„The Walking Dead”: sezon 5, odcinek 12 – recenzja
Kiedy we wrześniu zeszłego roku producenci “The Walking Dead” byli pytani o 5. sezon, zgodnie twierdzili, że będzie to przełomowa seria. Pierwsza połowa sezonu okazała się kolejnym zapychaczem, ale wraz dotarciem bohaterów do Alexandrii faktycznie coś zaczyna się zmieniać. Czyżby tym razem twórcy nie rzucali słów na wiatr?
Kiedy we wrześniu zeszłego roku producenci “The Walking Dead” byli pytani o 5. sezon, zgodnie twierdzili, że będzie to przełomowa seria. Pierwsza połowa sezonu okazała się kolejnym zapychaczem, ale wraz dotarciem bohaterów do Alexandrii faktycznie coś zaczyna się zmieniać. Czyżby tym razem twórcy nie rzucali słów na wiatr?
Alexandria Safe Zone – miejsce, w którym podobno (pewności nie mam, bo nie czytałem komiksów) bohaterowie przebywać będą najdłużej. Na farmie mieszkali dość krótko, w więzieniu przez 1,5 sezonu. Czy to oznacza, że Alexandria Safe Zone będzie ich nowym domem przynajmniej na 2 kolejne serie? Wiele na to wskazuje. W końcu nikt o zdrowych zmysłach nie opuści miejsca, w którym funkcjonuje coś takiego jak ciepły prysznic, elektryczność i… osobiści fryzjerzy. Jeśli gdzieś tam w tle trwa apokalipsa zombie, Alexandria jest od tego kompletnie odcięta. Pytanie tylko - po co im nowi ludzie? Po co im ktoś tak bardzo zepsuty tym, co dzieje się za wysokim ogrodzeniem?
Długo na to czekałem, ale do "The Walking Dead" w końcu napłynęli nowi bohaterowie. Produkcja AMC cierpiała na brak świeżej krwi. I nie mówię tutaj o postaciach, które wprowadzane zostały na chwilę (tak jak ekipa ze szpitala, która zajęła się Beth). Abraham i jego ludzie nie wnosili za wiele i przez długi czas funkcjonowali jako statyści (oraz opowiadacze bajek o Waszyngtonie). Teraz jednak jest szansa, że z pomocą Alexandrii w serialu pojawią się nowi i wartościowi bohaterowie. "Remember" zdaje się to potwierdzać, ale odnoszę wrażenie, że tych najciekawszych mieszkańców osady dopiero przyjdzie nam poznać.
[video-browser playlist="668143" suggest=""]
Dość szybko i bez zbędnych ceregieli widzom przedstawiona została najważniejsza persona w Alexandrii. Nie, tym razem nie jest to ktoś na wzór Gubernatora z Woodbury, a spokojna i ciepła kobieta w średnim wieku, starająca się zarządzać całą społecznością. Jej dialog z Rickiem na początku odcinka był – wbrew pozorom – dość wartościowy. Z jednej strony pokazał, jak Grimes jest mocno zepsuty wydarzeniami, które miały miejsce na przestrzeni ostatnich miesięcy. Jednocześnie udowodnił, że bohaterowie mogą liczyć w Alexandrii na prawdziwą sielankę i godne życie. A przynajmniej tak ma myśleć Rick i jego ekipa.
Oczywiście warto pamiętać, że to "The Walking Dead". To serial, który już wielokrotnie poniewierał bohaterami w momentach, gdy najmniej się tego spodziewali (jak w Terminusie czy podczas odzyskiwania Beth). To, co wydarzyło się w poprzednich odcinkach, mocno na bohaterów wpłynęło, co potwierdza ostatnia scena. Rick doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że Alexandrię może przejąć siłą, jeśli tylko zacznie im coś nie pasować. Wciąż nie doprecyzowano, jak taka społeczność może funkcjonować i ilu ludzi mieszka na ogrodzonym terenie. Wydaje się jednak, że nie byłoby to trudne zadanie. Alexandria w przeciwieństwie do Woodbury nie ma armii, która mogłaby to miejsce obronić.
Czytaj również: „The Walking Dead” – dłuższy finał 5. sezonu
"The Walking Dead" jest na dobrej drodze do tego, by w 4 ostatnich odcinkach 5. sezonu solidnie wynagrodzić widzom to, co działo się w niemal całej obecnie emitowanej serii. Alexandria daje nadzieję na historię, której jeszcze w tym serialu nie widzieliśmy. Czy to koniec utartych schematów, włóczenia się po drogach, głodowania i umierania z pragnienia? Oby do nowego (starego) wizerunku Ricka Grimesa dostosował się też poziom całej produkcji.
Poznaj recenzenta
Marcin RączkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat