The Walking Dead: sezon 7, odcinek 15 – recenzja
Przedostatni odcinek 7. sezonu to w większości kolejny zapychacz, w którym słowem kluczowym jest „przeciąganie”. Ma on jednak też swoje dobre momenty.
Przedostatni odcinek 7. sezonu to w większości kolejny zapychacz, w którym słowem kluczowym jest „przeciąganie”. Ma on jednak też swoje dobre momenty.
Wydaje się pewne, że Sasha musi zginąć w tym sezonie, skoro aktorka dostała główną rolę w serialu Star Trek: Discovery. Jednak twórcy przeciągają wszystkie wydarzenia do granic możliwości. Widzimy, jak Sasha kompletnie się przeliczyła w swoich rachubach i praktycznie nie ma szans zrobić czegokolwiek, co będzie miało znaczenie. Dostajemy tutaj dobre momenty z Neganem, którego obecność zawsze dodaje serialowi wigoru. Nie ma znaczenia, że Negan pod wieloma względami cały czas jest taki sam, bo Jeffrey Dean Morgan robi to tak dobrze, że po prostu świetnie się go ogląda w tej roli. Negan mimo wszystko jest tutaj jedną z niewielu postaci, które są kompletnie nieprzewidywalne. W starciu z kimkolwiek nigdy nie wiemy, co dokładnie może zrobić. Dlatego te sceny działają tak dobrze, bo oglądanie Negana, gdy robi swoje, daje frajdę.
Niby dobrze, że Sasha dostaje swoje 5 minut. Widzimy jej stan emocjonalny, jak reaguje na Negana i to, co robi z Davidem. Widać też dokładnie, że próbuje manipulować Neganem oraz Eugene'em, ale kompletnie jej to nie wychodzi. Jej błagalne tony czy przyznanie racji Neganowi nie zmieniają faktu, że ona nie wie, co robi. I czasem mam wrażenie, że twórcy także nie za bardzo są tego świadomi. Cały wątek Sashy przez większość czasu nie jest w stanie odpowiednio zaangażować. Niby pomysł dobry, więc wydaje się, że coś tutaj zgrzyta z realizacją. Jako widzowie powinniśmy się niepokoić o jej los, prawda? A może kwestia tego, że dostała rolę w innym serialu wpływa na stosunek do bohaterki? Musi zginąć lub zniknąć. Tak przeważnie to działa.
Nie porywa również wątek Oceanside, ale przynajmniej stoi na solidnym poziomie. Tak naprawdę wszystko odbywa się dość przewidywalnie, bez komplikacji czy zwrotów akcji. Być może to jest problem tego wątku, bo mamy formalność, która nie jest w stanie zaskoczyć czy wywołać emocji. Reakcja szefowej Oceanside jest oczywista, inna reakcja jej poddanych również jest zgodna z oczekiwaniami. Całość jednak przeprowadzona jest całkiem nieźle, a zachowania bohaterów względem przeciwników godne pochwały. Tak naprawdę scena z zombiakami wydaje się tutaj wciśnięta na siłę, bo od kilku odcinków nie było żadnej porządnej akcji.
Zabawnie wygląda relacja Maggie z Gregorym. Fakt, że obecny szef Hilltop jakimś cudem przeżył tyle czasu w tym świecie, nie zabijając szwendaczy, wydaje się wręcz niezrozumiały i zaskakujący. Dobra w tym wątku jest budowa napięcia pomiędzy postaciami, które wyraźnie stoją po przeciwnej stronie barykady. Sztuczna chęć porozumienia, dylemat Gregory'ego, czy zabić Maggie, i koniec końców uratowanie mu życia przez ciężarną. Niby wątek wydaje się nieznaczący, ale czuć, że będzie mieć wpływ. Po raz pierwszy poddani Gregory'ego zobaczyli, że kłamał, że nie jest tym, za kogo się podawał. To raczej jest taki pierwszy krok do zmiany przywództwa tej grupy, które musi przejść w ręce Maggie. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę końcową decyzję Gregory'ego o współpracy ze Zbawcami.
Końcówka też nie jest szczególnie zaskakująca. Zdrada Dwighta była sugerowana już kilka odcinków temu. Po to w końcu był niezły odcinek poświęcony tej postaci, by klarownie nakreślić motywacje, przemyślenia i problem, jaki ma z Neganem. Kto jak kto, ale Dwight ma najwięcej przeciwko swojemu władcy z uwagi na to, co mu zrobił. Tylko po co ten dziwny cliffhanger? Rick rozkazujący Dwightowi, by padł na kolana, gdy do niego mierzy z pistoletu? Przecież go nie zabije, bo ma w rękach największy atut w wojnie z Neganem. Tego typu motyw sprawia wrażenie wymuszonego i niepotrzebnego.
Końcówka 7. sezonu The Walking Dead ani nie porywa, ani nie ciekawi, bo zaprezentowane wątki sprawiają wrażenie przeciąganych jak to tylko możliwe. Przez to też mamy dużo przewidywalności i tak naprawdę wracamy do sytuacji z 6. sezonu, gdy nie dzieje się specjalnie nic porywającego. A szkoda, bo naprawdę sporo odcinków 7. sezonu było dobrze rozpisanych i trzymały wysoki poziom. Szkoda, bo twórcom wyraźnie zabrakło pary. Oby nie rozczarowali w finale.
Źródło: zdjęcie główne: AMC
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat