The 100: sezon 5, odcinek 3-5 – recenzja
The 100 nabiera wiatru w żagle i daje solidną, dobrze rozwijaną historię. Nie brak w niej wad, ale wszystko utrzymane jest na oczekiwanym poziomie.
The 100 nabiera wiatru w żagle i daje solidną, dobrze rozwijaną historię. Nie brak w niej wad, ale wszystko utrzymane jest na oczekiwanym poziomie.
Zdecydowanie historia nabrała tempa w tych trzech odcinkach. The 100 wraca na tory, do których mogliśmy się przyzwyczaić. Stawka, o jaką toczy się gra jest zdecydowanie wysoka, a podejmowane przez poszczególne postacie decyzje napędzają rozwój fabuły. Trudno do końca narzekać na ogólny zarys historii, bo jest ona przemyślana i ma określony sens. To wszystko ma też cel, do jakiego dąży, a który wydaje się interesujący.
Początkowy pomysł z szantażowaniem grupy zbiegów z kosmicznego więzienia groźbą zabicia kolegów na orbicie jest w porządku. Jako że znamy seriale i pewne schematy, raczej nikt nie przypuszczał, że to przyniesie pełny efekt. Od początku wiadomo było, że koniec końców wszystko się popsuje i pytanie brzmiało tylko, jak do tego dojdzie. Nie do końca mnie przekonuje to rozwiązanie, bo wygląda na to, że Raven popełniła banalny błąd i twórcy zbytnio ułatwili posunięcie tej części fabuły do przodu. Najpierw pokazują, jak Raven nie daje się zhakować, a potem okazuje się, że przeoczyła coś w miarę oczywistego? Wydaje się to zabieg trochę wymuszony, nieprzemyślany i wprowadzony z braku pomysłów. Co prawda, ratunek ze strony Raven i spółki działa w porządku, ale jakiś niesmak pozostaje.
Ciekawie jest w bunkrze, gdzie po latach Octavia stworzyła postapokaliptyczną społeczność fanatycznie jej posłuszną. Widać, że każdy element życia w tym miejscu został przemyślany i dopracowany. Nie ma znaczenia, że samo w sobie nie jest to coś szczególnie oryginalne. Po prostu wariacja schematu wałkowanego od zawsze. W kontekście fabuły serialu ma jednak znaczenie i nadaje świeżości niektórym postaciom. Znaczenie Kane'a i Abby zmienia się kompletnie. Zwłaszcza tej drugiej, która jest uzależniona od pigułek. A Octavia staje się jedną z ciekawszych, bardziej wyrazistych i silniejszych bohaterek tego serialu. Jej metamorfoza przez te lata pokazuje, jak ze stereotypowej nastolatki można zrobić coś interesującego. Kogoś, komu można kibicować i kogo przemiana nadaje nowego wyglądu serialowi. W jednym z odcinków jest świetna scena, gdzie mówi Bellamy'emu, że jak jeszcze raz będzie się publicznie sprzeciwiał, stanie się jej wrogiem. Ta pewność siebie w słowach skierowanych do brata jest takim dowodem tego, kim stała się Octavia i dlaczego jest to postać, która jak dla mnie jest najbardziej interesująca na tym etapie serialu. Nawet jeśli popełnia takie błędy strategiczne, jakie widzimy w 5. odcinku.
Po stronie tych złych jest mniej ciekawie, bo twórcy starają się ich pokazywać w sposób za bardzo stereotypowy. Poza twardą przywódczynią, nie ma tutaj wyrazistych postaci. Wszyscy bohaterowie to banalny zbiór prostych cech przedstawiających zbirów. Przez to też nie ma tutaj kogoś ciekawego, bo potrafiłby być równoważnikiem dla sporej liczby bohaterów. A sama szefowa bardziej korzysta tutaj z charyzmy aktorki, niż ze scenariuszowej elokwencji. A szkoda, bo przez to historia trochę cierpi i twórcy nie wykorzystują obecnego w niej potencjału.
Pokazanie dylematu, jakim jest wojna o ostatni nadający się do życia skrawek ziemi, jest czymś, co może jeszcze zaprocentować. Zwłaszcza że po stronie szefowej bandytów czuć jakąś zmianę i otwartość na inny scenariusz niż walka. Pokazuje to końcowa scena rozmowy z Kane'em. Jednocześnie mamy Octavię, która sama staje się ofiarą swojego fanatyzmu. Wydarzenia na pustyni pokazują, że ona w pełni wierzy w to, kim jest i jaka jest, nie ma w tym fałszu czy sztuczności. Dlatego jej fanatyczne podejście napędza taką lojalności. A to przekłada się na prosty fakt: ona nie będzie otwarta na pokojowe rozwiązanie w momencie, gdy przeciwnicy tak bardzo obrazili ich honor. Nawet jeśli mają oni te rakiety (notabene trochę zbytnie ułatwienie dla wrogów), Octavia będzie dążyć do konfliktu.
The 100 ma jedną główną historię i kilka wątków pobocznych, które są równomiernie rozwijane. Czuć klimat, przemyślenie fabuły i można dostrzec dobre pomysły na rozwój postaci. Nie wszystko jednak gra idealnie i te skazy nie pozwalają mi na pełnię satysfakcji.
Źródło: zdjęcie główne: Katie Yu/The CW
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat