Supergirl: sezon 3, odcinek 13 – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 listopada 2024Ostatni przed dwumiesięczną przerwą odcinek Supergirl wlewa w widza niepokój - twórcy postanowili w nim nadrobić wszystkie lekcje z ekranowego gadulstwa, a natężenie głupstewek na centymetr kwadratowy taśmy celuloidowej było nie do zniesienia.
Ostatni przed dwumiesięczną przerwą odcinek Supergirl wlewa w widza niepokój - twórcy postanowili w nim nadrobić wszystkie lekcje z ekranowego gadulstwa, a natężenie głupstewek na centymetr kwadratowy taśmy celuloidowej było nie do zniesienia.
Po obiecującym początku kolejnej fazy 3. sezonu Supergirl, jaki przyszedł wraz z pierwszymi tegorocznymi odcinkami, serial znów drastycznie obniżył loty. Both Sides Now najdobitniej pokazuje, że twórcy chcą z nami nieustannie bawić się w kotka i myszkę. Najpierw więc wybudzają nadzieję na sprawne poprowadzenie całej historii i żonglowanie przyjętą konwencją, by chwilę później udowodnić, że zamysł na tę odsłonę serii pełen jest scenariuszowych dziur, które trzeba w ekspresowym tempie załatać. Na nasze nieszczęście znów odbywa się to poprzez serwowanie nam powtórki z wątpliwej jakości rozrywki - emocjonalne rozterki protagonistów, niekończące się tyrady na temat życia, śmierci i całej reszty, ograniczenie narracji superbohaterskiej do minimum i podręcznikowa psychologia postaci, która musi zostać na ekranie wyłożona tak, by zrozumiało ją dziecko. Wszystko to powoduje, że Supergirl balansuje na granicy odświeżającego powiewu w Arrowverse i telewizyjnej mordoklejki dla nastolatków, która miast się ciągnąć ze smakiem, coraz częściej prowadzi nas do zadławienia.
Jeśli chcielibyśmy podsumować odcinek Both Sides Now jednym słowem, ten wyraz z pewnością będzie pasować jak ulał: zapchajdziura. Teoretycznie chodzi tu o postać Julii Freeman aka Purity, która w śmiertelnym tangu lada moment będzie partnerować Reign. Sęk w tym, że wątek, który mógłby być rozpisany na kilka minut czasu antenowego, został nienaturalnie rozciągnięty do gargantuicznych rozmiarów. Rozbuchanie towarzyszy więc terapii, jaką Julii chce zaserwować dobrotliwa Kara - ostatecznie Alex ma rację i Purity już na wstępie powinna dostać solidny łomot. Dzieje się jednak inaczej, ponieważ w tej odsłonie serii doprawdy wszyscy są zagubieni: Supergirl w ocenie rywalki, Alex w diagnozowaniu emocjonalnych stanów siostry, Mon-El w uczuciu do Imry, jego żona w siedzibie DEO, Ruby na lodowisku, Samantha w swoim umyśle, a Hank w poszukiwaniu kosmicznego bimbru. Trochę jak w czeskim filmie - nikt nic nie wie. Nawet aktorzy, którzy niespecjalnie mają pojęcie, jaki jest sens kolejnych sekwencji; Dziewczyna ze Stali, podchodząc do Purity, stroi dziwaczne miny, Marsjański Łowca Ludzi kilka minut trzyma rozpadający się słup, Mon-El zaś tarza się po ścianach i podłogach bez żadnego ładu i składu. Gdy pod koniec odcinka dowiadujemy się, że odpowiedzialni za serial jakieś niespodzianki dla nas faktycznie mają - chodzi tu o prawdziwy powód obecności Legionu Superbohaterów na Ziemi i rozmowę Leny z Samanthą - jest już za późno na oddalenie konstatacji widza, że o tym odcinku chciałby jak najszybciej zapomnieć.
Twórcy serialu podchodzą do poprowadzenia narracji w starym i niedobrym stylu. Tam, gdzie nie ma pomysłu na rozpędzenie pociągu znanego jako "scenariusz", wplatane są rozmowy - wszystkich ze wszystkimi. Poziom zaskoczenia w trakcie przyznania się Mon-Ela do miłości do Kary jest zatrważający, bo przecież doprawdy nikt takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Nie mówiła nam o tym jego smutna minka zbitego psiaka, dystans do swojej żony czy wpatrzenie w dawny obiekt westchnień jak w obrazek. Szok i niedowierzanie. Równie niespodziewane jest odkrycie przez Karę i Alex, że jedna z nich ma w sobie więcej wiary w ludzi, a druga woli w interakcji z nimi sięgać po co bardziej radykalne środki. Przełomowym odkryciem staje się też to, że ktoś w końcu dodał dwa do dwóch i zdołał domyślić się prawdziwej przyczyny umysłowych zgonów Samanthy. Istny festiwal niespodzianek, które mógłby podsumować chyba tylko bimber Hanka - na szczęście w butelce sporo go jednak ze swoim już-prawie-synem Mon-Elem zostawili.
Niepokoi fakt, że w kontekście dalszej części sezonu twórcy mogli już odkryć przed nami wszystkie karty, a żaden as w rękawie tudzież Superman z kapelusza w tej opowieści raczej się nie pojawi. Prawdopodobniejszy wydaje się wariant, w którym odpowiedzialni za serial będą uprawiać scenariuszowe "w koło Macieju", dobudowując do zasadniczej osi tej odsłony serii kolejne wątki i ornamenty - te będą miały za zadanie wywieść nas w fabularne pole i niejako przetrzymać do finału. Z drugiej jednak strony istotniejszy, niż moglibyśmy początkowo zakładać, może okazać się aspekt działalności Legionu Superbohaterów, wciąż owiany aurą tajemnicy. Supergirl czeka teraz blisko dwumiesięczna przerwa w emisji, która potrzebna jest przede wszystkim widzom. Chciałbym jednak wierzyć, że siła 3. sezonu serialu będzie opierać się na czymś więcej, niż tylko na kontraście z pogrążonymi w marazmie innymi produkcjami Arrowverse. O tym, czy w tym podejściu jestem naiwny, wszyscy przekonamy się już niebawem.
Źródło: Zdjęcie główne: Katie Yu/The CW
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat