The Shannara Chronicles: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Prawie cała akcja 5. odcinka jest przewidywalna i oparta na oczywistych rozwiązaniach, ale to kompletnie nie przeszkadza, bo The Shannara Chronicles nadal zapewnia dobrą rozrywkę.
Prawie cała akcja 5. odcinka jest przewidywalna i oparta na oczywistych rozwiązaniach, ale to kompletnie nie przeszkadza, bo The Shannara Chronicles nadal zapewnia dobrą rozrywkę.
Nowy odcinek The Shannara Chronicles sugeruje, że historia do końca sezonu będzie przeskakiwać pomiędzy wyprawą młodych bohaterów a wydarzeniami w pałacu, w którym nadal znajduje się druid i reszta postaci. To ostatecznie niweczy niepokój, jaki można było odczuć w końcówce czwartego odcinka, a piąta odsłona pokazuje, że podział ten jest najlepszym z możliwych rozwiązań, bo doskonale napędza akcję.
Reaper rozpoczyna się retrospekcją pokazującą scenę, o której do tej pory słyszeliśmy w opowieściach. Jest to pozytywne zaskoczenie, bo twórcy pokazują jednocześnie, że świat przedstawiony w serialu może być bogatszy dzięki takim zabiegom. Ukazanie ataku gnomów, w którym ginie ojciec Amberle, okazuje się zabiegiem potrzebnym do rozwoju fabuły i zarazem interesującym. Zastanawia mnie jednocześnie, z czego wykonane są gwiazdki gnomów, że przebijają się przez hełmy strażników jak przez masło. Na plus charakteryzacja gnomów, która jest odpowiednio dopracowana i prezentuje niezły koncept.
Wszystko, co rozgrywa się podczas wyprawy, jest zgodne z tym, czego można było się spodziewać. Mamy zatem krok po kroku realizowane przewidywalne rozwiązania fabularne, aczkolwiek to jakoś szczególnie nie przeszkadza, bo raz dwa twórcy uporali się solidnie z mało ciekawym wątkiem Roverów, nieźle naprawili relację pomiędzy Amberle i Eretrią, budując coś, co można nazwać porozumieniem, i zafundowali trochę akcji. Jest lekko, przyjemnie i rozrywkowo, dlatego też jakoś szczególnie narzekać nie mogę, bo nadal trzyma to dobry poziom, a krajobrazy i scenografie często zapierają dech w piersi. Mam obiekcje jedynie do ukazania nowego demona - pierwsze wrażenie budzi pozytywne, bo wygląda świetne i groźnie, ale potem coś zaczyna zgrzytać. To, jak ukazany został w slow motion i na dziwnych półzbliżeniach, sprawia wrażenie, jakby chciano coś ukryć - tylko po co, skoro w innych momentach, gdy zabija elfów, wygląda dobrze? Coś tutaj nie do końca gra.
Ciekawią mnie teraz dwie rzeczy związane z wyprawą bohaterów. Przede wszystkim - jak będzie rozwijać się dynamika relacji Eretria-Amberle-Wilem, która najprawdopodobniej będzie w centrum tego wątku. Piąty odcinek daje nadzieję, że może być dobrze i nie pójdzie to w stronę banalnego wątku romantycznego, który może popsuć pozytywne wrażenie. Nie obraziłbym się za ukazanie pewnych humorystycznych motywów z nutką zazdrości ze strony Amberle, która może wprowadzić trochę luzu po trochę irytującym nastawieniu księżniczki do Eretrii. Drugim aspektem jest rola Cephelo, który w końcu zdał sobie sprawę, że chyba bycie trzecią stroną w tym konflikcie nie ma większego sensu. Na razie postać grana przez Jamesa Remara jest bardzo stereotypowa, ale może dzięki takiemu zwrotowi akcji scenarzyści coś by z niej wykrzesali.
Nie można narzekać na nudę w wydarzeniach w pałacu. Sceny druida z młodym jasnowidzem są zdecydowanie najbardziej klimatyczne, bo oferują nowe spojrzenie na świat magii. Przyznaję, że motyw jest zaskakujący, bo trudno było przewidzieć, że zwykłe szkolenie zakończy się tak tragicznie, a to duży plus. W gruncie rzeczy pozostała cześć pałacowego wątku także pod tym względem prezentuje się nie najgorzej. Dylemat moralny w związku z wykorzystaniem gnoma, który zabił syna króla, nakreślono przyzwoicie i rozpoczęto tak naprawdę kolejny intrygujący wątek, który może nieźle rozwinąć się w kolejnych odcinkach.
The Shannara Chronicles to lekka, przyjemna i pięknie wyglądająca rozrywka. To po prostu świetnie się ogląda bez względu na przewidywalność historii czy prostotę niektórych rozwiązań. Nie spodziewam się po tym serialu fabularnych niespodzianek i z tego powodu tym bardziej pozytywnie zaskakuje cliffhanger z zabiciem króla. Oby to była obietnica większych emocji w przyszłości.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat