The 100: sezon 6, odcinek 8 - recenzja
The 100 powoli się rozkręca, dając ciekawe wątki, ale też irytujące rozwiązania fabularne. Nie wszystko gra jak trzeba.
The 100 powoli się rozkręca, dając ciekawe wątki, ale też irytujące rozwiązania fabularne. Nie wszystko gra jak trzeba.
The 100 powraca do konfliktu Raven z Abby, który jest zrozumiały i trochę zatrważający. Pokazuje bowiem panią doktor jako kobietę zaślepioną miłością. Jej eksperyment przeniesienia umysłu Kane'a do nowego ciała jest niestety krzywdzący dla tej postaci. Abby przeważnie była pokazywana jako postać rozsądna, która pełni rolę kontrapunktu dla nastoletniej lekkomyślności młodszych bohaterów. Najpierw w 5. sezonie zniszczono tę postać fatalnym wątkiem uzależnienia od narkotyków, a w 6. sezonie twórcy poszli krok dalej. Jej decyzja o tym, by zrobić to Kane'owi, jest niezrozumiała i nie do zaakceptowania. Naciągany motyw mający powiedzieć, że zrobiła to z miłości, w tym przypadku nie ma za grosz wiarygodności. To lekarka, która mimo wszystko zachowała jakiś kompas moralny (pomijając kwestię kanibalizmu). Być może biorąc pod uwagę wszelkie dane, można było to zrobić tak, by nie wypadłoby to jako tani wątek z telenoweli, w którym aż nadto widać, że Henry Ian Cusick chce się wypisać z serialu. Brakuje jednak mocnej podbudowy fabularnej i sensu.
Ciekawie jest u Octavii i Diyozy. Ten duet sprawdza się zgodnie z oczekiwaniami, a zabawna scena z wzajemnym kończeniem swoich zdań dobrze to potwierdza. Potencjał jednak drzemie w tym większy i liczę, że jeszcze wybrzmi to w kolejnych odcinkach. Kwestia anomalii, do której się udali, jest zagadkowa i szalenie intrygująca, bo pokazuje, że ta planeta ma tajemnicę o nadnaturalnym znaczeniu. Coś, co być może odegra ważną rolę w poprowadzeniu The 100 w kierunku ewentualnego końca tej historii. Na razie jest więcej pytań niż odpowiedzi, ale to dobrze, bo twórcy nie odkrywają wszystkich kart na raz. To pozwala wciągnąć się w opowieść. Kwestia ich towarzysza natomiast to pokaz braku subtelności scenarzystów, którzy sugerowali Gabriela od samego początku siwym kosmykiem włosów. Na razie czuć w tym marnowanie potencjału, bo dostajemy bohatera bez krzty charyzmy, który blednie przy Octavii i Diyozie.
Kwestia porwania Clarke/Josephine jest nawet udana, bo twórcy podeszli do tego z jakimś pomysłem. Jakoś nieszczególnie mnie zaskakuje fakt, że Murphy jest w tym równaniu najbardziej poszkodowany. Najlepsze jest to, że tak naprawdę nie wiadomo, do czego to może doprowadzić, bo choć kwestia przeżycia Clarke jest oczywista, dylemat Gabriela w kwestii Josephine będzie wielki. To jest intrygujący motyw na kolejny odcinek.
Problem mam z Madie, z której zrobili postać zbyteczną i głupią. Rozumiem, że mamy do czynienia z dzieckiem zainspirowanym przez mroczną postać z przeszłości, ale jak na taką podbudowę fabularną, wyszło to kuriozalnie źle. Amatorski atak, w którym ranny zostanie Jordan, jest dowodem na to, że priorytety twórcy nie leżą po właściwej stronie. Po pierwsze - poświęcenie postaci w imię miłości godne opery mydlanej, po drugie zachowanie i decyzje Madie są absurdalne i źle umotywowane fabularnie i nie tłumaczy tego fakt, że jest dzieckiem. Po trzecie, momentalny wniosek, że za zabójstwo odpowiadają bohaterowie, a nie ludzie Gabriela, jest nieporozumieniem. Nie było żadnych wzmianek na ten temat, więc oskarżenie pojawiło się, bo takie widzimisię mieli właśnie twórcy. Brak spójnego przygotowania tego wątku razi i pokazuje, że są momenty, gdzie twórcy nie mają pomysłu na sprawne opisanie tych historii.
The 100 daje trochę nierówny odcinek. Są lepsze i gorsze momenty, gdzie potencjał albo jest dobrze budowany, albo marnowany. Niektóre decyzje nie są do zaakceptowania na tym etapie serialu i w takiej formie.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat