Spectre – recenzja przedpremierowa
Data premiery w Polsce: 6 listopada 2015Można by rzec, że żyje się tylko dwadzieścia cztery razy, ale przecież to oczywiste, że Spectre to wcale nie ostatni film z Bondem. Fani nie pozwolą mu odejść, tym bardziej po tak dobrym filmie.
Można by rzec, że żyje się tylko dwadzieścia cztery razy, ale przecież to oczywiste, że Spectre to wcale nie ostatni film z Bondem. Fani nie pozwolą mu odejść, tym bardziej po tak dobrym filmie.
Spectre jest spełnieniem marzeń wszystkich bondomaniaków. Najdłuższy film z serii jest (niczym jubileuszowa, dwudziesta odsłona serii - Die Another Day z 2002 roku) istnym festiwalem bondowskich aluzji, mrugnięć okiem, autocytatów i skojarzeń. Jeszcze nie kończy się jedna taka scena, a już zaczyna druga. A zresztą może to coś innego. Może po prostu po dwudziestu trzech filmach w Bondach było już wszystko? Widzimy scenę walki w pociągu – From Russia with Love, kolację w pociągu – Casino Royale, bohaterowie wysiadają z pociągu i stoją na pustyni – 007 Quantum of Solace. Wszystko już było.
Ale przecież w ogóle nam to nie przeszkadza. Nie idziemy na Bonda, by zobaczyć coś nowego. Chcemy po raz kolejny bawić się scenami akcji, wariacjami na zamawianie drinka, kwestią „Bond. James Bond” czy fajną czołówką z napisami. Tym razem czołówka znowu urzeka (choć może nawiązanie do afery z ośmiorniczkami z taśm Platformy Obywatelskiej jest trochę zbyt nachalne), cienie pięknych pań ślicznie się wyginają, a w uszach dźwięczy piosenka Sama Smitha. O ile byłem (i wciąż jestem) jej przeciwnikiem, gdy słyszę ją w radiu, to muszę przyznać, że w połączeniu z czołówką filmu już tak nie boli. Nieźle komponuje się w całość i nawet działa. Choć oczywiście powinna też działać samodzielnie – czego niedoścignionym wzorem była poprzednia. Skyfall Adele nie bez powodu dostał Oscara. Tu nie ma co marzyć nawet o nominacji...
Ale o czym w ogóle jest SPECTRE? Podobnie jak tamta organizacja sprzed lat, z książek Fleminga i pierwszych filmów z Connerym, to wielka konspiracja, która stoi za wieloma przestępstwami i nieszczęściami na całym świecie. Ba, okazuje się też, że stała za wydarzeniami ze wszystkich dotychczasowych filmów z Danielem Craigiem. Wszystko układa się więc w ciekawą tetralogię, której finał zbiera wątki z poszczególnych wcześniejszych części.
Tylko że... No właśnie – to moje największe zastrzeżenie do tego filmu (no, może poza tym, że jest ciut za długi): Spectre stoi na drugim końcu skali w porównaniu z Casino Royale. Tam mieliśmy mocne, brutalne urealnienie Bonda; tu (w czymś, co ma być ponoć mocną, wyraźną kontynuacją) mamy równie mocne wzięcie wszystkiego w nawias. Jak w filmach z Rogerem Moore'em czy Pierce'em Brosnanem para idzie w gwizdek. Przeciwnicy Bonda bawią się z nim jak kot myszką, zamiast szybko załatwiać sprawę; snują intrygi, przygotowują wielkie pokazówki (dzięki czemu Bond ma czas, żeby coś wymyślić), zamiast załatwić go i iść dalej. To po prostu niespójne. Wielki ukłon w stronę starszych filmów i ich fanów trochę rozsadził spójność świata.
[video-browser playlist="751653" suggest=""]
Z drugiej strony - obsada sprawdziła się rewelacyjnie, zwłaszcza ci, którym przyszło zagrać niedobrych. Christoph Waltz gra jedną z lepszych ról w karierze – właśnie do takich rzeczy nadaje się ten aktor, a nie do jakichś Big Eyes. Również Dave Bautista i Andrew Scott są idealnie obsadzeni i aż czeka się na ich kolejne sceny. Stała obsada po prostu się sprawdza – M, Q, Moneypenny to po prostu znajome twarze, które z radością witamy ponownie. Podobnie zresztą jak Tannera – Rory Kinnear po raz trzeci wraca do tej postaci i tym razem dostał ciut więcej czasu ekranowego. Trzeba też wspomnieć o paniach: Lea Seydoux pewnie nie zostanie zapamiętana jako ważna z bondowskich dziewczyn, ale dobrze wypełnia swoje zadania, Monica Bellucci zaś... to po prostu klasa sama dla siebie. Nie było jeszcze bondowskiej dziewczyny (czy raczej kobiety) w tym wieku i tym większy szacunek dla niej oraz dla ekipy, że w ogóle nikt nie stara się ukryć, iż to po prostu piękna kobieta po pięćdziesiątce.
Można by tak jeszcze długo analizować kolejne aspekty tego filmu, ale coraz niebezpieczniej ocieralibyśmy się wtedy o poziom spoilerowania. Choć skoro w Bondzie tak naprawdę wszystko już było, to o jakich spoilerach my tu mówimy?
Idźcie do kina. Bawić będziecie się dobrze, a potem możemy jeszcze raz porozmawiać już z poziomu osób, które widziały Spectre i wspólnie dzielą się wrażeniami.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat