The 100: sezon 3, odcinek 14 – recenzja
Po niezbyt popychającym do przodu fabułę ostatnim odcinku The 100 wraca na właściwe tory – mamy akcję, mamy dramat, bohaterowie stawiają kolejne kroki w kierunku wielkiego finału zmagań z ALIE. Cała siła 14. odcinka tkwi w tym, że nie wszystkie te kroki prowadzą do przodu.
Po niezbyt popychającym do przodu fabułę ostatnim odcinku The 100 wraca na właściwe tory – mamy akcję, mamy dramat, bohaterowie stawiają kolejne kroki w kierunku wielkiego finału zmagań z ALIE. Cała siła 14. odcinka tkwi w tym, że nie wszystkie te kroki prowadzą do przodu.
Odcinek Red Sky at Morning jest dynamiczny, twórcy skaczą między wątkami, ale na każdym polu dzieje się coś ważnego. Raven z Montym próbują dobrać się do ALIE przez jej system wgrany na komputery Arkadii. Na platformie wiertniczej Clarke próbuje namówić Lunę do przyjęcia Płomienia. Bardziej siłowe rozwiązanie preferują Pike, Indra i Murphy, którzy mimo swoich antypatii łączą siły, by zniszczyć plecak, który animuje ALIE. Na wszystkich frontach dostajemy emocjonujące momenty popychające fabułę do przodu.
Niestety nie dowiadujemy się zbyt wiele o Lunie. To znaczy – poznajemy jej przeszłość, wiemy, dlaczego opuściła Konklawe i czym się kieruję, ale... to strasznie mało. Ta postać ma potencjał, by zapełnić lukę po Linclonie czy Lexie, którzy byli interesujący na tle innych Ziemian. Jestem przekonany jednak, że jej wątek nie urywa się w tym miejscu i mimo tego, jak zakończył się ten epizod, zobaczymy Lunę i dowiemy się o niej więcej. Szczególnie że jej relacja z Lincolnem może wnieść coś do wątku Octavii, która została pozostawiona sama sobie i z nikim nie potrafi znaleźć wspólnego języka.
Tak jak wspomniałem w recenzji poprzedniego odcinka, Pike stał się świetlistym herosem, którego grzechy zostały zapomniane, i walczy teraz po stronie „dobra”. Myślę, że jego miejsce w scenariuszu mógł zająć Kane. Po stronie ALIE mamy już kilka ważnych postaci, więc pozbycie się Pike’a wydawałoby się odpowiednie. Wydarzenia w Polis były w tym epizodzie najsłabszą częścią, chociaż dostarczyły kilku niezgorszych momentów, jak np. rezygnacja Murphy’ego, którego szybka decyzja mogła diametralnie zmienić sytuację.
W Arkadii zaś oglądamy kilka bardzo dobrych scen. Seks w tym odcinku nie był jedynie zbędnym zapychaczem mającym wywołać emocje. Bohaterowie rzeczywiście potrzebowali się odprężyć, co w zupełności usprawiedliwia tę, na pozór zbędną, scenę – miła odmiana na tle seksu używanego jako narzędzie do wypełnienia dziur w fabule, co jest nagminnie nadużywane w innych produkcjach. Prawdziwe emocje dostaliśmy za to, gdy pojawiła się matka Monty’ego i mogliśmy w napięciu śledzić finał hakerskiej batalii. Świetna muzyka ilustrująca te poczynania tylko w tym pomogła.
Finalnie nic nie jest rozstrzygnięte, a bohaterowie zamknęli sobie trzy różne drogi do pokonania ALIE. Tak przynajmniej by się wydawało. Co zrobią teraz, kiedy wszystko inne zawiodło? Tego się dowiemy w finale sezonu, na który złożą się dwa odcinki. Czekam niecierpliwie, bo The 100 jest serialem, po którym nie spodziewam się szczęśliwego finału, i chcę się dowiedzieć, w jakiej tragicznej sytuacji tym razem znajdą się Clarke, Bellamy i reszta.
Źródło: zdjęcie główne: The CW / materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Paweł KicmanDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1972, kończy 52 lat
ur. 1982, kończy 42 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1990, kończy 34 lat
ur. 1979, kończy 45 lat