The Walking Dead: Daryl Dixon - sezon 3, odcinek 7 (finał sezonu) - recenzja
Data premiery w Polsce: 20 października 2025Finałowy odcinek 3. sezonu The Walking Dead: Daryl Dixon dostarczył sporo efektownej akcji. Ona napędzała wydarzenia, ale znalazł się też czas na nieco refleksji ze strony tytułowego bohatera. Jak wypadł ostatni epizod?

W najnowszym odcinku The Walking Dead: Daryl Dixon ponownie historia była podzielona na dwa wątki. Nieco bardziej angażował ten tytułowego bohatera, który wraz z Paz trafił do El Alcazar. Postaci zatrudniły się jako królewska służba – dzięki nietypowym maskom nikt ich nie rozpoznawał. Widać było tylko oczy i charakterystyczne włosy, a do tego mało ze sobą rozmawiali, więc po pewnym czasie aż można było się poczuć nieswojo, nie widząc ich ekspresji twarzy. Dopiero teraz dostrzegało się, jak Norman Reedus ma rozpoznawalny sposób poruszania się – inny strój i maska, a nie ma wątpliwości, że na ekranie to on.
W tym odcinku zobaczyliśmy, na jakich rozrywkach spędzają czas elity w pałacowych pomieszczeniach. Miejsce i scenografia prezentowały się świetnie i po prostu, jak na to uniwersum niezwykle oryginalnie i klimatycznie. Wrażenie, że cofnęliśmy się daleko w przeszłość, potęgowało to, że kobiety z Ofrendy traktowano przedmiotowo jak towar na licytacji. Więc widok w tym gronie przestraszonej Justiny budził emocje i niesmak.

Mieszane uczucia powodował też teatrzyk kukiełek-zombie, który rozbawiał rodzinę królewską. W końcu to byli kiedyś ludzie, ale warto docenić tutaj pomysłowość twórców. W każdym razie Daryl oswobodził umalowanych szwendaczy, które rzuciły się na widownię. Choć cała sytuacja wyglądała makabrycznie i przerażająco, to spowodowany przez atak chaos nie trzymał szczególnie w napięciu. Dopiero kiedy ogień zaczął się rozprzestrzeniać, poziom emocji wzrósł.
Z kolei Paz poszła po Elenę. Zaskoczyła informacja, że kobieta ma syna, ale ten twist naprawdę świetnie zadziałał, dzięki dezorientacji Paz. Dostanie się do El Alcazar wymagało od niej sporo poświecenia, szczególnie że mierzyła się z traumą z przeszłości, gdy została skatowana i pozostawiona na pewną śmierć, co oglądaliśmy w jej retrospekcjach. Sytuacja bardzo się skomplikowała pod względem uczuciowym, ale też podniosło to stawkę wydarzeń. Ostatecznie sprawa się rozwiązała po dźgnięciu szpadą Guillermo przez Elenę, a potem dobiciu go przez Paz, dopełniwszy swoją zemstę. Natomiast raczej ta śmierć nie zapadnie w pamięć, bo ten złoczyńca niezbyt wyróżnił się na przestrzeni całego sezonu. Inaczej rzecz się miała z Fede, który pokazał swoje prawdziwe oblicze w Solaz del Mar.
W wątku Carol też działy się ciekawe rzeczy. Kobieta odwiozła Roberto do bezpiecznej latarni, aby następnie ruszyć na ratunek Antonio, którego torturował Fede. Mimo wszystko te wydarzenia, aż tak nie wciągały, a zdrada Gustavo też przeszła bez echa. Tak je rozciągnięto, aby Daryl w ostatniej chwili był w stanie uratować bohaterów wystawionych na pożarcie zombie. Tak było też wcześniej, gdy pomógł Justinie, gdy ta została napadnięta. W każdym razie odczuwało się duży pośpiech w końcówce tego wątku, aż do momentu, gdy Roberto został skuty łańcuchami, a Carol i Antonio musieli go bronić.

Natomiast twórcy dobrze rozegrali to starcie na placu. Pomijając zabójczą precyzję Daryla, który serwował headshoty jak w grze wideo, to zmasowany atak szwendaczy przy braku broni Carol i Antonio, emocjonował. Justina też bezkompromisowo weszła pomiędzy zombie w imię miłości i z zamiarem zdyskredytowania wujka, więc Fede i Daryl musieli wspólnie jej bronić przed zagryzieniem. Scena wyglądała solidnie, choć nie wstrzymywało się za bardzo oddechu.
Doceniam w tym odcinku to, że pomimo dużej ilości akcji, znalazło się miejsce na nieco refleksji ze strony Daryla. Wyjaśnił Justinie, dlaczego ją uratował – możemy się domyślać, że nawiązywał do Isabelle. Wydarzenia z drugiego sezonu odbiły się na tytułowym bohaterze. Po wszystkim w rozmowie z Carol też wspomniał, że całe życie uciekał, aby przetrwać, a tam gdzie osiadł i tak czuł, że musi odejść. W tym momencie w końcu retrospekcje serwowane nam przez cały sezon nabrały sensu i znaczenia. Miło było usłyszeć w tle Merle’a, który w pewnym sensie pchnął go na tego typu drogę. W każdym razie znakomicie pogłębiło to postać Daryla – właśnie po to powstał ten spin-off.

Nie za bardzo przypadła mi do gustu końcówka odcinka, w której Fede uwolnił się, aby zemścić się na Darylu, a w efekcie starcia zapaliła się łódka. To był bardzo wymuszony motyw, aby sprawić, żeby bohaterowie zostali w Hiszpanii na następny, potwierdzony sezon. Może można było to pozostawić po prostu przypadkowi bez ingerencji osób trzecich? Aby ta podróż Daryla nie zawsze była determinowana jego decyzjami i ich konsekwencjami. W każdym razie nie widać na horyzoncie ciekawych złoczyńców, bo tych Daryl już pokonał. Na nową odsłonę nie będziemy czekać z zapartym tchem, ale kręcący się w pobliżu Codron może być zwiastunem jakiegoś zagrożenia. Dobrze, że jednak nie zginął w tunelu, bo tamten przebieg wypadków w stosunku do tej postaci nieco rozczarowywał.
Ostatni odcinek bardzo dobrze sprawdził się jako finał sezonu, choć czuć było w pewnym momentach pośpiech zarówno w wydarzeniach, jak i montażu. Nie zabrakło dobrej akcji, kąsających szwendaczy oraz momentów napięcia, które nie wciskały przesadnie w fotel. Nawet happy end dla Paz i Eleny oraz Roberto i Justiny sprawiał radość.
3 sezon można również uznać za udany. Przenosiny do Hiszpanii okazały się strzałem w dziesiątkę, bo twórcy mogli wykazać się kreatywnością. Z jednej strony czerpali inspiracje ze spaghetti westernów (ta muzyka w finale!), a nawet Mad Maxa, co nadawało historii oryginalności i komiksowego stylu. A z drugiej strony podziwialiśmy w każdym odcinku scenografię, krajobrazy i imponujące miejsca, w których kręcono serial. Również dotyczy to Londynu, w którym bohaterowie spotkali Juliana. Poza tym twórcy nie przestraszyli się tego, że bohaterowie często mówią we własnym języku – Amerykanie uważają czytanie napisów za uciążliwe i prawie zawsze odbija się to negatywnie na danym tytule. Nie sądzę, że stało się tak w tym przypadku, bo już przyzwyczaili się do tego, gdy akcja rozgrywała się we Francji.
Twórcy wykorzystali potencjał, jaki tkwił w tym miejscu akcji, czyli Hiszpanii, nawiązując do jej historii i odwiedzając turystyczne miasta, opuszczone ruiny wiosek czy też malownicze pustynne obszary. Wszystko to nadało wyjątkowego klimatu serialowi. Ale najważniejsze, że pozwolili postaciom się rozwinąć. Carol obdarzyła uczuciem Antonio (ze wzajemnością), dając jasny sygnał widzom, że udało jej się przepracować traumę po finale 2. sezonu. Z kolei Daryl też powoli otwiera się na innych i przewartościowuje swoje życie. Idzie mu to opornie, ale to cenne dla przemiany tego bohatera, który jako postać w The Walking Dead bardzo spowszedniał. Teraz znowu błyszczy, a sam spin-off ma sens istnienia. Pomimo że na razie twórcy nie zapowiedzieli, w którym kierunku pójdzie fabuła to i tak cieszę się, że ten 4. sezon powstanie. I mam nadzieję, że nie będziemy musieli na niego czekać zbyt długo!
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1979, kończy 46 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1976, kończy 49 lat

Lekkie TOP 10
