„The Walking Dead”: sezon 5, odcinek 15 – recenzja
"The Walking Dead" zdołało poprzez wprowadzenie wątku Alexandrii nabrać wiatru w żagle i nieco świeżości. Na pierwszy plan tej serialowej walki o przetrwanie wysuwa się zderzenie dwóch skrajnych filozofii w budowaniu zalążka cywilizacji. I ogląda się to całkiem nieźle.
"The Walking Dead" zdołało poprzez wprowadzenie wątku Alexandrii nabrać wiatru w żagle i nieco świeżości. Na pierwszy plan tej serialowej walki o przetrwanie wysuwa się zderzenie dwóch skrajnych filozofii w budowaniu zalążka cywilizacji. I ogląda się to całkiem nieźle.
„The Walking Dead” pożegnamy w przyszłym tygodniu na jakieś pół roku i twórcy na pewno będą chcieli swoim wyjątkowym, 90-minutowym finałem sprawić, abyśmy o żywych trupach szybko nie zapomnieli. Przedostatni odcinek serii – jak to często bywa – to do tego zwieńczenia preludium.
Powierzając Rickowi pozycję szeryfa społeczności, Deanna nie zdawała sobie sprawy z tego, że gdy ten facet jest odpowiedzialny za czyjeś bezpieczeństwo, nie cofnie się przed niczym, aby swój obowiązek wypełnić. Końcówka „Try” jasno to obrazuje – jest tylko jeden sposób, w jaki Alexandria będzie funkcjonować, a na stole mamy dwie różne opcje. Nie ma nic pomiędzy i żadnych kompromisów. Trzeba ustalić nową i jedyną definicję cywilizacji, od czasu apokalipsy zombie znaczenie tego pojęcia mocno się bowiem poszerzyło.
Nie ma więc na razie żadnego zagrożenia z zewnątrz, ale za to konflikt wewnętrzny jest aż nadto widoczny. Choć metody bohatera mogą być postrzegane jako bezwzględne, to jednak wydaje się rzeczą oczywistą, że tylko pod przywództwem Ricka i jego towarzyszy Alexandria może przetrwać dłużej i nie opierać się w dużej mierze na szczęściu, jak to było do tej pory. Filozofia Deanny w kontekście tego świata brzmi bardzo naiwnie. Bez zabijania niestety się nie obejdzie – „Nie walczysz, giniesz!”.
Ostatnia scena 15. epizodu zwiastuje, że nowo przybyli goście wcale nie są tak zjednoczeni, jak mogłoby się wydawać. Lojalność będzie przetestowana i rozłamy są możliwe, ale trudno wyobrazić sobie inny scenariusz w finale zatytułowanym „Conquer” niż przejęcie pełnej kontroli przez jedną ze stron.
[video-browser playlist="674971" suggest=""]
Hit AMC stara się być obecnie serialem bardziej przyziemnym w dobieraniu motywów, którymi się zajmuje. Skoro Alexandria miała być namiastką normalności, to i proste, ludzkie problemy znalazły się w jej centrum. Muszę przyznać, że czułem się momentami, jakbym oglądał „TWD: Sekcję Specjalną”, przy tak mocnym zaakcentowaniu zespołu stresu pourazowego Sashy czy kwestii przemocy domowej. Ale to działa i sprawdza się w położeniu, w jakim znajduje się teraz ta historia. Zresztą znęcanie się alkoholika Pete'a nad żoną okazało się punktem zapalnym zderzenia obu ideologii i przekonamy się wkrótce, jak wpłynie to na losy osady. A co jeszcze czeka nas w przyszłym tygodniu?
Ciekawie rozwija się wątek szwendaczy z wyżłobionym W na czole. Teraz już wiemy, że jakiś psychopata zabija ludzi i karmi nimi zombie. Podczas seansu poprzednich epizodów podejrzewałem, że być może to W czytamy nie w tę stronę i chodzi o M, a osobą odpowiedzialną jest Morgan (Lennie James), który podąża za Rickiem i spółką od początku sezonu. Jednak po tym, jak zobrazowano nam prawdziwą naturę i brutalność tych zimnokrwistych zbrodni, zaczynam mieć co do tej teorii wątpliwości. Ta postać należy chyba do tych dobrych, prawda? W każdym razie zapowiada się, że Daryl i Aaron wpakują się niedługo w niezłe tarapaty.
Zobacz również: „The Walking Dead” – zwiastun finału 5. sezonu
„The Walking Dead” oglądało się w sezonie 5B o wiele lepiej niż pod koniec zeszłego roku i miejmy nadzieję, że ten trend zostanie podtrzymany w finale.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat