The Glee Project – 01×04
Pokazali już, że mają już swoją osobowość, że potrafią śpiewać i grać, teraz czas na kolejny ważny składnik Glee - taniec. Uczestnicy The Glee Project stanęli oko w oko (czy też krok w krok) ze swoimi zdolnościami ruchowymi.
Pokazali już, że mają już swoją osobowość, że potrafią śpiewać i grać, teraz czas na kolejny ważny składnik Glee - taniec. Uczestnicy The Glee Project stanęli oko w oko (czy też krok w krok) ze swoimi zdolnościami ruchowymi.
A jeśli mowa o tańcu to jako gość specjalny mogła pojawić tylko jedna osoba - Harry Shum Jr., czyli serialowy Mike Chang. Jeśli dodać, że zadaniem domowym w tym tygodniu było "Hey, Soul Sister" grupy Train, to już od początku było wiadomo, że będzie to smakowity odcinek. Oprócz tradycyjnego wykonania utworu uczestnicy musieli wykazać się także własną choreografią. Wyszło to całkiem nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, źe tylko jedna osoba z całej dziewiątki nie była tym aspekcie całkowitym amatorem. Co ciekawe i zaskakujące, to właśnie jej występ można zaliczyć do najsłabszych.
Pamiętacie Lindsey, główny czarny charakter w zespole? To już przeszłość. Cichy Alex brzegi rwie - rzec należy po obejrzeniu czwartego odcinka The Glee Project. Do tej pory spokojny i pokorny chłopak staje się jeszcze bardziej zadufany w sobie niż wspomniana Lindsey. Nagle jest nie tylko najlepszym tancerzem, ale i choreografem. Podczas występu przed Harrym i Robertem popisuje się figurą taneczną, która do całego występu - jak zauważył również Shum - zupełnie nie pasowała. Jakby tego było mało, po tym jak przegrał początkowy konkurs na rzecz Sama, stwierdził że on wcale nie chciał wygrać... Poziom jego egoizmu przekroczył wtedy w tym momencie wszelkie dopuszczalne normy tolerancji.
Zadanie domowe wygrywa ostatecznie Sam. Czy słusznie, można się kłócić, ale na pewno nie był najgorszym wyborem. Zresztą swoją wartość udowodnił później w teledysku "U Can't Touch This", kiedy to naprawdę wyróżniał się w pozytywny sposób. Do tej pory był raczej postacią trzymającą się na uboczu, zupełnie niepotrzebnie, bo jego osobowość jest równie ciekawa, jak pozostałej ósemki uczestników. Szczególnie interesująco wypadło jego pojawienie się w studio nagraniowym i rozmowa z Nikki, gdzie zupełnym przypadkiem nie wspomniał, że to, co robi nie jest jego oryginalnym pomysłem, ale jedynie naśladowaniem koleżanki. Cóż, Hannah nie była zadowolona...
W ogólnym rozrachunku jednak cover utworu M.C. Hammera to do tej pory chyba najlepszy teledysk, jaki było nam dane w The Glee Project zobaczyć. Świetna choreografia (Damien w końcu pokazał, na co go stać), zaskakująco dobre wokale (kto by pomyślał, że Hannah to specjalistka od rapowania?) i przede wszystkim spójność - nie było tutaj wyraźnych słabych ogniw, jak to bywało w poprzednich klipach.
W tym tygodniu najgorsza trójka to Alex, Matheus i McKynleigh. Ten pierwszy nie imponował mi niczym od samego początku, bycie homoseksualistą nie znaczy od razu, że jest się wyrzutkiem i dlatego pasuje się do Glee. Zresztą nawet jeśli, to ta rola jest już obsadzona przez Kurta, a wątpię, że Alex potrafiłby przebić ostatniego zdobywcę Złotego Globu, Chrisa Colfera. Matheus za to jest postacią niespotykaną, ma swój charakter, na pewno zapada w pamięć, choć może być także ryzykownym wyborem, bo publiczność może zwyczajnie odczuwać dyskomfort... podczas patrzenia na niego. Telewizja w końcu nie zawsze lubi rzeczy, czy ludzi, którzy odbiegają od normy.
Taki dyskomfort odczułem na przykład ja podczas oglądania tego odcinka - choć z trochę innego powodu. Striptiz, jaki zaserwował Matheus w swoim "Down" Jaya Seana był co najmniej niesmaczny, co też poczuli chyba jurorzy patrząc w tym momencie na chłopaka z delikatnym zażenowaniem. Ostatecznie jednak osobowości sceniczne Alexa i Matheusa zdominowały osobę McKynleigh, która tym razem zmuszona była zaśpiewać pożegnalne "Keep Holding On".
Do The Glee Project zaczyna wkradać się coraz więcej elementów zaciętej konkurencji i nieuczciwości - dla uczestników może nie być to zbyt przyjemne, ale dla widzów wręcz odwrotnie. Oszustwa, kłótnie, łzy to przecież podstawy dobrego reality show.
Ocena: 9/10
Źródło: fot. ©2011 Oxygen Media
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat