Genez postaci Człowieka ze Stali, również i na polskim rynku, pojawiło się bardzo wiele. Na przestrzeni lat sporo komiksowych twórców postanawiało zmierzyć się z mitologią pierwszego z superbohaterów, starając się ją odczytać zgodnie z duchem czasu. Najnowszą okazją do takiego spojrzenia na herosa dla rodzimych czytelników staje się wydany pod koniec zeszłego roku tom Superman. Amerykański Obcy. Nie liczcie jednak na to, że jego autor Max Landis chce zaoferować odbiorcom bezpieczną pogadankę o Ostatnim Synu Kryptona. Twórca przychodzi bowiem do świata powieści graficznych prosto z branży kinowej, w której sprawdzał swoje siły jako scenarzysta takich filmów jak Kronika, Pan Idealny czy Bright. W dodatku w jego wizji genezy Supermana bardziej niż o większego niż życie mocarza idzie o zawarty w herosie pierwiastek człowieczeństwa. Jatki na superbohaterską modłę i patrolowanie nieba mają tu mniejsze znaczenie i siłę oddziaływania niż dorastanie postaci tudzież jej relacje ze zmieniającym się otoczeniem. Oto Clark Kent, który wydaje się nam bliższy niż kiedykolwiek dotąd - tytan, a jednak wychowujący się w naszym sąsiedztwie.  Landis podzielił swoją opowieść na 7 większych rozdziałów, z których każdy skupia się na innym okresie życia młodego Supermana. W początkowej fazie tomu z jego kart wyłania się obraz dorastającego w Kansas dzieciaka, który pod czujnym, ale i wyrozumiałym okiem rodziców uczy się tego, co najważniejsze: bycia człowiekiem. Z biegiem lat w Clarku i wokół niego znajdziemy jeszcze więcej aż do bólu ludzkich postaw i zachowań, by przywołać w tym kontekście choćby miłosne zaloty w szkole. Problemy zaczynają się wówczas, gdy manifestujące się coraz częściej moce Kenta wymykają się spod kontroli. Widać to nawet lepiej w kolejnym rozdziale, w którym protagonista jest ukazany jako nastoletni zawadiaka, lubiący pójść na żywioł i pokazać stającym mu na drodze rywalom, gdzie raki zimują. Fabuła raz po raz zmienia później swoje trajektorie: w wyniku zbiegu okoliczności Clark trafia na wakacje z milionerami, którzy widzą w nim... Bruce'a Wayne'a, przeprowadza się do Metropolis, spotyka po raz pierwszy takie postacie jak Lex Luthor i Batman, bierze się za łby z Parasitem, pełniej odkrywa własną tożsamość czy idzie na noże z samym Lobo. Słowem, w tym komiksie znajdzie się coś dla każdego fana komiksów. Najważniejsze jednak, że całość albumu spaja starannie przemyślana kompozycja i wzajemnie dopełniające się stylistyki. 
Źródło: Egmont
Landis doskonale rozumie, że w opowiedzianej już od deski do deski genezie Supermana musi nieustannie przesuwać akcenty i skupiać uwagę czytelników na co rusz zmieniających się kontekstach, aby przekonać odbiorcę, że jego historia faktycznie aspiruje do miana świeżego powiewu w świecie Człowieka ze Stali. Z tego zadania twórca wywiązuje się znakomicie. Patrząc z powyższej perspektywy, uderza zwłaszcza naturalizm przekazu, przewrotnie zogniskowany w wewnętrznym konflikcie, który od zawsze targa herosem: z jednej strony to przecież tytułowy "obcy", "Inny", z drugiej zaś w ekspresowym tempie musi on odrobić wszystkie lekcje z człowieczeństwa. Pod mocarną powłoką kryje się w końcu wulkan wątpliwości i wykluczających się nawzajem emocji, które, buzując aż do granic, zamienią kosmicznego przybysza w symbol nadziei. Landis w odróżnieniu od wielu poprzedników lepiej pojął, że na tym polu najważniejszy nie jest cel, a sama droga, która do niego prowadzi. Ten zabieg znakomicie dopełnia fakt, że scenarzysta kreśli swojego bohatera w pierwszej kolejności przez pryzmat jego relacji z coraz to nowszymi postaciami. Nie ulega wątpliwości, że autor konsekwentnie i z powodzeniem realizuje pomysł na podzielenie się z odbiorcami nieszablonową opowieścią, od jej początku aż po finał stawiając na oryginalność historii. Czapki z głów; gdy wydawało się, że o Supermanie powiedziano już wszystko, swoje trzy grosze do jego mitologii postanowił dorzucić Max Landis. Warstwa graficzna polskiego wydania jest efektem pracy 7 rysowników - każdy z nich odpowiadał za inny rozdział. Widać więc wizualne przeskoki stylistyczne, od nakreślonej przez Nicka Dragottę, prowincjonalnej sielanki przez mroczniejszą tonację Tommy'ego Lee Edwardsa aż po ilustracje akcentującego gigantomachię starcia Supermana i Lobo Jocka. Poza kadrami zaprojektowanymi przez tego ostatniego, osobiście najbardziej przypadły mi do gustu rysunki posiłkującego się gotyckimi rozwiązaniami Jae Lee i prace Francisa Manapula, który miał za zadanie przedstawić batalię protagonisty z Parasitem.  Komiks Superman. Amerykański Obcy bez dwóch zdań należy zaliczyć do jeśli nie najlepszych, to na pewno najbardziej intrygujących pozycji poświęconych Człowiekowi ze Stali, które ukazały się na polskim rynku. Pomimo nowoczesnych zabiegów zastosowanych przez Maxa Landisa, historia ta w sprawny sposób hołduje mitologii herosa, zachęcając odbiorców do refleksji nad jego przybierającą różnorakie formy spuścizną. Spektrum emocji, które roztacza przed nami scenarzysta, potrafi i bawić, i wzruszyć. Amerykański Obcy siłą rzeczy staje się kolejnym dowodem na to, że w walce o rozrywkę czytelników twórcza ambicja może być znakomitym sojusznikiem. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj