The Walking Dead: Saints & Sinners Chapter 2: Retribution – recenzja gry
Wracamy do Nowego Orleanu zdominowanego przez zombie. Czy drugi rozdział wnosi coś ciekawego, czy jest po prostu wierną kopią pierwszego? Sprawdzamy.
Wracamy do Nowego Orleanu zdominowanego przez zombie. Czy drugi rozdział wnosi coś ciekawego, czy jest po prostu wierną kopią pierwszego? Sprawdzamy.
Franczyza The Walking Dead rozrasta się w zastraszająco szybkim tempie. Telewizja AMC niby zakończyła kręcenie głównej serii, ale tak naprawdę roztrzaskała ją na kilka mniejszych. Fani dostaną zaraz serial o Neganie i Maggie, produkcję o Darylu, kolejny sezon Fear the Walking Dead: Dead in the Water i pewnie parę innych produkcji. Robert Kirkman nie tworzy już nowych albumów komiksowych, ale to nie znaczy, że miłośnicy zombiaków zostaną przez niego opuszczeni. Studio Skydance Interactive serwuje nam bowiem kolejny rozdział serii The Walking Dead: Saints & Sinners, wydając ją tym razem na PlayStation 5 z wykorzystaniem VR2.
"][/NeEmbed]Sam tytuł można potraktować jak serial, ponieważ jest on bezpośrednią kontynuacją historii z 2020 roku. Podobnie jak w produkcji telewizyjnej, gdy startuje nowy sezon, tak i tu dostajemy podsumowanie mające na szybko przypomnieć nam, co się wydarzyło trzy lata temu oraz kto jest kim. Jest też szybki samouczek mający wprowadzić nas bezboleśnie w tę wirtualną rzeczywistość. Dla osób, które wcześniej sięgnęły po ten tytuł, takie rozwiązanie jest idealne, ale nowi gracze mogą mieć problem. Podsumowanie jest tak szczątkowe, że niektóre późniejsze nawiązania do poprzedniej fabuły mogą być niezrozumiałe. Takie odniesienia fabularne do poprzedniej części mają więc swoje plusy (np. poczucie ciągłości opowieści), ale także minusy mogące zniechęcić nowych graczy.
Akcja zaczyna się praktycznie w tym samym momencie, w którym ją zakończyliśmy. Jako tajemniczy turysta wciąż przemierzamy Nowy Orlean w poszukiwaniu osób potrzebujących pomocy i likwidujemy stojące nam na drodze zombie. Pojawia się znów pewien znany nam olbrzym, który będzie dla nas jeszcze trudniejszym przeciwnikiem niż ostatnio. Nie mogę zdradzić więcej, bo nie chcę odbierać Wam przyjemności z rozgrywki. The Walking Dead: Saints & Sinners Chapter 2: Retribution jest bowiem jak serial – opiera się na wielu zwrotach akcji, które mają być teoretycznie zaskoczeniem dla gracza. I czasami tak jest, choć niektóre zdrady czy twisty da się przewidzieć.
Wielu graczy, również ja, miało sporo uwag do poprzedniej części. Jedną z nich było to, że faktycznie byliśmy turystami jak nasz bohater. Rzadko nadarzała się okazja, by sięgnąć po broń i zmierzyć się z przeciwnikami. Więcej było biegania i skradania. A jak wiemy, nie tego się spodziewamy po serii The Walking Dead. Mam wrażenie, że twórcy z Skydance Interactive nie byli głusi na nasze skargi i postanowili naprawić to w drugiej odsłonie, dając więcej akcji i podkręcając tempo. Jest wiele momentów, w których musimy walczyć jednocześnie z hordą zombie i grupą chcących nas zabić ludzi. A fakt, że jest to gra wykorzystująca możliwości wirtualnej rzeczywistości, jeszcze bardziej wyostrza mój apetyt. Wiem, że dziwnie to zabrzmi, ale twórcy zadbali o to, byśmy wręcz czuli, jak nasza broń wbija się w ciało przeciwnika. Trzeba też zaznaczyć, że dostępny arsenał jest bardzo szeroki: nóż, siekiera, pistolet, łuk i jeszcze kilka innych opcji. W rozgrywkę nie wkrada się więc nuda czy monotonia. Podoba mi się także to, w jaki sposób rozłożono ekwipunek. Jest to bardzo instynktowne. Mamy do dyspozycji dwie nogi, na których możemy zawiesić na przykład nóż z jednej strony i pistolet z drugiej. Opatrunki mające nas uleczyć znajdują się na ręce, a do dyspozycji mamy jeszcze plecak. W czasie walki wszystko jest bardzo szybko i w miarę płynnie dostępne do użycia.
The Walking Dead: Saints & Sinners - Chapter 2: Retribution świetnie wykorzystuje możliwości, jakie daje mu druga generacja sprzętu od PlayStation. Zwłaszcza sposób, w jaki tytuł korzysta z nowych kontrolerów, sprawił mi ogromną frajdę. Jest on bowiem bardzo realistyczny. Widać to w momentach, gdy otrzymujemy topór – do jego użycia potrzebne są obie ręce, które muszą być odpowiednio ułożone. Dzięki nowym kontrolerom samo posługiwanie się ekwipunkiem, walka wręcz czy strzelanie są bardzo instynktowne i wygodniejsze. Mam wrażenie, że tytuł bardzo dużo zyskał dzięki tej niewielkiej sprzętowej zmianie. Poprzednie kontrolery MOVE były toporne i niewygodne.
Grafika nie uległa jakiejś znacznej poprawie względem poprzedniej odsłony, ale tu znów z pomocą przychodzi nowy sprzęt VR, który jest dużo lżejszy i wygodniejszy w obsłudze. Już w jego recenzji pisałem, że nie paruje tak szybko, dzięki czemu przyjemność z rozgrywki jest o dwa poziomy lepsza. Nareszcie możemy się zanurzyć w ten postapokaliptyczny świat i faktycznie bać się tego, co nadejdzie. Kilka razy zostałem solidnie przez twórców przestraszony, a to już o czymś świadczy. Oczywiście są pewne niedoróbki graficzne w wyglądzie zombie, zwłaszcza gdy ci zbliżają się do nas na wyciągnięcie ręki, ale nie jest to aż taki downgrade, byśmy byli załamani. Po prostu widzimy wówczas znaczny spadek grafiki. Ale jest to szybko nadrabiane przez świetnie skomponowany i wykorzystany dźwięk 3D, który rozbrzmiewa w słuchawkach i mocno podbija atmosferę grozy – szczególnie podczas momentów skradania, gdy dobiegają do nas odgłosy chodzących Pełzaczy.
Tytuł nie jest jednak wolny od błędów. Jest ich sporo, ale mam nadzieję, że będą w niedalekiej przyszłości naprawione przez nowe aktualizacje. Zdarzyło mi się kilka razy, że przeciwnicy nagle rozpłynęli mi się w powietrzu, przechodzili przez ściany lub przez nie strzelali. Było też tak, że przeciwnik nagle pojawił się obok mnie, choć plansza była pusta. Takie błędy skutecznie psują radość z gry – zwłaszcza gdy przydarzają się często, a tu tak jest. Podskórnie czuję, że twórcy postanowili przyśpieszyć premierę, by wyrobić się na start PlayStation VR2 i świadomie oddali w nasze ręce nie do końca ukończony produkt.
VR na konsolach wciąż tak naprawdę raczkuje. Brakuje mu jeszcze silnych tytułów, które skłoniłyby graczy do zakupienia tego drogiego sprzętu. Większość gier, które są obecnie dostępne, nie wykorzystuje w pełni możliwości tej technologii. Choć muszę przyznać, że na PlayStation VR2 jest już kilka mocnych tytułów. The Walking Dead: Saints & Sinners Chapter 2: Retribution jest właśnie jednym z nich. Pomimo kilku błędów daje graczowi sporo rozrywki. Nie jest on jakiś przesadnie długi, bo można go ukończyć w 13–14 godzin. Jeśli te niedoróbki zostaną szybko naprawione, to należałoby podwyższyć ocenę o jeden stopień, ale do tego czasu zostaje, jak jest. A jest dobrze, a mogło być bardzo dobrze.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat