny czarny charakter, szef UTS Sullivan grany przez Richarda Armitage, jest postacią do bólu sztampową, której motywacje są niejasne. Oparcie antagonisty na kompleksie mesjasza jest zbyt ogólnikowe, by poszczególne jego decyzje miały jakikolwiek sens. Zwłaszcza że niektóre specyficzne aspekty tej postaci są kompletnie niewyjaśnione i nie wiadomo, dlaczego pewne rzeczy z nim związane mają tak naprawdę miejsce. Sam aktor ratuje sytuację charyzmą, ale to zbyt mało, by była to postać godna zapamiętania, która wyniesie opowieść na wyższy poziom. Podobne problemy mamy w kwestii postaci Tae-ho, który ma wątek z emocjonalnym potencjałem - stracił dziecko i za wszelką cenę musi zebrać pieniądze, by je odnaleźć. Ta emocjonalna bomba nie ma zbytniej siły i choć w kulminacji potrafi ruszyć, niektóre decyzje Tae-ho stają się sztampowe i przewidywalne. W momencie, gdy powinny być zaakcentowane dylematy czy inny detale, to wszystko dziwnie się rozmywa, a tym samym zamiary twórców nie są w stanie wybrzmieć. To staje się problematyczne w kilku kluczowych sytuacjach. Jednocześnie jednak to kino rozrywkowe, więc w takiej konwencji nie oczekujemy raczej pogłębionych dylematów moralnych, poruszania do łez czy filozoficznego omówienia fabularnych tropów. Pod kątem pewnego rodzaju płytkości, czy raczej pobieżnego omawiania niektórych kwestii, czy też nawet we wspomnianych sytuacjach, Space Sweepers nie różni się jakoś szczególnie od amerykańskiego kina rozrywkowego. Są popełniane podobne błędy lub niedociągnięcia, ponieważ priorytety twórców leżą gdzie indziej.
Space Sweepers ma budżet 20 mln dolarów, więc jest to pokaźna kwota, ale w porównaniu do Hollywood, to zaledwie grosze. Jednak twórcy wykorzystują każdego dolara z nawiązką, bo wizualnie jest to film niezwykły. Przepiękny, dopracowany, widowiskowy w swojej kameralnej otoczce i w żadnej mierze nie odstający od standardów, do jakich są przyzwyczajeni widzowie gatunku. Zwłaszcza że Space Sweepers ma naprawdę dobre tempo, w którym nie brak różnych efekciarskich pomysłów: walka bohaterów o złom z konkurencją czy choćby pościgi z siłami korporacji, które kończą się minibitwą kosmiczną z udziałem śmieciarzy. W tym wszystkim doskonale sprawdza się Blacha, który jako postać jest specyficzny i... pazerny, ale trailery nie zapowiadały, że jest to robot wojskowy, który sieje zniszczenie we flocie nieprzyjaciół z harpunem i liną. Takie widowiskowe i zwariowane pomysły tylko w koreańskim kinie. Dlatego też koniec końców pod względem rozrywkowym jest to film dający wszystko to, czego można oczekiwać po zwiastunie, a nawet więcej. Co ważne, w odróżnieniu od wspomnianego chińskiego hitu, tutaj mamy o wiele lepiej położone akcenty, dzięki temu jest przystępniej, przyjemniej i przede wszystkim bez przytłaczania patosem czy nudą. Nawet gdy akcja zwalnia, a bohaterowie nie toczą bojów w kosmosie, to wszystko jest po coś i w żadnym momencie nie wydaje się to przekraczać granicy, mogącej wpływać na ten charakter Space Sweepers.
Space Sweepers ma swoje problemy w tym, by opowieść mogła dobrze wybrzmieć i w decyzjach oraz motywacjach postaci, ale trudno mi bardziej narzekać na efekt końcowy. Są w tym specyficzności związane z azjatyckim kinem, ale to wszystko drobiazgi, bo przyznam, że dawno nie widziałem filmu rozrywkowego z tych rejonów, który byłby tak przystępny i uniwersalny dla zachodniego widza. Jest widowiskowo, efekty specjalne pozytywnie zaskakują, a rozrywka daje sporo satysfakcji i przyjemności. Wspomniane przeze mnie mankamenty nie są na tyle przytłaczające, bo przeważają te dobre, rozrywkowe aspekty wywołujące kawał dobrej frajdy. Ten film w 100% daje to, co obiecuje zwiastun i w dobie, gdy największe widowiska są przesuwane, jest to warty docenienia fakt. Dlatego koniec końców 8/10.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 45 lat
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1970, kończy 54 lat